Zhańbiona

Kariera Stephena Robertsa rozpoczęła się z grubsza w 1932 roku. To wtedy ten niespełna trzydziestosiedmioletni reżyser – wcześniej, dzięki doświadczeniu lotniczemu nabytemu w trakcie Wielkiej Wojny, zarabiający w Hollywood jako kaskader i dubler – zrealizował „Podniebnych rycerzy”, „Pokonanych zwycięzców” oraz jeden z segmentów nowelowego utworu „Gdybym miał milion” (ten z graną przez Wynne Gibson prostytutką, która, otrzymawszy tytułowe pieniądze, postanawia się wreszcie wyspać, tym razem bez towarzystwa). Cztery lata później zmarł na atak serca. Przed śmiercią zdążył zrobić kilka filmów, w tym między innymi „Zgubny czar” (1933), dzieło należące do ścisłej czołówki najbardziej kontrowersyjnych przykładów kina przedkodeksowego.

Wiodąca rozwiązły tryb życia Temple Drake (Miriam Hopkins), wnuczka szanowanego sędziego z Głębokiego Południa (Guy Standing), po raz kolejny odrzuca oświadczyny zakochanego w niej adwokata Stephena Benbowa (William Gargan). Chcąc odreagować, podlotka wybiera się na przejażdżkę z Toddym Gowanem (William Collier Jr.). Młodzian, kierując pod wpływem alkoholu, powoduje wypadek. Poszkodowani znajdują schronienie na terenie zniszczonej plantacji, okupowanej przez typy spod ciemnej gwiazdy, którym przewodzi bimbrownik Lee Goodwin (Irving Pichel). Tam Toddy zostaje pobity do nieprzytomności (obudziwszy się potem, po prostu nawiewa, gdzie pieprz rośnie), zaś opiekę nad Temple roztacza Ruby (Florence Eldridge), partnerka herszta bandy, która lokuje pannicę w stodole, a do jej ochrony wyznacza chłopaczka imieniem Tommy (James Eagles).

Trigger (Jack La Rue), członek gangu, któremu Drake’ówna wpada w oko, zakrada się do gumna, strzałem z pistoletu zabija Bogu ducha winnego Tommy’ego, a następnie brutalnie gwałci i uprowadza dziewczynę. Odpowiedzialność za morderstwo spada na Goodwina, którego broni nie kto inny jak Stephen. Benbow dociera do dziupli Triggera, któremu towarzyszy uchodząca za zaginioną Temple. Kobieta, obawiając się tego, że i jej przyjaciel może zginąć z rąk przestępcy, wyznaje, iż kocha Triggera, z którym uciekła dobrowolnie. Kiedy Stephen znika, Drake’ówna zabija oprawcę i wraca do domu.

Benbow chce ją przesłuchać w sprawie Goodwina, ale ona – wiedząc, że przed ławą przysięgłych musiałaby się przyznać do ukatrupienia człowieka – odmawia. Adwokat odpuszcza, lecz Temple niespodziewanie zajmuje miejsce dla świadków i odkrywa .

„Zgubny czar” jest adaptacją wydanej w 1931 roku i obliczonej na zysk powieści „Azyl” autorstwa Williama Faulknera, prozaika mającego wówczas na koncie tak znane książki jak „Wściekłość i wrzask” czy „Kiedy umieram”, ale też pierwsze doświadczenie scenariopisarskie (mowa o powstałym we współpracy z Edith Fitzgerald i Dwightem Taylorem melodramacie wojennym „Dziś żyjemy” Howarda Hawksa z 1933 roku). W literackim pierwowzorze – w przeciwieństwie do dźwiękowca Robertsa, który próbował załagodzić tak dużo, ile tylko się dało (warto wszak pamiętać, iż fakt, że Kodeks Produkcyjny wciąż nie obowiązywał, nie oznaczał bynajmniej kręcenia filmów w myśl zasady „hulaj dusza, piekła nie ma”) – poszczególne wątki fabularne rozwijane są w sposób eksplicytny, czego dobrym przykładem jest stanowiący oś akcji gwałt dokonany na głównej bohaterce (nie dość, że czytelnik nie ma żadnych wątpliwości co do jego popełnienia, to jeszcze będący impotentem sprawca dopuszcza się go przy użyciu kolby kukurydzy).

Producenci z Paramountu, przenosząc na ekran epikę Faulknera, doskonale wiedzieli, że nie mogą sobie pozwolić na analogiczną bezpośredniość, w związku z czym film Robertsa zbudowany jest w znacznej mierze na elipsach. Seksualnej napaści, rzecz jasna, nie widać (co znamienne, składając zeznania, Temple – podobnie zresztą jak protagonistka „Zniewagi” Idy Lupino z 1950 roku – stwierdza eufemistycznie, że ją zaatakowano), ale scena, jaka następuje zaraz po niej, mówi w zasadzie wszystko: oto potargana Drake’ówna, kadrowana przez brudną szybę, siedzi w samochodzie, w bolesnym milczeniu analizując to, co ją spotkało. Nie ma już tej frywolnej, wiecznie uśmiechniętej dziewczyny. Jest ofiara. Apatyczna, przygnębiona, załamana. Istny wrak ludzki.

Jakim więc cudem krytycy z epoki, przyjrzawszy się uprzednio twarzy zhańbionej bohaterki, doszli zarówno do wniosku, jakoby postać grana przez Hopkins (aktorka przyznała po latach, że był to jej najlepszy występ), aż zanadto kokietująca mężczyzn, zasłużyła na taki los, ale także do tego, iż horror, jaki przeżyła, spodobał jej się na tyle, że zdecydowała się zostać konkubiną swojego ciemiężyciela? Nie bez powodu w Polsce film otrzymał tytuł „Zgubny czar”. Dystrybutor sugerował niniejszym, że Temple, na widok której śliniły się samce ze zrujnowanego gmaszyska rodem z gotyku, uległa urokowi roztaczanemu przez Triggera, a to przyniosło jej nieszczęście (nie chodzi o gwałt, a o to, że dziewczę ma na sumieniu czyjąś śmierć). Na łamach „Kina, Tygodnika Ilustrowanego” wprost pisano, że jest to „drugi już film osnuty na tle «miłości panny z towarzystwa do gangstera»” (pierwszym były „Wolne dusze” Clarence’a Browna z 1931 roku, gdzie, owszem, protagonistka miała się ku rekieterowi, ale ten nigdy nie wziął jej siłą). Sęk w tym, iż u Robertsa nie ma sugestii, że Drake kocha Triggera! Są za to w tym znakomitym i zatrważającym obrazie proto-noirowa estetyka (vide: skąpane w światłocieniach fotografie Karla Strussa) oraz sekwencja skomponowana według scenorysu stworzonego przez Jeana Negulesco, reżysera „Johnny’ego Belindy” (1948), filmu o… skutkach gwałtu.

Zgubny czar (1933)

The Story of Temple Drake

PARAMOUNT PICTURES ● Reżyseria: Stephen Roberts ● Scenariusz: Oliver H. P. Garrett ● Wykonawcy: Miriam Hopkins, William Gargan, Jack La Rue, Florence Eldridge, Guy Standing, Irving Pichel, Jobyna Howland, William Collier Jr., Elizabeth Patterson, James Eagles, Harlan Knight, James Mason, Louise Beavers i Arthur Belasco.

📅 12 maja 1933 roku ● 71 minut