Skazani na odsiadkę
Jadąc pod wpływem alkoholu, Kent (Robert Montgomery) zabija człowieka, za co na dziesięć lat trafia za kratki. Przekraczając mury paki, ląduje w innym świecie. Traci tożsamość. Rozbiera się go do naga, fotografuje, pobiera odciski palców. Staje się numerem. Przywdziewa szary uniform. Niewielką celę dzielić musi z gangsterami z prawdziwego zdarzenia: Morganem (Chester Morris) i Butchem (Wallace Beery), zbirami obmyślającymi ucieczkę. Kent, licząc na łagodne traktowanie przez strażników oraz skrócenie wyroku, informuje naczelnika (Lewis Stone) o planach współwięźniów. Kiedy zakład ogarniają zamieszki, zostaje zabity, bodaj za karę. Morgan, któremu już wcześniej udało się nawiać, ale wnet go złapano i ponownie osadzono, w trakcie rozruchów ratuje nie tylko innych skazańców, ale również kierownika jednostki. W nagrodę dostaje akt łaski. Gdy opuszcza ciupę, przed bramą czeka na niego Anne (Leila Hyams), siostra Kenta poznana przezeń wcześniej.
Wbrew pozorom to nie specjalizujące się w latach trzydziestych w kinie kryminalnym i gangsterskim studio Warner Bros. wyprodukowało „Szary dom” (1930) w reżyserii George’a W. Hilla, ale należąca do magnata prasowego Williama Randolpha Hearsta niewielka wytwórnia Cosmopolitan Productions. Tuż po premierze film zgarnął szalenie pozytywne recenzje. Wielu krytyków wprost uznało go za najlepszy obraz sezonu, z kolei dystrybuująca go firma MGM odnotowała ogromne zyski napływające z kas biletowych. „Szary dom” nominowano do czterech Oscarów, w tym także w najważniejszej kategorii. Z listopadowej gali ze statuetkami wyszły dwie osoby: scenarzystka Frances Marion, prywatnie żona Hilla, oraz Douglas Shearer – mąż aktorki Normy Shearer – który wyniósł kino mówione na wyższy szczebel, kładąc nacisk na wyraziste efekty akustyczne w stylu odgłosów kroków maszerujących więźniów, słyszanych już w czołówce, będących niczym metronom albo – w znacznie większym stopniu – mająca prędzej czy później wybuchnąć tykająca bomba zegarowa (warto przy okazji zwrócić uwagę na po raz pierwszy aż tak sugestywne i powodujące dyskomfort zastosowanie dźwięków wydawanych przez karabiny maszynowe).
Film Hilla należy uznać za przełomowy również pod względem scenariusza, który odegrał decydującą rolę w definiowaniu konwencji kina więziennego. Wpływ „Szarego domu” na wiele późniejszych dzieł – od choćby „Brutalnej siły” (reż. Jules Dassin, 1947) przez „Ucieczkę z Alcatraz” (reż. Don Siegel, 1979) aż po „Skazanych na Shawshank” (reż. Frank Darabont, 1994) – jest nie do przecenienia. Wysiłek Marion, która udała się do sławetnego zakładu San Quentin w Kalifornii, by tam przeprowadzić serię wywiadów zarówno z personelem, jak i osadzonymi, zaowocował wiernym oddaniem realiów istniejących w miejscach odosobnienia, łącznie ze specyficzną atmosferą paranoi i używanym żargonem oraz ze swoistym kodeksem opartym na lojalności i zemście, jakim rządzą się skazani. Strzałem w dziesiątkę jest decyzja, by opowiadać historię z perspektywy zwykłego człowieka, takiego jak widz. To z punktu widzenia Kenta odbiorca dowiaduje się – w tym samym zresztą czasie, co on sam – czym jest więzienie, jak funkcjonuje, jaka obowiązuje w nim hierarchia, a więc z kim trzymać i kogo unikać.
Studio nie szczędziło wydatków na mise-en-scène, przez co również na tym poziomie „Szary dom” wypada znakomicie. Scenografia w stylu art déco, sprzęgnięta z minimalizmem i monotonną kolorystyką, odtwarza nastrój panujący za kratkami, wydobywając na powierzchnię anonimowość, uniformizację, dehumanizację, ciasnotę i przeludnienie (skojarzenia z „Metropolis” Fritza Langa z 1927 roku nie są bezpodstawne). Prowadzona przez Harolda Wenstroma kamera, co nie było znowuż częstą praktyką na tym etapie kina dźwiękowego, jest tu w ruchu, kadruje pod nietypowymi kątami, charakterystycznymi raczej dla epoki niemej (pojawiają się nawet jazdy oraz ujęcia z kranu). Światło jest raz naturalne, a zaraz potem niemal ekspresjonistyczne, co daje obraz żywy i surowy, niczym samo więzienie.
W tym pełnym porywających sekwencji, mocnych dialogów i znakomitej reżyserii oraz pracy kamery filmie twórcy przekonują, że system penitencjarny jest chory. Czy w takich warunkach możliwa jest resocjalizacja – zdaje się padać pytanie. Szczęśliwy finał sugeruje, że tak, ale może na wszelki wypadek nie ryzykować konfliktu z prawem. Jakże dobry utwór, zwłaszcza w porównaniu z o sześć tygodni późniejszym „Numbered Men” (1930) Mervyna LeRoya, w którym odsiadka przypomina raczej sielankowy klub dla dżentelmenów, a nie brutalną szkołę życia.

Szary dom (1930)
The Big House
COSMOPOLITAN PRODUCTIONS ● Reżyseria: George W. Hill ● Scenariusz: Frances Marion ● Wykonawcy: Chester Morris, Robert Montgomery, Wallace Beery, Leila Hyams i Lewis Stone.
📅 24 czerwca 1930 roku ● 87 minut