Karuzele i pociągi

Frank Borzage przybył do Hollywood z nie tak znowuż odległego Salt Lake City w stanie Utah w 1913 roku. Zaczynał jako aktor, a już trzy lata później stał za kamerą niemych krótkometrażówek, których zrealizował dziesiątki, głównie dla American Film Manufacturing Company oraz Triangle Film Corporation, wówczas czołowych przedsiębiorstw produkujących ruchome obrazy. W 1920 roku Borzage przygotował „Humoreskę”, implementując w niej tematy przewijające się niemal w całej jego dojrzałej karierze, a więc motywy wiary, nadziei i miłości w świecie dotkniętym ubóstwem, a przez to okrutnym. Zakontraktowany przez Williama Foxa zrobił dlań „Siódme niebo” (1927), za które otrzymał – w trakcie pierwszej w historii gali – nagrodę Akademii dla najlepszego reżysera (nie był to bynajmniej jego ostatni Oscar w tej kategorii). Miał już na koncie filmy dźwiękowe – między innymi „Song o’ My Heart” (1930) z debiutującą Maureen O’Sullivan – gdy otrzymał propozycję zekranizowania głośnej sztuki Ferenca Molnára, jednego z najpoczytniejszych węgierskich twórców, znanego powszechnie dzięki powieści „Chłopcy z Placu Broni” (co znamienne, Borzage mógł wybrać projekt pod tytułem „W górze rzeki”, podpisany ostatecznie przez Johna Forda w 1930 roku).

„Liliom” Molnára, bo o tym utworze scenicznym mowa, cieszył się dość dużą popularnością, choć niekoniecznie w ojczyźnie pisarza. Adaptowano go kilkakrotnie, i to nie tylko na potrzeby kina. W 1919 roku na przykład z materiałem mierzył się sam Michael Curtiz, ale nigdy nie ukończył nad nim prac. W 1934 roku z kolei film na podstawie dramatu nakręcił Fritz Lang; nie w Niemczech, skąd uciekał, ani nie w Stanach Zjednoczonych, do których zmierzał, a we Francji, gdzie na jakiś czas się zatrzymał. Pięć lat później Orson Welles zainscenizował sztukę w formie słuchowiska, zaś w 1945 roku powstało broadwayowskie widowisko – i bodaj najbardziej obecnie uznana iteracja tekstu Molnára, przez magazyn „Time” okrzyknięta najlepszym musicalem XX wieku – „Carousel” Richarda Rodgersa i Oscara Hammersteina, z którego pochodzi pieśń „You’ll Never Walk Alone”, zaanektowana przez klub piłkarski z Liverpoolu i uznana za jego hymn.

„Liliom” (1930) autorstwa Borzage to dzieło oparte na sprzeczności. Z jednej bowiem strony jest poruszającą, romantyczną i sentymentalną – choć wcale nie ckliwą – opowieścią, przepięknie i eksperymentalnie ponadto sfilmowaną oraz okraszoną, co w tamtym momencie było rzeczą wyjątkowo rzadką, emocjonującą muzyką, zarówno diegetyczną, jak i ilustracyjną, doskonale łączoną z oszczędnymi dialogami, z drugiej zaś – to kino moralnie wątpliwe, prezentujące relację pomiędzy toksycznym mężczyzną a zakochaną w nim bez reszty kobietą, której miłość zakrawa nie na heroizm, a masochizm.

Oto tytułowy Liliom (Charles Farrell; stały współpracownik Borzage) pracuje jako naganiacz w budapesztańskim parku rozrywki (jego zadaniem jest skłonienie jak największej liczby klientów do przejechania się na karuzeli). Głębokim uczuciem darzy go Julie (Rose Hobart; do złudzenia przypominająca tu Kristen Stewart), prosta dziewczyna, która zarabia na życie jako służąca. Gdy oboje otrzymują wypowiedzenia, zostają parą. Nie mają wiele. Marzy im się wyjazd do Ameryki. Ona robi dla niego wszystko, on okazuje się pospolitym bumelantem. Kiedy Julie zachodzi w ciążę, jej partner nie posiada się z radości, choć nic wcześniej nie wskazywało na to, że jest im dobrze. By móc łożyć na dziecko, mężczyzna – zamiast po prostu pójść do roboty – postanawia wziąć udział w napadzie rabunkowym. Sprawy idą nie po jego myśli, a on, nie chcąc trafić za kratki, popełnia samobójstwo. To jednak wcale nie koniec. Jego dusza trafia do czyśćca, a potem do piekła, skąd wychodzi po dziesięciu latach i dostaje drugą szansę (dlaczego akurat on?), którą od razu marnuje: spotyka się ze swą córką Louise (Anne Shirley), ale poirytowany tym, że pierworodna nie wpuszcza go do domu, uderza ją w policzek i na powrót ląduje w hadesie, nie wyżebrawszy od niej miłości.

„Nie bolało, było jak pocałunek od kogoś bliskiego” – mówi dziewczynka. Autodestrukcyjna Julie z dumą przyznaje, że tak czasami jest. Innymi słowy: ktoś bije, bo kocha. Będąca ofiarą niezdrowego związku bohaterka nie tylko usprawiedliwia swego oprawcę – którego zwyczajnie nie da się lubić, bo to porywczy, egocentryczny i impertynencki okrutnik oraz żigolak – ale dodatkowo romantyzuje stosowaną przezeń latami przemoc. Istna karuzela!

Plakat filmu "Liliom" (reż. Frank Borzage, 1930)

Liliom (1930)

Liliom

FOX FILM CORPORATION ● Reżyseria: Frank Borzage ● Scenariusz: Samuel Nathaniel Behrman i Sonya Levien ● Wykonawcy: Charles Farrell, Rose Hobart, H. B. Warner i Lee Tracy.

📅 5 października 1930 roku ● 94 minuty