Burmistrz Central Parku
Urodzony w 1886 roku Al Jolson – a właściwie Asa Yoelson, litewski Żyd z pochodzenia – miał pięć lat, gdy wraz z rodziną trafił do Stanów Zjednoczonych. Jako dziecko śpiewał w nowojorskiej synagodze, gdzie jego ojciec był kantorem. Opuściwszy świątynię, rozpoczął karierę w show-biznesie: najpierw w cyrku, potem w wodewilu. Stamtąd trafił na Broadway i do radia. Występował w tak zwanych minstrel shows, widowiskach estradowych zapoczątkowanych w USA w XIX wieku, w których biali aktorzy z uczernionymi twarzami (makijaż typu blackface) imitowali afroamerykańskie pieśni i tańce, powielając tym samym szkodliwe stereotypy (choć z dzisiejszej perspektywy zakrawa to na paradoks, Jolson był zwolennikiem i propagatorem równości rasowej, czemu dawał wyraz, promując artystów o innym kolorze skóry).
Należał do najpopularniejszych i najlepiej opłacanych gwiazd epoki jazzu, gdy rozpoczął przygodę z X muzą. Unieśmiertelniła go główna rola w wyprodukowanym przez Warnerów „Śpiewaku jazzbandu” (reż. Alan Crosland, 1927), najwcześniejszym w dziejach filmie częściowo mówionym (part-talkie), gdzie wypowiedział kilka zdań, w tym słynne „Jeszcze niczego nie słyszeliście!”. Następnie pojawił się w „Śpiewającym błaźnie” (reż. Lloyd Bacon, 1928), jednym z największych hitów dekady, ale jego powodzenie zaczęło stopniowo spadać. W lata trzydzieste wszedł dwoma obrazami zrobionymi pod egidą studia Warner Bros. – chodzi o „Mammy” (reż. Michael Curtiz, 1930) oraz „Big Boya” (reż. Alan Crosland, 1930) – po czym zniknął z ekranów. Wrócił dopiero w 1933 roku za sprawą „Serca włóczęgi”, które wyreżyserował – zastępując niezadowolonego ze współpracy z Jolsonem Harry’ego d’Abbadiego d’Arrasta – Lewis Milestone, wtedy świeżo po realizacji przeciętnego „Grzechu” (1932).
Tramp Bumper (Jolson), nieformalny burmistrz Central Parku, uratowawszy niegdyś życie Johnowi Hastingsowi (Frank Morgan), włodarzowi Nowego Jorku, cieszy się względami polityka, który co jakiś czas zaprasza go na obiad do luksusowej restauracji. Hastings nie może się nadziwić, że inteligentnego Bumpera satysfakcjonuje byt pod gołym niebem, ale jako że ma swoje problemy, nie naciska na przyjaciela. Tak się składa, że właśnie rozstał się z June Marcher (Madge Evans), uprzednio zarzucając jej zdradę. Zrozpaczona kobieta próbuje popełnić samobójstwo, ale przed śmiercią ratuje ją Bumper. Wnet okazuje się, że skacząc z mostu do rzeki, June straciła pamięć. Włóczykij wynajmuje jej mieszkanie. By móc je opłacić, prosi rządcę miasta o pracę. Kiedy młodzi zakochują się w sobie, tułacz orientuje się, kim tak naprawdę jest tajemnicza piękność. Bumper aranżuje spotkanie panny Marcher z Hastingsem, podczas którego dziewczyna odzyskuje wspomnienia. Nie rozpoznaje natomiast swego wybawcy, w związku z czym ten wraca na stare śmieci.
Jolson podpisał kontrakt z United Artists na trzy filmy. „Serce włóczęgi” miało być pierwszym z nich, lecz koniec końców powstało jako jedyne. Powód? Dzieło kosztowało, bagatela, 1,25 miliona dolarów, które niemal w całości poszły w błoto. Na seansach świeciło pustkami. Wprawdzie na tak newralgicznym etapie Wielkiego Kryzysu marnotrawstwo na taką skalę było nie do pomyślenia, ale skoro mleko zdążyło się rozlać, to odpowiedzialny za przedsiębiorstwo Joseph Schenck nie zamierzał wycofywać się z projektu. Skąd w ogóle tak wysoki budżet? Ano stąd, że materiał kręcono w zasadzie kilkakrotnie. Trzeba było chociażby powtórzyć wszystkie sceny z burmistrzem, w którego wstępnie wcielał się Roland Young (aktor, zachorowawszy na finiszu procesu zdjęciowego, udał się na urlop, zmuszając ekipę do zastąpienia go Morganem).
Inną komplikację stanowiły piosenki przygotowane do filmu przez Irvinga Caesara, które – mówiąc wprost – nie podobały się ani widowni uczestniczącej w pokazach testowych, ani Schenckowi. Moguł podziękował Caesarowi, a na jego miejsce zatrudnił kompozytora Richarda Rodgersa i tekściarza Lorenza Harta, którzy dopiero co odnieśli nie lada sukces, tworząc muzykę i słowa do „Kochaj mnie dziś” (reż. Rouben Mamoulian, 1932). Decyzja była strzałem w dziesiątkę. Abstrahując bowiem od jakości samej anegdoty – opartej na historii autorstwa Bena Hechta – trzeba przyznać, że utwory duetu, na czele z kawałkiem „You Are Too Beautiful” bronią się zarówno melodyjnością, jak i liryzmem. Bohaterowie wyrażają siebie za pomocą rymowanego śpiewu (dialogi artykułowane w tradycyjny sposób ograniczone są do minimum), więc nic dziwnego, że odpowiedni podkład był na wagę złota.
„Serce włóczęgi” – jak donosił Jerzy Toeplitz na łamach „Kuriera Polskiego” – to „apologia życia amerykańskiego trampa”. Wskazuje na to oryginalny tytuł filmu – „Hallelujah, I’m a Bum” – z którego wprost wynika, że protagonista dopóty jest szczęśliwy, dopóki może próżnować, nie martwiąc się o pieniądze. Ten socjalista wśród żebraków – pomiędzy nimi jest ponadto grany przez komika Harry’ego Langdona zamiatacz ulic, człowiek nieznoszący plutokracji – dzieli się tym, co ma, nawet dziewczyną, którą kocha. W przerażająco smutnym finale Bumper rozstaje się z June. Biedak nie może być z bogaczką. Może właśnie z tego względu publiczność szerokim łukiem omijała sprawnie zainscenizowany film Milestone’a (to wszak gość od „Na Zachodzie bez zmian” z 1930 roku!), gdyż odzierał cierpiących z powodu ekonomicznej depresji ludzi z wszelkich złudzeń.

Serce włóczęgi (1933)
Hallelujah, I’m a Bum
UNITED ARTISTS ● Reżyseria: Lewis Milestone ● Scenariusz: S. N. Behrman ● Wykonawcy: Al Jolson, Madge Evans, Frank Morgan, Harry Langdon, Chester Conklin, Edgar Connor, Tyler Brooke, Louise Carver, Dorothea Wolbert i Tammany Young.
📅 3 lutego 1933 roku ● 82 minuty