Kara i zaufanie

W listopadzie 1932 roku na łamach „Przeglądu Więziennictwa Polskiego”, miesięcznika poświęconego zagadnieniom kryminologicznym, penitencjarnym i oświatowo-zawodowym, ukazał się artykuł prezentujący zestawienie najbardziej znanych zakładów karnych na kuli ziemskiej. Pierwsze miejsce zajęła jednostka „oddalona o 45 kilometrów od Nowego Jorku, malowniczo położona nad brzegami Hudsonu w miejscowości letniskowej Ossining”, czyli Sing Sing. Michał Godlewski, autor tekstu, pisząc o słynnym jankeskim mamrze, zachęcał do zapomnienia o barbarzyńskich warunkach, jakie panowały tam przez niemal stulecie. Oto bowiem pod kierownictwem „humanitarnego” Lewisa E. Lawesa, który objęty w 1920 roku urząd sprawował przez jedenaście lat, w Sing Sing nastąpiły „radykalne zmiany”. Najnowsze bloki postawiono i urządzono „według ostatnich wymagań higieny”, co oznacza, że we wszystkich celach, znacznie obszerniejszych niż uprzednio, znajdowały się „umywalnie z bieżącą wodą, klozet, stół i krzesło składane”. Zadbano także o należyte oświetlenie, i sztuczne (mowa oczywiście o podłączeniu zmodernizowanej instalacji), i naturalne, tak stawiając budynki, by jak najdłuższej wpadały do nich promienie słoneczne. Gdy słowa te ukazały się w druku, w Sing Sing karę odbywało przeszło 1600 skazańców, którzy osiem godzin dziennie pracowali, a w wolnych chwilach oddawali się „rozmaitym zabawom i sportom” (do dyspozycji mieli kino i scenę teatralną).

W grudniu tego samego roku, a zatem kilka tygodni po publikacji gazety, na amerykańskie ekrany wszedł film „Sing Sing” (1932) w reżyserii Michaela Curtiza, nie dość, że oparty na wspomnieniach przywołanego już Lawesa – zagorzałego zwolennika zreformowania bezdusznego systemu, którego ułomność Mervyn LeRoy dopiero co wykazał w swym małym arcydziele „Jestem zbiegiem” (1932) – to jeszcze nakręcony częściowo w gmachu zarządzanego przez niego więzienia o zaostrzonym rygorze. Zainteresowanie utworem było ogromne, zwłaszcza że jego realizację wzięło na siebie studio Warner Bros., które zdążyło wyspecjalizować się w podobnych tematach. Curtiz, zrobiwszy w danym sezonie kilka obrazów dla wytwórni, w tym między innymi kryminał „Dziwna miłość Molly Louvain” (1932) oraz „niesamowitkę” „Doktor X” (1932), zapragnął na tę okazję ściągnąć z Foxa Spencera Tracy’ego, który – choć już wtedy miał zadatki na gwiazdora – przez rodzime przedsiębiorstwo angażowany był do filmów przeciętnych (vide: „Ja i moja dziewczyna” Raoula Walsha z 1932 roku) lub wypożyczany do projektów wprost urągających jego talentowi, o czym świadczy absolutnie nieudana komedia wojenna wyprodukowana przez Howarda Hughesa, czyli „Sky Devils” (reż. A. Edward Sutherland, 1932). Występ w „Sing Sing” traktował więc Tracy jako kluczowy przystanek na drodze do wielkości, na którym spotkał Bette Davis, uważaną przezeń za najbardziej utalentowaną aktorkę, z jaką pracował. Ona również, mimo iż pretendowała do wybitności, w owym czasie nie potrafiła znaleźć sobie miejsca w Hollywood. (Oboje urodzili się 5 kwietnia. On w 1900 roku, ona – osiem lat później).

Tommy Connors (Tracy), cwaniak, jakich mało, trafia do Sing Sing, czym nieszczególnie się przejmuje. Wierzy bowiem, że z kicia wyciągnie go jego prawnik. Joe Finn (Louis Calhern), bo o nim mowa, próbuje przekupić naczelnika Paula Longa (Arthur Byron), ale ten odprawia go z kwitkiem. W zawiadywanym przez Longa więzieniu nikt nie może liczyć na taryfę ulgową. Connors i tego nie bierze na poważnie, ale wnet przejeżdża się na swoim zarozumialstwie. Utemperowany przez zwierzchnika pokornieje i odmawia udziału w ucieczce, co zjednuje mu sympatię kierownika. Long, dowiedziawszy się, że Fay Wilson (Davis), ukochana Tommy’ego, ucierpiała w wypadku samochodowym, daje osadzonemu przepustkę umożliwiającą mu odwiedzenie połamanej dziewczyny. W trakcie spotkania z partnerką na jaw wychodzi, że za jej stan odpowiedzialny jest Finn, który – zjawiwszy się w mieszkaniu – wdaje się w bójkę z Connorsem. Fay, dobywszy broni, strzela do adwokata. Mężczyzna ginie, a o zamordowanie go prokuratura oskarża Tommy’ego. Connors, choć mógłby wszakże czmychnąć wymiarowi sprawiedliwości, wraca do paki i zostaje skazany na karę śmierci. Panna Wilson odwiedza wybranka po raz ostatni i próbuje przyznać się do winy przed Longiem, ale Tommy hamuje jej zapędy.

Choć „Sing Sing” powstawał w trudnych warunkach (Curtiz, mówiąc oględnie, nie należał do najprzyjemniejszych reżyserów w branży), to ukończono go w miesiąc. Całość wyszła na tyle dobrze, że po premierze – przewidzianej na Wigilię Bożego Narodzenia (w sam raz, by zaoferować Amerykanom dzieło o tak humanistycznej wymowie) – spodobała się i krytyce, i widowni. Wprawdzie to film dość naiwny, ale wyczekiwany przez publiczność zmęczoną najbardziej newralgiczną fazą ekonomicznej depresji. Może i kończy się pesymistycznym akcentem – Connors ląduje na krześle elektrycznym, a Fay, w istocie odpowiedzialna za zabicie człowieka, pozostaje na wolności (po zaostrzeniu Kodeksu Produkcyjnego Hollywood mogłoby jedynie marzyć o takim finale) – lecz faktem jest, iż protagonista zdążył przed egzekucją przewartościować swój byt i opowiedzieć się po stronie prawa i przyzwoitości (inaczej zatem niż główny bohater „Jestem zbiegiem”). Mało tego, on oddaje życie za ukochaną, wykazując się szlachetnością i miłością, które nie znają granic. Gdy w ostatniej scenie Long przypala Connorsowi papierosa – w domyśle: tą samą zapałką, którą wcześniej Tommy rzucił na podłogę w gabinecie naczelnika – drżą mu ręce. Z dumy i ze smutku.

Sing Sing (1932)

20,000 Years in Sing Sing

WARNER BROS. ● Reżyseria: Michael Curtiz ● Scenariusz: Wilson Mizner i Brown Holmes ● Wykonawcy: Spencer Tracy, Bette Davis, Arthur Byron, Louis Calhern, Lyle Talbot, Warren Hymer i Grant Mitchell.

📅 24 grudnia 1932 roku ● 78 minut