Odwaga zwycięża śmierć

Zrealizowawszy „Blaski i cienie miłości” (1932), Dorothy Arzner opuściła studio Paramount Pictures, w którym spędziła sześć lat – w tym czasie wyreżyserowała między innymi najwcześniejsze mówione dzieło wytwórni, czyli „Dzikie przyjęcie” (1929) – i, chcąc nie chcąc, przerzuciła się na niezależność. Do kolejnego projektu zwerbował ją zawiadujący przedsiębiorstwem RKO David O. Selznick, który – nie przepadając za dopiero co zakontraktowaną Katharine Hepburn – kuł żelazo, póki gorące, szukając dla aktorki, wtedy świeżo po debiucie w „Pozwie rozwodowym” (reż. George Cukor, 1932), nowego materiału.

Wybór padł na książkę brytyjskiego powieściopisarza Gilberta Frankaua. Z jej bohaterki – kierowczyni wyścigowej – uczyniono lotniczkę. Przeprowadzona przez Arzner i scenarzystkę Zoë Akins zmiana – inspirowana wyczynem Amy Johnson, która w 1930 roku, jako pierwsza kobieta w historii, dwupłatem pokonała samotnie trasę z Wielkiej Brytanii do Australii – była o tyle fortunna, że Ameryka wciąż fetowała sukces Amelii Earhart, to jest jej solowy przelot nad Oceanem Atlantyckim (dokonała tego 20 maja 1932 roku, na siedem miesięcy przed wejściem ekipy na plan). I choć o awiacji było w Stanach Zjednoczonych nad wyraz głośno, powstały w tych jakże sprzyjających warunkach „Christopher Strong” (1933) nie miał ani dobrej prasy, ani zadowalających wpływów z kas biletowych.

Na jednej z imprez, podczas której młodzież organizuje grę polegającą na niemalże niewykonalnym odnalezieniu wśród londyńskiej śmietanki kobiety i mężczyzny nigdy niemających romansu, poznają się osławiona pilotka Cynthia Darrington (Hepburn; w czołówce nad tytułem, a mowa przecież o jej drugim zaledwie filmie) oraz prominentny polityk Christopher Strong (Colin Clive), ludzie jawiący się jako osoby nieskażone grzechem cudzołóstwa. Pomimo tego że ona, na dobre i na złe, jak stwierdza, skupiona na biciu aeronautycznych wyników, nie ma głowy do miłostek, a on jest żonaty z Elaine (Billie Burke) i ma dorosłą córkę Monicę (Helen Chandler) – dziewczynę sypiającą skądinąd z zajętym typem imieniem Harry (Ralph Forbes) – to oboje mają się ku sobie i inicjują poważny flirt.

Miesiące mijają, a oni, wprawdzie zakochani, ale dręczeni coraz większymi wyrzutami sumienia (lecz zarazem nieświadomi tego, że Elaine wie o ich schadzkach), postanawiają zakończyć zbudowaną na kłamstwie relację. Rozstają się, po czym każde z nich udaje się w swoim kierunku. Cynthia bierze udział w powietrznym wyścigu dookoła kuli ziemskiej, który zresztą wygrywa; Christopher zaś rozwija parlamentarną karierę. Sęk w tym, że tęsknią za sobą. Spotykają się ponownie w Nowym Jorku. Spędziwszy razem upojną noc, Darringtonówna obiecuje Strongowi, że porzuci niebezpieczne zajęcie.

Wtem ich tajemnicę odkrywa Monica, poślubiona Harry’emu, który rozwiódł się dla niej, i spodziewająca się dziecka. Po konfrontacji z nią Cynthia, która – jak się okazuje – też jest w ciąży, decyduje się poprawić rekord globu w wysokości lotu. W tym celu, pożegnawszy się z Christopherem, wsiada do maszyny, a gdy osiąga odpowiedni pułap, zrzuca maskę tlenową i popełnia samobójstwo.

„Christopher Strong” jest trochę jak inny film, przy którym współpracowały Arzner i Akins, a mianowicie „Sarah i syn” (1930). Oba przypominają telenowelę o silnie melodramatycznym zabarwieniu i oba ogląda się opornie. W przypadku tego nowszego obrazu nie sposób przejść obojętnie obok trzech kwestii, które znacząco wpływają na negatywny odbiór całości. Pierwszym z tych czynników, pewnie najbanalniejszym, bo głęboko zakorzenionym w ówczesnym systemie hollywoodzkim, jest różnica wieku pomiędzy bohaterami. Otóż urodzony w 1900 roku Clive występuje tu jako ojciec bohaterki, w którą wciela się raptem o sześć lat młodsza od niego Chandler (Hepburn – żeby było ciekawiej – przyszła na świat w roku 1907). Dla współczesnego widza, nieobytego z twarzą rzeczonego aktora – znanego głównie dzięki roli Henry’ego Frankensteina z horroru z 1931 roku w reżyserii Jamesa Whale’a, a zatem fenomenu kojarzonego nade wszystko nie tyle z postacią doktora, co z Monstrum interpretowanym przez Borisa Karloffa – może to być zaiste konfundujący angaż.

Następną kwestią, także związaną z Clive’em, jest to, że trudno zaakceptować sytuację, w której w granym przezeń mężczyźnie, zwyczajnie nijakim, przynajmniej na ekranie (a i tak – z niejasnych przyczyn – dającym tytuł utworowi), zakochuje się kobieta o twarzy i temperamencie Hepburn (jej Cynthia to wolna dusza, pani własnego losu, figura wyróżniająca się na tle i tak już przecież ekstrawaganckiego towarzystwa). To natomiast prowadzi do ostatniego aspektu, czyli samej puenty, krzywdzącej dla Darringtonówny, która odbiera sobie życie, rozwiązując za Christophera jego problem i przywracając status quo w tym zepsutym do cna środowisku, ale rezygnując ze szczęścia i autonomii.

Wydawać, by się mogło, że duet ArznerHepburn był kombinacją idealną. Wszak obie wyemancypowane, przełamujące stereotypy w skostniałym i rządzonym przez mężczyzn Hollywood, a do tego noszące spodnie. Nic bardziej mylnego. To nie była udana kolaboracja. Panie się nie dogadywały. Najwyraźniej były zbyt silnymi osobowościami. Gdy więc Arzner otrzymała propozycję wyreżyserowania „Porannej chwały” (1933) z Hepburn w roli głównej, odmówiła. Zastąpił ją Lowell Sherman i tak poprowadził aktorkę, że ta dostała za swój występ Oscara.

Christopher Strong (1933)

Christopher Strong

RKO PICTURES ● Reżyseria: Dorothy Arzner ● Scenariusz: Zoë Akins ● Wykonawcy: Katharine Hepburn, Colin Clive, Billie Burke, Helen Chandler, Ralph Forbes, Irene Browne, Jack La Rue i Desmond Roberts.

📅 31 marca 1933 roku ● 78 minut