Od nędzarki do damy

Zrobiwszy „Zakazany owoc” (1932), „Szaleństwo amerykańskie” (1932) czy „Gorzką herbatę generała Yen” (1933), Frank Capra miał ugruntowaną pozycję w wytwórni Columbia Pictures. To właśnie jemu kierujący studiem Harry Cohn – po rozpoznaniu w materiale źródłowym potencjału artystycznego i komercyjnego – zlecił przeniesienie na ekran opowiadania „Madame La Gimp” Damona Runyona. Niemniej jednak sam Capra nie krył zaskoczenia. W głowie mu się nie mieściło, że pryncypał zamówił u niego film, którego główną bohaterką miała być siedemdziesięcioletnia kobieta, a ponadto przeznaczył na ten projekt 300 tysięcy dolarów.

Rzadko bowiem zdarzało się, by w centrum hollywoodzkiej historii stali seniorzy, co nie oznacza bynajmniej, że takich obrazów nie było. Wystarczy przywołać „Grzechy naszych dzieci” (1930) Sama Wooda, „Odtrąconą” (1931) Henry’ego Kinga czy „Hazard życia” (1933) Johna Forda. Co więcej, Marie Dressler Oscara za rolę w komediodramacie „Min i Bill” (1930) George’a W. Hilla zgarnęła, mając sześćdziesiątkę na karku. Zgłaszane przez Caprę zastrzeżenia nie padły na podatny grunt. Cohn kazał kręcić, zwłaszcza że scenariusz do „Arystokracji podziemi” (1933) napisał Robert Riskin, którego wkład – podobnie jak w przypadku „Platynowej blondynki” (1931) – reżyser próbował po latach dyskredytować.

Wszyscy w Nowym Jorku znają Annie od jabłek (May Robson), staruszkę próbującą wyżyć ze sprzedaży tych konkretnych owoców (ich nadprodukcja, która zbiegła się w czasie z wybuchem Wielkiego Kryzysu, pozwoliła tysiącom bezrobotnych Amerykanów wyjść z finansowego dołka). Zna ją także gangster Dave (Warren William), który wierzy, że kupowane u kobieciny towary przynoszą mu szczęście. Nikt z kolei nie wie, że Annie ma córkę Louise (Jean Parker), którą za niemowlęcia odesłała do klasztoru w Hiszpanii. Wiadomość o tym, że dziewczyna planuje przybycie do USA wraz z narzeczonym Carlosem (Barry Norton) i jego ojcem, hrabią Romero (Walter Connolly), paraliżuje babuleńkę do tego stopnia, że postanawia popełnić samobójstwo. Tak się składa, że w korespondencji z Louise, prowadzonej na pięknym papierze, podkradanym z luksusowego hotelu, udawała milionerkę. Do bogactwa jej natomiast daleko.

Kiedy o problemie dowiaduje się Dave, przychodzi z pomocą. Mężczyzna – skrzyknąwszy swą prawą rękę, czyli Happy’ego McGuire’a (Ned Sparks), oraz właścicielkę nocnego klubu o pseudonimie Missouri Martin (Glenda Farrell) – wynajmuje Annie pokój w rzeczonym hotelu, robi ją na bóstwo oraz ściąga krętacza Henry’ego D. Blake’a (Guy Kibbee), by ten udawał jej drugiego męża. Mimo że sprawie przyglądają się policjanci i dziennikarze, maskarada przebiega po myśli Dave’a. Prawda o tym, kim w istocie jest Annie, nigdy nie wychodzi na jaw, czemu sprzyja pojawienie się na organizowanym przez nią przyjęciu gubernatora (Hobart Bosworth). Hrabia Romero, widząc, że jego syn wżenia się w porządną rodzinę, błogosławi młodym, po czym odpływa wraz z nimi do Europy.

W „Arystokracji podziemi” nie ma co prawda wróżek, ale to bajka o Kopciuszku, której protagonistka – straganiarka, nędzarka i alkoholiczka – dostaje możliwość, by na jeden dzień, na co wskazuje zresztą oryginalny tytuł, obrócić się w damę. Annie, jak za dotknięciem magicznej różdżki trzymanej przez Dave’a i jego towarzyszy, przekształca się w panią ze socjety („dla celów wyższych”, jak to określiła Maria Jehanne Wielkopolska w „Kurierze Polskim”). Odziana w kosztowne szaty, w pełnym makijażu i z modną fryzurą spotyka się z córką, którą przez lata okłamywała. Ale to nic, gdyż u Capry i Riskina każdy zasługuje na kolejną szansę, a już zwłaszcza główna bohaterka, postać przyzwoita, wydobywająca dobro nawet z typów spod ciemnej gwiazdy. Cóż zaś począć z finałem? Niby wszystko dobrze się kończy, ale przecież mistyfikacja nie może trwać wiecznie. Co się stanie, gdy statek z Louise zniknie za horyzontem? Trafi z powrotem na ulicę czy utrzyma się na nowojorskim tronie?

To, jak widz odbiera Annie, zależy w znacznej mierze od wcielającej się w nią z dostojeństwem i elegancją May Robson, urodzonej w 1858 roku w Australii weteranki Broadwayu, która przed kamerą zadebiutowała na wczesnym etapie kina niemego, ale dopiero w latach trzydziestych zyskała popularność. Jaskółką zwiastującą wiosnę był jej niewielki występ w wyreżyserowanej przez Stephena Robertsa „Babci”, ostatnim segmencie nowelowego dzieła „Gdybym miał milion” (1932). Za „Arystokrację podziemi”, która przyniosła jej największą rozpoznawalność, nominowano ją do Oscara (statuetkę zdobyła Katharine Hepburn za „Poranną chwałę” Lowella Shermana z 1933 roku).

Nie była to jedyna kategoria, w której Akademia doceniła opowieść. Riskin musiał uznać wyższość Sarah Y. Mason i Victora Heermana, nagrodzonych za „Małe kobietki” (1933) George’a Cukora, a Capra – upokorzony, choć raczej niecelowo przez Willa Rogersa, który ogłaszając zwycięzcę, krzyknął ze sceny „Chodź i weź ją sobie, Frank!” – Franka Lloyda, autora „Kawalkady” (1933). Ten ostatni tytuł pokonał skądinąd „Arystokrację podziemi”, wygrywając nagrodę dla najlepszego filmu. Cohn i jego Columbia, po raz pierwszy wyróżnieni przez kapitułę, musieli obejść się smakiem. Rok później noc była już tylko ich.

Arystokracja podziemi (1933)

Lady for a Day

COLUMBIA PICTURES ● Reżyseria: Frank Capra ● Scenariusz: Robert Riskin ● Wykonawcy: Warren William, May Robson, Guy Kibbee, Glenda Farrell, Ned Sparks, Walter Connolly, Jean Parker, Nat Pendleton, Barry Norton, Halliwell Hobbes, Hobart Bosworth i Robert Emmett O’Connor.

📅 13 września 1933 roku ● 96 minut