Beztroska odsiadka

Urodzony w 1894 roku John Ford, syn irlandzkich imigrantów, trafił do Hollywood, mając niespełna dwadzieścia lat. Przygodę z kinem rozpoczynał w Universalu, zaś w 1921 roku podpisał kontrakt z Fox Film Corporation, gdzie zrealizował „Czarną gwardię” (1929), swój pierwszy obraz dźwiękowy. Na początku brudnej dekady, zanim zabrał się za tytuł, którego akcja toczy się w jednostce penitencjarnej, stworzył naprawdę dobrych „Mężczyzn bez kobiet” (1930) oraz „Born Reckless” (1930), gangsterski utwór, który jego biograf Joseph McBride wprost określił mianem „najmniej kompetentnego filmu podpisanego przez Forda”, „opartego na dialogach tak drętwych i nużących, że wręcz otępiających” (nie ma w tych słowach ani krzty przesady). Reżyser nie miał więc najlepszej prasy, gdy szykował się do kręcenia „W górze rzeki” (1930). Jakby tego było mało, zaledwie trzy miesiące wcześniej studio MGM wprowadziło na ekrany „Szary dom” (1930) George’a W. Hilla, czyli prekursorski film portretujący więzienną codzienność.

Władze Foxa gotowe były anulować projekt, zwłaszcza że został on pomyślany jako poważne studium zjawiska według scenariusza Maurine Dallas Watkins. Ford, który pracę wykonaną przez pisarkę i tak uważał za „kupę śmieci”, nie dał za wygraną, angażując Williama Colliera Sr. (ostatecznie niewymienionego w czołówce) do przeredagowania tekstu i przekształcenia „W górze rzeki” w farsę o znajdującym się gdzieś na Południu zakładzie karnym (tytułowe wyrażenie oznaczało w amerykańskim slangu pobyt w kiciu), w którym jest tak wesoło i tak bardzo chce się żyć, że dwóch zbiegłych skazańców wraca doń w finale, by wziąć udział w meczu baseballowym przeciwko drużynie zapuszkowanej najpewniej w Sing Sing. Decyzja Forda opłaciła się, zaś film jest ważny historycznie przynajmniej z dwóch powodów. To jedna z zaledwie kilku powstałych w latach trzydziestych komedii więziennych, obok choćby „Małego piwa” (reż. James Parrott, 1931; w Polsce znanego także jako „Proszę nam wybaczyć”) z Flipem i Flapem czy „Hold ‘Em Jail” (reż. Norman Taurog, 1932) z duetem Bert Wheeler i Robert Woolsey. Ponadto zaś – co z dzisiejszej perspektywy wydaje się zdumiewające – „W górze rzeki” to ekranowy debiut dwóch aktorów mających stać się w przyszłości zawodnikami wagi ciężkiej, a mianowicie Spencera Tracy’ego oraz Humphreya Bogarta (wprawdzie ten ostatni pojawił się już w krótkich metrażach, ale dopiero ten występ uchodzi za start jego kariery).

Saint Louis (Tracy) i Dannemora Dan (Warren Hymer; aktor, w rzeczywistości absolwent Yale, niemal wyłącznie wcielający się – jak choćby w tym przypadku czy późniejszego „Sing Sing” Michaela Curtiza z 1932 roku – w postaci mało wyrafinowane lub po prostu głupkowate) są weteranami odsiadek. Po którejś z kolei ucieczce ponownie trafiają do paki, gdzie poznają pochodzącego z bogatej rodziny Steve’a (Bogart), młodziaka odbywającego karę za nieumyślne spowodowanie śmierci, zakochanego w Judy (Claire Luce), więźniarce z bloku obok. Gdy Steve wychodzi warunkowo na wolność, obiecuje dziewczynie, że będzie na nią czekać. W ślad za nim rusza niejaki Frosby (Morgan Wallace), były chłopak Judy, odpowiedzialny za jej aresztowanie, który postanawia zdyskredytować mężczyznę w oczach jego matki, kobiety niemającej bladego pojęcia o tym, że jej syn był za kratkami. Chcąc nie dopuścić do tego, by wstydliwa prawda ujrzała światło dzienne, Saint Louis i Dannemora Dan znowu dają dyla. Wszystko po to, by pomóc kumplowi, a przy okazji zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

Stawka tego filmu nie jest wysoka, ale Ford nawet nie udaje, że go to obchodzi. Reżysera interesują przede wszystkim elementy komediowe. I tak oto Steve, w eleganckiej białej koszuli i pod krawatem, przechadza się po dziedzińcu, jakby wcale nie był skazańcem, a pracownikiem (sam siebie nazywa zresztą „pensjonariuszem”). Saint Louis przyjeżdża do kryminału limuzyną, a jego pojawieniu się towarzyszą gromkie brawa, jakby był co najmniej gwiazdą kinową. Mało tego – mężczyzna negocjuje z naczelnikiem, człowiekiem cokolwiek w porządku, w jakiej celi chciałby tym razem siedzieć. To i tak nic – w zakładzie odbywają się wycieczki, a jedną ze stałych bywalczyń jest bystra dziewczynka, najpewniej spokrewniona z kierownikiem, biegająca beztrosko pośród przestępców. Punktem kulminacyjnym jest zaś mecz baseballu, do którego wszyscy się przygotowują, łącznie z maskotką drużyny, czyli prawdziwą zebrą!

To jedyny film, w którym Tracy i Bogart wystąpili wspólnie przed kamerą. Pomimo długoletniej przyjaźni ich drogi zawodowe się rozeszły. Spencer pozostał u Foxa, gdzie dostał intratny kontrakt obowiązujący do 1935 roku, zaś Humphrey wkrótce trafił do Warnerów, gdzie spędził większość kariery.

Plakat filmu "W górze rzeki" (reż. John Ford, 1930)

W górze rzeki (1930)

Up the River

FOX FILM CORPORATION ● Reżyseria: John Ford ● Scenariusz: Maurine Dallas Watkins ● Wykonawcy: Spencer Tracy, Claire Luce, Warren Hymer, Humphrey Bogart i Morgan Wallace.

📅 12 października 1930 roku ● 92 minuty