Chłopięctwo
Doktor Herbert Skinner (Willard Robertson) i jego żona Ellen (Enid Bennett; niespokrewniona z aktorkami Constance i Joan), zabraniają swemu synowi Skippy’emu (Jackie Cooper) zapuszczać się na drugą stronę torów, gdzie rozciąga się pełna choróbsk i oprychów dzielnica biedoty. Mogą sobie gadać – rezolutny nicpoń i tak ich nie słucha. Do slumsów udaje się wraz z Sidneyem (Jackie Searl) i Eloise (Mitzi Green). Tam poznaje Sooky’ego Wayne’a (Robert Coogan; młodszy brat Jackiego, znanego z tytułowej roli w „Brzdącu” Charliego Chaplina z 1921 roku), którego broni przed łobuzem Harleyem Nubbinsem (Donald Haines). Skippy i Sooky wnet się zaprzyjaźniają. Podczas zabawy Harley rozbija szybę w samochodzie swego ojca, winą obarczając chłopców. Pracujący jako hycel pan Nubbins (Jack Rube Clifford), chcąc ukarać gagatków, zabiera Sooky’emu psa, na którego rodzina nie posiada zezwolenia. Zastrzega, że odda zwierzę, gdy ci zrekompensują straty. Młokosy otwierają skarbonkę Skippy’ego i przynoszą mężczyźnie 3 dolary, lecz ten bierze je wyłącznie na poczet zniszczeń auta. Skippy i Sooky postanawiają zarobić taką samą kwotę, handlując lemoniadą, nosząc butelki do skupu i organizując prowizoryczne – choć biletowane – przedstawienie. Gdy udaje im się uzbierać pieniądze, okazuje się, że rakarz – zgodnie zresztą z prawem – zastrzelił psinę. Skippy oskarża swego ojca, gdyż to on jest kierownikiem lokalnego wydziału zdrowia. Herbert, gryziony wyrzutami sumienia, kupuje synowi rower, który ten zamienia na czworonoga Eloise i wręcza go Sooky’emu. Doktor Skinner tymczasem daje Wayne’owi jeszcze jednego, tym razem licencjonowanego psa, po czym obiecuje, że slumsy nie zostaną – jak wstępnie planowano – zniszczone.
Ameryka czekała na ten film. „Skippy” (1931) w reżyserii Normana Tauroga powstał bowiem na podstawie szalenie popularnych pasków komiksowych (później przekształconych w powieść, a nawet w słuchowisko radiowe) autorstwa Percy’ego Crosby’ego. Zadebiutowały one w 1923 roku na łamach magazynu „Life”, zaś w latach 1925-1945 dystrybuowało je – w różnych czasopismach – należące do Williama Randolpha Hearsta konsorcjum prasowe King Features Syndicate. Rysunkowa opowieść, która wpływ miała między innymi na powstanie czterokadrowej serii „Fistaszki” Charlesa M. Schulza, była tak uwielbiana na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, że pociągnęła za sobą cały szereg towarów związanych z marką (co znamienne, ukazujące się od 1932 roku i sprzedawane do dziś masło orzechowe o nazwie Skippy należało do wyrobów mających największe wzięcie, lecz jako jedyne nie doczekało się autoryzacji ilustratora; jego producent natomiast nie musiał długo wypatrywać pozwu sądowego).
Gdy studio Paramount Pictures ogłosiło, że zrealizuje film bazujący na obrazkowych historyjkach o chłopcu ubranym w koszulę z za dużym kołnierzykiem, pod krawatem i w kapelutku na głowie, który z psotnika kradnącego owoce ze straganów w oka mgnieniu przekształca się w mruka pomstującego na rodziców i świat dorosłych lub smutasa kontemplującego zjawisko śmierci, czytelnicy zastanawiali się, czyją twarz będzie miał jeden z ich ulubionych bohaterów (co ciekawe, ani matki, ani ojca nie gra tu nikt z nazwiskiem mogącym pojawić się nad tytułem). Przesłuchano setki kandydatów. Wybór padł na Jackiego Coopera, członka klanu urwisów Hala Roacha (mowa o serii „Our Gang”), który nie dość, że stał się pierwszą dziecięcą gwiazdą brudnej dekady, to jeszcze – i to aż do teraz! – pozostaje najmłodszym aktorem nominowanym do nagrody Akademii za rolę wiodącą (miał wówczas dokładnie dziewięć lat i dwadzieścia dni). Choć jego występ faktycznie robi wrażenie, głównie z uwagi na prezentowane przez niego luz i naturalność, to udział w przedsięwzięciu był drogą przez mękę. Nagrodzony Oscarem za reżyserię „Skippy’ego” Taurog – prywatnie wujek Coopera, ale i despota wyładowujący gniew na dzieciach – chcąc w kluczowym momencie doprowadzić do płaczu swego wykonawcę, straszył go, mówiąc, że naprawdę zabije należącego doń psa (inna sprawa, że obecna na planie zdjęciowym babcia Jackiego policzkowała go niemal za każdym razem, gdy spaprał ujęcie; tylko matka potrafiła ze spokojem wytłumaczyć mu istotę danej sceny, rozkładając ją na czynniki pierwsze, zwłaszcza tę, w której bohater gorliwie modli się, prosząc Boga o to, by Sooky nie umierał, co zostaje skontrastowane z wcześniejszym klepaniem pacierza przed snem).
„Skippy” dobrze wypada jako kino familijne pokazujące widzowi, zwłaszcza będącemu podrostkiem, wartość pieniądza („Trzy dolce to tyle co nic, ale dla dziecka to bardzo dużo”) oraz klasowe bariery, które da się przezwyciężyć dzięki byciu przyzwoitym. „Czy trzeba burzyć domy, by pozbyć się zarazków?” – pyta uroczo naiwny Skippy swego odpowiedzialnego za cały proceder ojca, który slumsy wprost nazywa siedliskiem chorób.
Wizję małego miasteczka z amerykańskiego Środkowego Zachodu opowiadającą o chłopięcych latach doby Wielkiego Kryzysu, jakże jeszcze niewinnych, a już obarczonych realnymi problemami (bieda, groźba wysiedlenia, śmierć) doceniła zarówno publiczność, jak i krytyka, która uplasowała obraz wśród dziesięciu najlepszych tytułów sezonu. Choć Crosby, który z czasem w swych obrazkowych gawędach coraz więcej filozofował i rozprawiał o polityce, nie polubił „Skippy’ego”, pod koniec roku powstała – zrealizowana w tym samym składzie – kontynuacja, a mianowicie łzawy „Sooky” (1931).
Skippy (1931)
Skippy
PARAMOUNT PICTURES ● Reżyseria: Norman Taurog ● Scenariusz: Joseph L. Mankiewicz, Don Marquis, Norman Z. McLeod i Sam Mintz ● Wykonawcy: Jackie Cooper, Robert Coogan, Mitzi Green, Jackie Searl, Willard Robertson, Enid Bennett, Donald Haines i Jack Rube Clifford.
📅 25 kwietnia 1931 roku ● 85 minut