Japoński kwiat

Jeśli Marion Gering zasłynął czymś w Hollywood, to tym, że pod egidą Paramountu zrealizował sześć filmów z Sylvią Sidney. Ten urodzony w 1901 roku na terenie Imperium Rosyjskiego reżyser przybył do Stanów Zjednoczonych, będąc nieco po dwudziestce, by handlować futrami, ale ledwo postawił stopę na amerykańskiej ziemi, a już znalazł zatrudnienie w chicagowskim teatrze, skąd na początku lat trzydziestych zawędrował do Fabryki Snów. Zadebiutowawszy utworem „I Take This Woman” (1931), zrobił „24 godziny” (1931), a później „Kobiety z szarego domu” (1931), kino więzienne inicjujące jego współpracę z Sidney. Nim spotkał się z aktorką ponownie, stworzył obraz „Szatan zazdrości” (1932). Ostatecznie Gering – przez wielu polskich krytyków ery międzywojnia brany za kobietę – rozpoczął produkcję „Madame Butterfly” (1932), po raz drugi jednocząc się z Sidney.

Wywodząca się za szlachetnego rodu samurajów Cio-Cio-San (Sidney), chcąc wyciągnąć familię z finansowego dołka, zostaje gejszą. O jej rękę ubiega się wysoko postawiony Yamadori (Irving Pichel), lecz ona – poznawszy Benjamina Franklina Pinkertona (Cary Grant), stacjonującego w Japonii porucznika jankeskiej floty – odrzuca jego starania. Pinkerton, dowiedziawszy się od swego kompana Bartona (Charles Ruggles), że ślub z gejszą ważny jest tylko wtedy, gdy mężczyzna przebywa w Kraju Kwitnącej Wiśni, postanawia ożenić się z Cio-Cio-San. Dziewczyna godzi się na zamążpójście i zakochuje się w wojskowym. Ten, niezbyt poważnie podchodząc do ich relacji, wraca do USA, gdzie chajta się z Adelaide (Sheila Terry). Cio-Cio-San rodzi syna i czeka na powrót męża, który nastąpić miał, gdy „rudziki znów zaczną wić gniazda”. Mijają trzy lata. Eskadra Pinkertona zawija do japońskiego portu. Benjamin odwiedza Cio-Cio-San, którą informuje, że w ojczyźnie zawarł związek małżeński z inną kobietą. Dawna gejsza, oddawszy syna – którego nawet nie przedstawiła ojcu – dziadkowi, odbiera sobie życie.

Jak wyłuszczono w czołówce, obraz Geringa powstał według noweli Johna Luthera Longa (zainspirowanej z kolei na poły autobiograficzną powieścią „Pani Chryzantem” Pierre’a Lotiego) i sztuki Davida Belasco, na kanwie których Giacomo Puccini oparł w 1904 roku operę „Madame Butterfly”. To nie pierwszy raz, gdy zekranizowano tę opowieść. W epoce niemej uczyniono to trzykrotnie. Najpierw, w 1915 roku, dokonał tego Sidney Olcott, (z Mary Pickford w roli głównej). Potem – na niemieckim gruncie – Fritz Lang stworzył „Harakiri” (1919). Wreszcie zaś Chester M. Franklin, przeniósłszy akcję do Chin i obsadziwszy Annę May Wong, podpisał się pod „The Toll of the Sea” (1922), uchodzącym skądinąd za drugi w dziejach przypadek filmu utrwalonego w Technicolorze.

Robienie nowej iteracji, zwłaszcza w momencie, gdy Paramount drżał w posadach, było widzimisię producenta B. P. Schulberga (jego nazwisko na plakacie jest nieproporcjonalnie duże), który starał się ratować przedsiębiorstwo – dopiero co opuszczone przez Clarę Bow – umieszczając w kolejnych projektach swą protegowaną, czyli Sidney. Sęk w tym, że „Madame Butterfly” Geringa nikomu nie wyszła na dobre, bo to przeciętny utwór, w dodatku w znikomym stopniu wykorzystujący – i to pomimo faktu, iż ma do dyspozycji dźwiękowe medium – partyturę Pucciniego (są za to wkładki muzyczne autorstwa W. Franke’a Harlinga i piosenka śpiewana przez Granta). Schulberg wyleciał z Paramountu jeszcze w tym samym roku, zaś kariery Sidney i Granta na chwilę wyhamowały (tak czy siak, to właśnie na planie „Madame Butterfly” aktor, zająwszy miejsce odrzucone uprzednio przez Gary’ego Coopera, spotkał Mae West, z którą w 1933 roku zrealizował dwa przełomowe dlań filmy: „Lady Lou” Lowella Shermana i „Nie jestem aniołem” Wesleya Rugglesa.

W Hollywood AD 1932 bez zmian. Tylko w tym jednym sezonie studia wypuściły szereg dzieł upokarzających Azjatów – od „Zemsty Tonga” Williama A. Wellmana, gdzie makijaż typu yellowface nosili Edward G. Robinson i Loretta Young, po „Maskę Fu Manchu” Charlesa Brabina, w której podobną charakteryzację nałożono Borisowi Karloffowi i Myrnie Loy – a i tak było im mało (smutne jest to, iż Sidney pragnęła zagrać orientalną piękność). „Madame Butterfly” także cechuje się rasizmem. Wprawdzie wymowę książki Longa złagodzono, pozbywając się zarówno porównań Japończyków do insektów, jak i konwersji głównej bohaterki na chrześcijaństwo, ale i tak całość zalatuje ówczesną polityką rasową, zgodnie z którą biały człowiek (w tym przypadku bigamista Pinkerton) stoi w hierarchii wyżej od pozostałych ludzi (reprezentowanych przez Cio-Cio-San). W polskiej prasie, rzecz jasna, bagatelizowano temat, gdyż i nad Wisłą wierzono w przewagę kultury i etyki Pinkertona (nie omieszkano za to wychwalać przekazywanych przez Geringa emocji oraz warstwy audialnej). Cio-Cio-San, interpretowana przez genialną wszak aktorkę na wskroś stereotypowo (od uproszczonego akcentu po posługiwanie się językiem pidżynowym), marzy o tym, by zatopić się w tak zwanym amerykańskim stylu życia, który ucieleśnia jej mąż, nie zdając sobie sprawy z tego, iż nigdy nie będzie jej dane dostąpić tego przywileju. Na nic się zdaje wybudowany na cześć Benjamina ołtarzyk. Dla niego Cio-Cio-San jest li tylko traktowaną protekcjonalnie orientalną zabawką z feudalnej Japonii. Kobieta, przekonana, że tylko śmierć może zakończyć ich związek (ewentualnie sędzia, ale tylko w USA), popełnia rytualne samobójstwo.

Madame Butterfly (1932)

Madame Butterfly

PARAMOUNT PICTURES ● Reżyseria: Marion Gering ● Scenariusz: Josephine Lovett i Joseph Moncure March ● Wykonawcy: Sylvia Sidney, Cary Grant, Charlie Ruggles, Irving Pichel, Edmund Breese, Helen Jerome Eddy, Judith Vosselli, Sheila Terry, Berton Churchill i Louise Carter.

📅 30 grudnia 1932 roku ● 86 minut