Hollywoodzki gangster
Edward G. Robinson, pojawiwszy się w „Małym Cezarze” (reż. Mervyn LeRoy, 1931), oraz James Cagney, pokazawszy się we „Wrogu publicznym” (reż. William A. Wellman, 1931), odegrali kluczową rolę w kształtowaniu przedkodeksowego kina gangsterskiego. Obaj aktorzy ucieleśniali figurę przestępcy doby Wielkiego Kryzysu oraz gwarantowali zyski zatrudniającemu ich studiu Warner Bros. Nic zatem dziwnego, że włodarze wytwórni, licząc na, nomen omen, łatwe pieniądze, postanowili sparować tę dwójkę i obsadzić ją jako drobnych cwaniaczków w filmie pod tytułem – a jakże! – „Łatwe pieniądze” (reż. Alfred E. Green, 1931).
Jedyny wspólny projekt Robinsona i Cagneya ugruntował ich ekranowe wizerunki. W 1932 roku Manny i Jimmy odpoczywali od gatunku, za sprawą którego weszli do panteonu najznamienitszych hollywoodzkich osobowości, ale za to w kolejnym sezonie wrócili do korzeni, choć w nieco innym charakterze. Dzieła, w jakich się ukazali, owszem, wciąż wpisywały się w nurt kryminalny, ale bliżej im było do czegoś w rodzaju trawestacji czy wręcz parodii konwencji. Co ciekawe, oba te obrazy wyreżyserował Roy Del Ruth. Robinson zagrał w „Małym olbrzymie” (1933), a Cagney – w „Pożeraczu serc” (1933).
Mający problem z hazardem Dan Quigley (Cagney) zostaje zwolniony ze stanowiska biletera, które piastował w należącym do Warnerów nowojorskim iluzjonie Strand Theatre, i jeszcze tego samego dnia wpada w pułapkę zastawioną nań przez niejaką Myrę Gale (Mae Clarke). Znalazłszy upuszczoną przez nieznajomą torebkę – oczywiście celowo – udaje się do mieszkania kobiety, by oddać zgubę. Jako że na miejscu odbywa się partyjka pokera, Dan, nie mogąc oprzeć się pokusie wzięcia udziału w rozgrywce, dołącza do stołu i… traci wszystko. Zorientowawszy się, że go wrobiono, daje oszustom wybór: albo dzwoni na policję, albo do nich dołącza. Ostatecznie zasila szeregi wyłudzaczy i wraz z nimi buduje małe mafijne imperium. Gdy jeden ze skoków kończy się fiaskiem – ginie człowiek, co zdecydowanie nie w smak jest Danowi – członkowie szajki decydują się uciec na Zachód.
Nim Quigleyowi uda się nawiać, zgarniają go gliniarze i zamykają w areszcie. Myra i Spade Maddock (Douglass Dumbrille), herszt bandy, gdzieś mają los Dana i wylatują do Meksyku. Ponieważ prokuratura nie ma dowodów świadczących przeciwko Quigleyowi, mężczyzna wychodzi na wolność i rusza do Los Angeles.
Tam zatrudnia się jako statysta filmowy. W atelier poznaje Lois Underwood (Margaret Lindsay), najgorętszą gwiazdę w Fabryce Snów. Z występu na występ Dan staje się coraz popularniejszy. Wspina się na drabinie studyjnej hierarchii i zaczyna randkować z Lois. Wtem w Mieście Aniołów zjawiają się Myra i Spade, a wraz z nimi kłopoty. Para chce, by Quigley wykorzystał swe znajomości i wpuścił ich do posiadłości panny Underwood. Dan odmawia i oferuje dawnym kompanom 10 tysięcy dolarów, licząc na to, że wyniosą się z Kalifornii. Nic z tego. Ferajna, namyśliwszy się, obrabowuje dom Lois, a w zbrodnię wikła Quigleya, który znowu ląduje za kratkami. Wychodzi za kaucją wpłaconą przez Myrę, która – zreflektowawszy się – wyjawia mu dalsze plany Spade’a. Dan wystawia rzezimieszków policji, a prasa okrzykuje go bohaterem. Oczyszczony z zarzutów oświadcza się Lois, która przyjmuje zaręczyny.
Cagney, zagrawszy w 1933 roku w takich utworach jak „Trudny do prowadzenia” Mervyna LeRoya, „Serca ze stali” Archiego Mayo oraz „Uchwycony obraz” Lloyda Bacona, dostał wreszcie od przedsiębiorstwa Warnerów szansę zaprezentowania przed kamerą swych umiejętności wokalno-tanecznych. Kiedy „Nocne motyle” (1933), także w reżyserii Bacona, okazały się hitem, aktor założył, że od teraz będzie angażowany wyłącznie do musicali. Nic bardziej mylnego. Szefowie, z którym raz na jakiś czas Cagney miał na pieńku, oddelegowali go ponownie do tematyki gangsterskiej. Jeśli szukać w ich wyroku jakichś pozytywów, to jest nim z całą pewnością fakt, iż w przypadku „Pożeracza serc” poważny wszak genre potraktowano z przymrużeniem oka.
Film Del Rutha to komedia, w dodatku bardzo dobra, a przy okazji wspaniała satyra na Hollywood, przywodząca na myśl wcześniejszego „Kinomaniaka” (reż. Clyde Bruckman, Harold Lloyd, 1932). W jaki sposób Dan osiąga sukces? Ano dzięki korespondencji adresowanej do wytwórni przez fanki. Sęk w tym, że wielbicielki, które marzą o tym, by powstawało jak najwięcej „talkiesów” z Quigleyem, wcale nie istnieją. To protagonista pisze, a następnie wysyła wspomniane listy. Działa? No działa. A żeby było zabawniej, Dan karierę inauguruje udziałem w – uwaga! – filmie o rekieterach. Epizody, role drugoplanowe, a wreszcie upragnione przez wszystkich w Tinseltown nazwisko wyświetlane w czołówce nad tytułem. Oto spełnia się Amerykański Sen.
Czy osiągając gwiazdorski status w La La Land, można zapomnieć o przeszłości i oszukać własną naturę? Chyba nie, skoro Del Ruth raczy widza nie tylko elementami komediowymi, ale i tymi mroczniejszymi, z dzisiejszej perspektywy wprost szokującymi. Taki bez wątpienia jest moment, w którym Dan – istny jaskiniowiec, jak określiłaby go polska prasa międzywojenna – wyrzuca ze swojego pokoju hotelowego Myrę. Jak? Brutalnie ciągnąc ją za włosy. Grejpfrut, którym Cagney potraktował Clarke we „Wrogu publicznym”, to przy tym pikuś. Jest tu też scena, w której Quigley, niezadowolony z otrzymanej opinii, grozi recenzentowi obcięciem uszu. Tak poza tym to świetny seans. Polubiła go widownia i – na szczęście – krytyka.

Pożeracz serc (1933)
Lady Killer
WARNER BROS. ● Reżyseria: Roy Del Ruth ● Scenariusz: Ben Markson i Lillie Hayward ● Wykonawcy: James Cagney, Mae Clarke, Margaret Lindsay, Leslie Fenton, Douglass Dumbrille, Russell Hopton, Raymond Hatton, Henry O’Neill i Robert Elliott.
📅 9 grudnia 1933 roku ● 76 minut