Bessy i hossy
Gdy trwającą po wojnie secesyjnej prosperity przerywa panika roku 1873, a Caroline Ogden (Ann Harding) zostaje sierotą, jej ukochany – bezrobotny nowojorski bankier Roger Standish (Richard Dix) – postanawia ożenić się z dziewczyną i przeprowadzić się do Nebraski, by na wciąż jeszcze kolonizowanym Dzikim Zachodzie zacząć od nowa. W trakcie podróży poślubnej para pada ofiarą wyjętych spod prawa oprychów. Roger, dostawszy kulkę, wymaga zoperowania. Caroline dociera do najbliższej osady, gdzie mężczyznę kroi pijany w drzazgi doktor Blake (Guy Kibbee). Zabieg się udaje, ale Standisha czeka rekonwalescencja. Caroline zatrudnia się w hotelu prowadzonym przez Matyldę (Edna May Oliver), żonę lekarza. Doszedłszy do zdrowia i osiedliwszy się w mieścinie, Roger otwiera pierwszą w okolicy instytucję finansową.
Lata mijają. Caroline, urodziwszy bliźniaki, zabiega wraz z mężem o poprowadzenie linii kolejowej przez miasteczko. W dniu dziewiczego przejazdu pociągu, nietrzeźwy Blake powoduje tragedię, w której pod kołami lokomotywy ginie i on, i syn Standishów. Frances (Julie Haydon), córka małżeństwa, dorasta i wychodzi za Warrena Lennoxa (Donald Cook), którego Roger zatrudnia w banku. W 1893 roku kraj ponownie boryka się z recesją. Kiedy Frances wydaje na świat dziecko, Warren, nie mogąc poradzić sobie z problemami zawodowymi, popełnia samobójstwo. Roger, syn Lennoxów i wnuk Standishów (grany także przez Dixa), mężnieje, a gdy Stany Zjednoczone dołączają do Wielkiej Wojny, wyrusza na front, skąd wraca jako bohater. Caroline umiera, a Junior przejmuje pieczę nad placówką. Gdy w 1929 roku zaczyna się ekonomiczna depresja, młodzieniec robi wszystko, by uchronić klientów przed katastrofą.
W październiku 1931 roku wiceprezesem do spraw produkcji w studiu RKO został David O. Selznick, którego celem było podniesienie rangi realizowanych pod egidą towarzystwa obrazów. W listopadzie, a więc kilka tygodni później, Oscara dla najlepszego filmu zgarnął western „Cimarron” (reż. Wesley Ruggles, 1931) z – uwaga – Dixem w roli protagonisty, przynosząc RKO jedyną w dziejach, jak się ostatecznie okazało, statuetkę w głównej kategorii. Selznick postanowił wykorzystać wygraną, przygotowując kolejną historyczną epopeję i wieńcząc ją niemal identycznym plakatem promocyjnym. Choć „Cimarron” nie zarobił tyle, ile odeń oczekiwano (zwłaszcza że kosztował krocie), moguł zlecił jego scenarzyście, to jest także nagrodzonemu przez Akademię Howardowi Estabrookowi, stworzenie konceptu, który Robert Lord, jeden z najpłodniejszych autorów w Hollywood, przekształcił w skrypt.
Mając gotowy tekst, Selznick wypożyczył od Warnerów genialnego Williama A. Wellmana, z którym niegdyś – jeszcze w erze, gdy obu zatrudniał Paramount – nakręcił „Noce w chińskiej dzielnicy” (1929). O ile wcześniejszy sezon Wellman miał znakomity, o tyle w 1932 roku zrobił cztery przeciętne utwory, czyli „Zemstę Tonga”, „The Purchase Price”, „Łzy matki” i „Love Is a Racket”. Perspektywa sfilmowania czegoś dla innej wytwórni była zatem kusząca i odświeżająca, tym bardziej że reżyser dostał zgodę na zaprzęgnięcie do anegdoty własnych doświadczeń bojowych (Wellman – podobnie jak ekranowy Roger Junior – będąc pilotem podczas wojny, zestrzelił trzy niemieckie maszyny).
Budżet „Zdobywców” (1932) opiewał na kwotę 800 tysięcy dolarów. Ich premiera odbyła się niemal w rocznicę otrzymania Oscara przez „Cimarron”. Pochód przedsięwzięcia przez kina, ku rozczarowaniu Selznicka, zakończył się fiaskiem. Nie dość, że całość się nie zwróciła, to jeszcze przyniosła przedsiębiorstwu straty. Kiepski wynik finansowy nie oznacza bynajmniej, że to zły film. Wręcz przeciwnie. Wprawdzie na łamach „Kurjera Polskiego” recenzent pisał o nim – porównując go do późniejszej de facto „Kawalkady” (reż. Frank Lloyd, 1933), co skądinąd dużo mówi o systemie dystrybucji nad Wisłą – że „Wellman poprzestał na opracowaniu scenariusza, ale nie dał nic z siebie, co by przypominało jego dawne dobre filmy”, ale to dość surowa ocena.
Faktem jest, iż reżyserowi udało się znakomicie uchwycić momenty przełomowe dla Stanów Zjednoczonych przełomu XIX i XX wieku. Owszem, „Zdobywcy” to czysta propaganda mająca podbudować morale zmęczonych regresem obywateli poprzez zademonstrowanie im, że kryzysy zdarzały się już w przeszłości, ale ilekroć do nich dochodziło, USA radziły sobie z ich skutkami i wracały na odpowiednie tory, by piąć się potem wyżej i wyżej. Lata tłuste kreśli Wellman przy pomocy animacji poklatkowej, wstecznego ruchu taśmy i pomysłowego montażu, pokazując pęczniejące worki z banknotami i rosnące góry monet. Bessę zaś reprezentuje zarówno upadającymi stertami złota, jak i okrzykiem fatalisty, który powtarza – każdy kolejny zastój określając mianem najgorszego, jaki widział świat – że „teraźniejszość jest nie do zniesienia, a przyszłość – beznadziejna”. Czyżby? Nie, skoro są jeszcze tacy ludzie jak Standishowie, którzy – niczym grany przez Waltera Hustona bohater „Szaleństwa amerykańskiego” (1932) Franka Capry – przedkładają interes publiczny nad prywatny.
Wellman, rysując losy wielopokoleniowej rodziny mierzącej się z „rozwojem przerywanym nagłymi wstrząsami i załamaniami”, chciał wlać – przy współudziale Selznicka – nadzieję w zatrwożonych krajanów. Jeśli udało się ujarzmić Dziki Zachód, to czyż problemem może być poskromienie Wielkiego Kryzysu? W finale, na co utyskiwała polska prasa, brakuje silnego akordu, który popchnąłby naród do działania. Ale czyż nie był nim dokonany kilka dni przed premierą wybór Franklina Delano Roosevelta na prezydenta?

Zdobywcy (1932)
The Conquerors
RKO PICTURES ● Reżyseria: William A. Wellman ● Scenariusz: Robert Lord ● Wykonawcy: Richard Dix, Ann Harding, Edna May Oliver, Guy Kibbee, Julie Haydon i Donald Cook.
📅 18 listopada 1932 roku ● 86 minut