W trójkątach

Jako córka amerykańskiego oficera – urodzona w 1902 roku w San Antonio w Teksasie – Ann Harding odebrała bardzo staranne wychowanie. Ukształtowały ją prywatne szkoły (w tym słynny żeński college Bryn Mawr, którego ostatecznie nie ukończyła) oraz bale i wieczorki taneczne rodem z wiktoriańskiej Anglii. Gdy po kolejnej rodzinnej przeprowadzce trafiła do Nowego Jorku, zahaczyła się w branży rozrywkowej, dorabiając jako konsultantka scenariuszowa w Famous Players-Lasky Corporation. W 1921 roku zadebiutowała na Broadwayu, gdzie odniosła sukces tak oszałamiający, że zaraz po nastaniu ery „talkiesów”, Hollywood ściągnęło ją do Fabryki Snów. W 1929 roku podpisała kontrakt z wytwórnią Pathé Exchange. Minęło raptem kilka miesięcy, a ona cieszyła się nie tylko względnie gwiazdorskim statusem, ale także nominacją do Oscara za najlepszą rolę żeńską w „Wakacjach” (reż. Edward H. Griffith, 1930), zrealizowanych na podstawie głośnej sztuki popularnego wtedy Philipa Barry’ego.

W międzyczasie Pathé zostało wchłonięte przez RKO Pictures, a nowe szefostwo – o ile nie wypożyczało jej innym studiom – angażowało ją do grania wysublimowanych dam z wyższych sfer, czyniąc z niej odpowiedź na Normę Shearer, królową Metro-Goldwyn-Mayer. Parowano ją ze znakomitymi aktorami tego okresu – w 1932 roku wystąpiła u boku Laurence’a Oliviera („Westward Passage” Roberta Miltona), Richarda Dixa („Zdobywcy” Williama A. Wellmana) i Lesliego Howarda („Królestwo zwierząt” wspomnianego już Griffitha). Wreszcie mogła na własną rękę przekonać się, jak to jest być ShearerMGM zatrudniło ją bowiem do filmu „Kiedy kobiety się spotykają” (1933) w reżyserii Harry’ego Beaumonta, który dopiero co zrobił arcydzieło „Bez wiary” (1932).

Dziennikarz Jimmie Lee (znakomity Robert Montgomery) dostaje kosza od pisarki Mary Howard (równie wyśmienita i wreszcie doceniona przez pracodawców Myrna Loy), która wzdycha raczej do wydającego jej książki Rogersa Woodruffa (Frank Morgan), mężczyzny żonatego i dzieciatego. Prozaiczka przygotowuje właśnie romans o trójkącie miłosnym, w finale której kochanka spotyka się z rogatą partnerką swojego gacha i otrzymuje od niej przyzwolenie na kontynuowanie amorów. Jako że Jimmie uważa to rozwiązanie akcji za niewiarygodne, postanawia dać Mary nauczkę. Wiedząc, że Howardówna zamierza spędzić z Woodruffem weekend poza miastem – w domku należącym do ich wspólnej przyjaciółki, to jest wdowy Bridget Drake (przezabawna Alice Brady) – Lee krzyżuje te plany. Podstępem zatrzymuje Rogersa w Nowym Jorku, zaś na miejsce schadzki ściąga jego żonę Clare (cudnie wyluzowana Harding, w czołówce – podobnie jak Montgomery – nad tytułem), którą prosi o to, by udawała, że coś ich łączy. Pani Woodruff godzi się wziąć udział w tej farsie.

Wprawdzie Mary czuje delikatne ukłucie zazdrości, ale zbliża się do Clare i konsultuje z nią konfliktogenne zakończenie. Czyżby rzeczywistość doganiała fikcję? Początkowo nieznajoma przytakuje Mary, twierdząc, że kochająca żona faktycznie mogłaby zrezygnować z męża, gdyby miała pewność, iż ten będzie szczęśliwszy z kochanką. Potem jednak zmienia zdanie. Świadoma tego, iż Rogers ją zdradza, oświadcza, że w sytuacji takiej jak ta z książki prędzej życzyłaby tej trzeciej śmierci, niż oddała jej małżonka i ojca swych dzieci. Wtem do chaty dociera Woodruff, a wszystkie tajemnice wychodzą na jaw. Zdruzgotana Clare, wbrew temu, co mówiła wcześniej, daje za wygraną i odchodzi. Rogers z kolei wyznaje Mary, że wcale nie miał wobec niej poważnych planów. Jimmie doradza mu, by przynajmniej spróbował odzyskać zaufanie połowicy, a sam pociesza zrozpaczoną pannę Howard.

To, że film „Kiedy kobiety się spotykają” powstał na podstawie sztuki (a konkretniej: trzyaktówki autorstwa Rachel Crothers, w 1932 i 1933 roku prawie dwieście razy wystawionej na Broadwayu), nie dziwi. Tę sceniczną proweniencję czuć tu wyraźnie, ale dzięki przebojowej reżyserii Beaumonta i brawurowemu aktorstwu całość nie przypomina bynajmniej teatru w konserwie, a prawdziwe kino, które z dzisiejszej perspektywy jawi się jako rozgrzewka przed późniejszymi screwball comedies.

Beaumont, przyglądając się uprzywilejowanym ludziom spędzającym wolny czas w małym dworku na wsi (uprzywilejowanym na tyle, że pochodząca z klasy próżniaczej Bridget ma i tę podmiejską posiadłość, ulokowaną najprawdopodobniej gdzieś w stanie Connecticut, i wystawny apartament na Manhattanie z widokiem na Queensboro Bridge, a reporter Jimmie nigdy nie pracuje, a jedynie knuje intrygi), dokonuje – nawet jeśli nie w pełni świadomie – analizy instytucji matrymonialnej i związków pozamałżeńskich (często opartych wyłącznie na seksie), które ulegały przeobrażeniu w wyniku poluzowań, jakie przyniosły szalone lata dwudzieste. Wspaniale jest się wsłuchać w centralną i trwającą dobry kwadrans rozmowę Mary z Clare, które – trochę ni stąd, ni zowąd – budują relację opartą na siostrzeństwie charakterystycznym dla dużo, dużo późniejszych filmów spod znaku tak zwanego kina kobiecego. Nowoczesność zderza się w niej z tradycją, a żadne z tych podejść nie góruje nad drugim.

W 1941 roku, a więc w nowej, kodeksowej już rzeczywistości, MGM zrealizowało powtórkę dzieła. Wyreżyserował ją Robert Z. Leonard, a w główne role wcielili się Joan Crawford, Robert Taylor, Greer Garson i Herbert Marshall (nietrudno odgadnąć, kto kogo zagrał).

Kiedy kobiety się spotykają (1933)

When Ladies Meet

MGM ● Reżyseria: Harry Beaumont ● Scenariusz: John Meehan i Leon Gordon ● Wykonawcy: Ann Harding, Robert Montgomery, Myrna Loy, Alice Brady i Frank Morgan.

📅 23 czerwca 1933 roku ● 85 minut