Wyrwana z zaułka

Urodzona w 1903 roku Viña Delmar miała dwadzieścia pięć lat, gdy za sprawą książki „Bad Girl” usłyszała o niej cała Ameryka. Kontrowersyjną powieść, obfitującą w wątki koncentrujące się na przedmałżeńskim seksie, niechcianej ciąży i porodzie – a więc tematach, które nawet z punktu widzenia kina przedkodeksowego uchodziły za, mówiąc oględnie, problematyczne – zekranizował Frank Borzage. Jego „Zła dziewczyna” (1931) okazała się sukcesem tak oszałamiającym – i to zarówno w sensie komercyjnym, jak i artystycznym (dwa Oscary, w tym dla najlepszego reżysera) – że już w kolejnym sezonie (gala rozdania nagród odbyła się w listopadzie 1932 roku) prozę Delmar przeniesiono na ekran trzykrotnie, czyniąc z pisarki prawdziwą gwiazdę (fakt, że w jednym z tych przypadków jej nazwisko znalazło się w czołówce nad tytułem, mówi w zasadzie wszystko).

Jako pierwsze po twórczość artystki sięgnęło studio Paramount Pictures, które prawa do adaptacji opublikowanego w 1928 roku opowiadania „Pick-up” zdążyło zabezpieczyć, zanim uczyniła to jakakolwiek inna wytwórnia (a chętnych oczywiście nie brakowało). Wciąż jeszcze zawiadujący pionem produkcji Paramountu B. P. Schulberg realizację filmu „Odmęt ulicy” (1933) zlecił Marionowi Geringowi, który dopiero co zrobił „Madame Butterfly” (1932). Przed kamerą stanąć mieli – jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi (trudno wszak wyobrazić sobie tę właśnie dwójkę w tym konkretnym obrazie) – Carole Lombard i Gary Cooper, lecz wnet zostali zastąpieni przez Sylvię Sidney i George’a Rafta (dla niej było to trzecie z sześciu spotkań z Geringiem).

Mary Richards (Sidney), ksywka „Baby Face” (w recenzji zamieszczonej w „Kurierze Warszawskim” przetłumaczona bez ogródek jako „Mary z buzią dziecka”), wychodzi z więzienia. Spędziła w nim dwa lata, odbywając karę za udział w dokonanym przez jej męża Jima (William Harrigan) przekręcie, w wyniku którego ktoś popełnił samobójstwo. Nie mając grosza przy duszy, kobieta błąka się po miejskich zaułkach, z których wyrywa ją, początkowo nieskory do udzielenia pomocy, taksówkarz Harry Glynn (Raft). Taryfiarz daje jej dach nad głową i załatwia pracę w dyspozytorni. Para zakochuje się w sobie. Ona, używając imienia Molly i nie przyznając się ani do swej przeszłości, ani do tego, że Jim wciąż siedzi w ciupie, niczym dobra wróżka (to też określenie z przytaczanego artykułu) wspiera Harry’ego, który – dzięki uzbieranym uprzednio oszczędnościom – otwiera własny warsztat samochodowy.

Mężczyzna prosi partnerkę o rękę, lecz ona odrzuca jego oświadczyny, dając mu do zrozumienia, że niestety jest już mężatką. Jego to bynajmniej nie zraża. Oboje wiodą szczęśliwe życie bez ślubu, aż do chwili, gdy na horyzoncie pojawia się ekscentryczna dziedziczka Muriel Stevens (Lilian Bond). Harry traci dla niej głowę, zwłaszcza że milionerka dokłada wszelkich starań, by odbić go Mary. Pani Richards, skonsultowawszy się z prawnikiem, dowiaduje się, że może anulować małżeństwo z Jimem, gdyż ten kibluje już wystarczająco długo, by stan unieważnił ich związek. Kiedy Mary załatwia formalności i znów jest singielką, Glynn informuje ją, że odchodzi do Muriel. Ku jego zaskoczeniu Stevensówna wyśmiewa jego pomysł i odprawia go z kwitkiem. W międzyczasie Jim ucieka zza krat i zjawia się w domu Mary, by rozprawić się i z nią, i z Harrym. Ona, chcąc chronić ukochanego, wyjeżdża z byłym, po czym wzywa policję. Sęk w tym, że gliniarze przymykają nie tylko jej eks, ale i ją. Glynn wynajmuje najbardziej wykwalifikowanego prawnika, żeby odeprzeć ataki prokuratury. Gdy Mary znów jest wolna, Harry podjeżdża pod sąd taksówką i ponownie wyrywa ją z odmętu ulicy.

Sidney, jak mało która aktorka w Hollywood lat trzydziestych, idealnie nadawała się do grania ofiar. Predysponowały ją do tego jej duże oczy, które – jak to określiła na łamach „Kina, Tygodnika Ilustrowanego” prawdopodobnie Stefania Heymanowa (podpisująca się inicjałami St. H.) – „uśmiechały się, zanim jeszcze uczyniły to usta, zapalały się nagle i gasły, odbijając momentalnie każde wrażenie i będąc prawdziwym «zwierciadłem duszy»”. We wcześniejszych filmach z jej udziałem interpretowane przez nią bohaterki zawodzili mężczyźni (vide: „Tragedia amerykańska” Josefa von Sternberga z 1931 roku czy „Blaski i cienie miłości” Dorothy Arzner z roku 1932). W „Odmęcie ulicy” robią to i faceci – nie tylko Jim, ale przecież także Harry, który może i nie wykorzystuje jej seksualnie, lecz porzuca, gdy poznaje inną, nie bacząc na uczucie, jakim darzy go Mary – i system, bez przerwy traktując ją tak, jakby była wspólniczką kryminalisty. Protagonistka, przeszedłszy „cierniową drogę życia” (to określenie użyte przez Sidney w jednym z wywiadów), znajduje wreszcie spokój, na jaki zawsze zasługiwała. Harry odzyskuje grunt pod nogami, by w finale powtórnie wziąć Mary na przejażdżkę. Klamra pięknie się zamyka, ale tym razem taksówkarz nie przyjmuje już roli zbawcy, ale odpłaca się za miłość, jaką został opromieniony.

Odmęt ulicy (1933)

Pick-up

PARAMOUNT PICTURES ● Reżyseria: Marion Gering ● Scenariusz: S. K. Lauren i Agnes Brand Leahy ● Wykonawcy: Sylvia Sidney, George Raft, William Harrigan, Lilian Bond, Clarence Wilson, George Meeker i Louise Beavers.

📅 24 marca 1933 roku ● 76 minut