Kraina miłości
Preston Sturges zawsze marzył o zostaniu dramaturgiem. Jego sen ziścił się w styczniu 1929 roku, gdy na Broadwayu wystawiono pierwszą napisaną przezeń sztukę. Wprawdzie „The Guinea Pig” zagrano tylko kilkudziesięciokrotnie, ale spodobała się ona krytyce i widowni. Odzew, z jakim spotkał się sceniczny debiut Sturgesa, był jednakże niczym w porównaniu z tym, co stało się kilka miesięcy później, czyli we wrześniu tego samego roku, kiedy na nowojorskie deski trafiła trzyaktówka „Strictly Dishonorable” [w przyszłości zekranizowana dwukrotnie, najpierw przez Johna M. Stahla (1931), a potem przez Melvina Franka i Normana Panamę (1951)]. Spektakl był hitem! Publiczność miała okazję obejrzeć go aż 557 razy. Sturges, który do tej pory mierzył się z problemami finansowymi, wyszedł wreszcie na prostą.
Dobra passa skończyła się szybciej, niż twórca mógłby przypuszczać. Oto bowiem trzy kolejne utwory jego autorstwa były sromotnymi klęskami. Datowane na rok 1930 „Recapture” i „The Well of Romance” zaprezentowano odpowiednio dwadzieścia cztery i – uwaga! – osiem razy. Dłużej na afiszu utrzymało się będące mieszanką komedii i melodramatu „Child of Manhattan” z 1932 roku (przedstawiono je niespełna dziewięćdziesięciokrotnie), lecz brutalne recenzje przyczyniły się do tego, że rozczarowany Sturges ponownie znalazł się na dnie. By się odeń odbić, pożyczył od swych chlebodawców 2 tysiące dolarów, rezygnując przy tym z potencjalnych udziałów w zyskach ze sprzedaży praw do ekranizacji sztuki. Pech chciał, że bajecznie bogaci producenci – Peggy Fears i A. C. Blumenthal (prywatnie połączeni węzłem małżeńskim) – zawarli z prowadzącym wytwórnię Columbia Pictures Harrym Cohnem transakcję opiewającą na kwotę 40 tysięcy dolarów, z których architekt teatralnego oryginału nie zobaczył ani centa. Jakby tego było mało, adaptacja powstała całkowicie z wyłączeniem Sturgesa. Scenariusz do „Dziecka Manhattanu” (1933) – w międzywojniu wyświetlanego w polskich kinach jako „Fortancerka” – napisała Gertrude Purcell, uprzednio odpowiedzialna między innymi za skrypt „Honorowych kochanków” (1931) Dorothy Arzner, za kamerą zaś stanął wyrobnik Edward Buzzell.
Wdowiec i multimilioner Paul Vanderkill (John Boles), namówiony przez zaniepokojoną ciotkę (Clara Blandick), udaje się do dzierżawionego przez należącą doń agencję nieruchomości lokalu, by dowiedzieć się, czy organizowane w nim zabawy nie są przypadkiem wylęgarnią grzechu. Na miejscu, znanym jako Loveland, nawiązuje kontakt z pracującą jako fordanserka za kupony [więcej na temat tej popularnej w dobie Wielkiego Kryzysu aktywności można przeczytać w opracowaniu filmu „Taniec za dziesiątaka” (reż. Lionel Barrymore, 1931)] Madeleine McGonegle (Nancy Carroll; aktorka, co ciekawe, uczestnicząca w odbywającej się 1 marca 1932 roku w nowojorskim Fulton Theatre premierze „Child of Manhattan”), w której szybko się zakochuje.
Dziewczyna, nieświadoma początkowo tego, z jakim krezusem się zadaje, wikła się z nim w romans, który oboje – ze względu na fakt, iż Paul nie chce, by podejmowane przez niego wybory odbiły się negatywnie na życiu jego córki – postanawiają utrzymać w tajemnicy. Sprawy komplikują się, gdy Madeleine zachodzi w nieplanowaną ciążę. Vanderkill, oczywiście w sekrecie przed całym światem, decyduje się ożenić z panną McGonegle, aby dać swoje nazwisko spodziewanemu dziecku. Kiedy podczas porodu niemowlę umiera, zrozpaczona Madeleine wyjeżdża do Meksyku, aby za granicą – wierząc, że Paul poślubił ją wyłącznie z uwagi na spłodzone potomstwo – oficjalnie rozejść się z mężem. Tam wpada na dawno niewidzianego Panamę Kelly’ego (Buck Jones), który już kiedyś prosił ją o rękę. Kobieta, uzyskawszy rozwód, przyjmuje oświadczyny chłopaka, ponieważ tylko w ten sposób może zrezygnować z alimentów wynegocjowanych przez jej nadgorliwego prawnika (Luis Alberni). Vanderkill natomiast, odnalazłszy Madeleine, przybywa do Ameryki Północnej, by wyznać byłej już żonie miłość. Para pobiera się powtórnie.
„Dziecko Manhattanu” zostało przyjęte w Stanach Zjednoczonych z obojętnością (nic dziwnego – Buzzell ani na moment nie pozwala widzowi zapomnieć, że anegdota ma sceniczny rodowód). Co innego w Polsce. Nad Wisłą opowieść o fordanserce, która „wyrzekła się własnego szczęścia dla honoru ukochanego mężczyzny”, jak głosił kolportowany w kinach program, odebrano nad wyraz entuzjastycznie. Prasa piała z zachwytu, skupiając się zarówno na dostarczanych przez obraz wzruszeniach, jak i na wspaniałym występie wypożyczonej z Paramountu Carroll (wkrótce potem artystka, nie mogąc liczyć na odnowienie kontraktu z macierzystym studiem, zawarła umowę właśnie z Columbią). Aktorka, znana, ot, choćby, z „Upalnej soboty” (reż. William A. Seiter, 1932), gdzie wcieliła się w dość podobną postać, uczyniła z Madeleine protagonistkę o „czystych i szlachetnych intencjach”, której nie da się kupić. Owszem, mająca irlandzkie korzenie i posługująca się specyficznym akcentem panna McGonegle przyjmuje podarki od Vanderkilla – i to ku niezadowoleniu swej matki (Jane Darwell) – ale robi to, gdyż wie, ile radości ich dawanie przynosi Paulowi (co ważne, bohater, w przeciwieństwie do wielu mężczyzn z wydawanych w podobnym okresie filmów, nie jest drapieżnikiem, a przyzwoitym facetem). Mimo iż „Dziecko Manhattanu” to dość udane dzieło, cierpi na pewien problem. Bywa mianowicie na wskroś seksistowskie, zwłaszcza wtedy, gdy Bogu ducha winna Madeleine przeprasza Paula za to, że nie uważała i zaszła w ciążę, która może zaszkodzić jego reputacji.
Dziecko Manhattanu (1933)
Child of Manhattan
COLUMBIA PICTURES ● Reżyseria: Edward Buzzell ● Scenariusz: Gertrude Purcell ● Wykonawcy: Nancy Carroll, John Boles, Buck Jones, Jessie Ralph, Clara Blandick, Luis Alberni, Warburton Gamble i Jane Darwell.
📅 4 lutego 1933 roku ● 70 minut