Wielka gra
Nick Venizelos (Edward G. Robinson), małomiasteczkowy fryzjer o greckich korzeniach, ma słabość do dwóch rzeczy: do hazardu i do blondynek. Na obu tych polach radzi sobie świetnie. Szczęście w kartach sprzyja cyrulikowi tak bardzo, że jego kompani robią zrzutkę umożliwiającą mu wyjazd do którejś z amerykańskich metropolii, by tam walczyć o naprawdę duże stawki. Na miejscu zostaje wystrychnięty na dudka przez grupę oszustów i współpracującą z nimi platynową dziewczynę. Traci wszystko, więc zatrudnia się w zakładzie golibrody, by jakoś się odkuć. Zarobiona forsa pozwala mu na odwet. W dużym mieście otwiera interes barberski będący przykrywką dla kasyna. Mężczyzna gra uczciwie, ale jego poczynania nie podobają się prokuraturze, która werbuje jasnowłosą Irene Graham (Evalyn Knapp), panienkę uchronioną przezeń od samobójstwa, by ta go wrobiła. Przed aresztowaniem Nick wdaje się w bójkę z Jackiem (James Cagney), swym wieloletnim przyjacielem, który oskarża Irene o zdradę. W wyniku kłótni Jack ginie. Przypadkowa śmierć kumpla to wystarczający powód, by Venizelosa wsadzić za kratki. W drodze do więzienia zakłada się z dziennikarzami o to, czy uda mu się wyjść na wolność przed odsiedzeniem dziesięcioletniego wyroku.
Urodzonemu w 1889 roku Alfredowi E. Greenowi – reżyserowi, którego kariera zaczęła się jeszcze w kinie niemym i trwała do połowy lat pięćdziesiątych (brudną dekadę otworzył w 1930 roku filmem „Zielona bogini” z nominowanym do Oscara George’em Arlissem, zaś największym sukcesem w jego portfolio, zarówno komercyjnym, jak i artystycznym, okazał się utwór „The Jolson Story” z 1946 roku) – udała się w „Łatwych pieniądzach” (1931) sztuka niesłychana, niepowtórzona przez nikogo innego w późniejszym Hollywood. Przed kamerą postawił dwóch topowych gwiazdorów kina gangsterskiego, a mianowicie zakontraktowanych przez braci Warnerów Robinsona i Cagneya (to niejedyne głośne nazwiska w obsadzie – w epizodzie pojawia się tu Boris Karloff, wtedy jeszcze przed udziałem w horrorze „Frankenstein” Jamesa Whale’a z 1931 roku). Co znamienne, Cagney gra tu w zasadzie drugie skrzypce i na ekranie pojawia się w kilku zaledwie scenach. Wszystko przez to, że „Wróg publiczny” (reż. William A. Wellman, 1931), który przyniósł mu sławę i rozpoznawalność, choć kinową premierę miał osiem tygodni wcześniej, powstawał dokładnie w tym samym czasie, co „Łatwe pieniądze”. Aktor biegał więc z jednego planu zdjęciowego na drugi, skupiając się głównie na roli rekietera Toma Powersa. Co innego Robinson – jego „Mały Cezar” (reż. Mervyn LeRoy, 1931) już należał do największych hitów sezonu. Nic więc dziwnego, że to właśnie do niego powędrowała naczelna partia (warto dodać, iż dostępna dziś kopia obrazu Greena zawiera w czołówce informację, jakoby te dwa występy były równoważne).
W świecie nakreślonym przez reżysera – według nominowanej do Oscara historii autorstwa Luciena Hubbarda i Josepha Jacksona (kategoria istniejąca do 1956 roku; jej usunięcie stanowiło zapowiedź zmierzchu klasycznego systemu studyjnego oraz pojawienia się niezależnych scenarzystów) – zagrać można na każdym kroku. Zestaw do kości pokerowych dostępny jest tu w sklepach, hotelach i punktach usługowych. Zasady są proste. Wystarczy postawić dolara, by wejść do rywalizacji. W przypadku wygranej można odebrać towar o równowartości dwóch baksów. Tak właśnie zaczyna zawsze miły i sympatyczny Nick, który na lewo i prawo rozdaje cygara, byle każdego mieć po swojej stronie. „Jestem hazardzistą. Czytam ludzi” – mówi i jest z tego dumny. Wspina się po szczeblach drabiny, by z barbera stać się królem kasyn. Problem w tym, że po drodze wiele razy daje się naciąć innym. Jego upodobanie do wiodących go na manowce blondynek jest dlań aż nadto niebezpieczne, choć on woli sądzić, że w miłości również ma szczęście. Interesujące skądinąd jest to, iż Jack nigdy nie startuje do kobiet. Czyżby zatem darzył sekretnym uczuciem swego przyjaciela? Ich relacja jest wyjątkowa jak na tak wczesny etap w dziejach ruchomych obrazów. Warto zwrócić uwagę na zachowanie Nicka po tym, gdy dowiaduje się, że niechcący odebrał druhowi życie. Nie zaciska zębów, udając, że nic się nie stało. On realnie cierpi. Ta śmierć go boli. Jest w amoku, miota się niczym przestraszone zwierzę.
Warner Bros. obsadziło duet Robinson–Cagney w tym filmie, by kapitalizować popularność obu panów. Choć to wciąż całkiem udane kino, któremu bliżej do próby wiwisekcji ludzkiej psychiki niż do rasowego i maczystowskiego kryminału, dobrze byłoby zobaczyć tych aktorów w jakimś ciekawszym pojedynku ekranowym. „Widownia nie płaci za oglądanie pomagierów” – miał powiedzieć Cagney, komentując swój udział w „Łatwych pieniądzach”. Nie sposób się z nim nie zgodzić.
Kafel to jedno z najczęściej powtarzanych tu słów, ale to nie slangowe określenia zwracają dziś szczególną uwagę na to, co dzieje się w filmie. Pojawia się tu bowiem aspekt jawnie rasistowski, choć w latach trzydziestych postrzegany neutralnie. Ilekroć Nick potrzebuje, by fortuna mu sprzyjała, pociera włosy na głowie swego czarnoskórego kumpla o ksywce „Snake Eyes” (gra go niewymieniony w czołówce John Larkin), traktując go niczym talizman. Szkoda.
Łatwe pieniądze (1931)
Smart Money
WARNER BROS. ● Reżyseria: Alfred E. Green ● Scenariusz: Kubec Glasmon, John Bright, Lucien Hubbard i Joseph Jackson ● Wykonawcy: Edward G. Robinson, James Cagney, Evalyn Knapp, Ralf Harolde, Noel Francis, Margaret Livingston, Boris Karloff, Morgan Wallace i John Larkin.
📅 11 lipca 1931 roku ● 81 minut