Na lekach
Kino o opioidach zwykle nie pozostawia żadnych złudzeń. Problem jego bohaterów – uzależnienie od leków przeciwbólowych – jest tak ogromny, że trudno im wyjść na prostą. Niezależnie od tego, czy pochodzą z porządnych domów (vide: „Powrót Bena” Petera Hedgesa z 2018 roku), czy są przedstawicielami tak zwanych białych śmieci (lub – jak proponuje w tytule swej głośnej książki J. D. Vance – bidoków), mieszkającymi na zgliszczach dawnej mocarności Ameryki (jak choćby w recenzowanej tu „Lorelei” Sabriny Doyle z 2020 roku), ich starania okazują się daremne, zaś autodestrukcyjny tryb postępowania prowadzi do upadku, tym cięższego, im w głębszy nałóg zdążyli popaść. Nie czeka na nich nic przyjemnego, przynajmniej nie na pierwszy rzut oka.
Na tym tle dość ostentacyjnie wyróżnia się „Dobra osoba” (2023), czwarty pełny metraż w reżyserskim dorobku Zacha Braffa, który na koncie ma między innymi głośny przed dwiema dekadami „Powrót do Garden State” (2004). W tym zrealizowanym w trakcie pandemii koronawirusa filmie pojawia się wreszcie światełko w tunelu („Czasami odnajdujemy nadzieję tam, gdzie zupełnie się jej nie spodziewaliśmy” – głosi jego slogan reklamowy). I choć droga do niego prowadząca zaiste jest wyboista, to nie sposób nie odnieść wrażenia, że protagonistce udaje się ją pokonać oraz – co bodaj najważniejsze w kontekście utworów o zabójczych pigułkach – wytrwać w zamiarze.
Zaczyna się na wskroś sielankowo. Oto zakochani w sobie po uszy Allison (Florence Pugh) i Nathan (Chinaza Uche) świętują swoje zaręczyny. Całe życie przed nimi – można by rzec. Niedoczekanie, albowiem już następna sekwencja wywraca świat tej pary do góry nogami. Krótka chwila nieuwagi sprawia, że prowadząca samochód Allison powoduje wypadek, w wyniku którego giną Molly i Jesse (Nichelle Hines i Toby Onwumere), jej przyszłe szwagrostwo.
Mija dwanaście miesięcy. Kobieta – wyszedłszy ze szpitala, gdzie wpadła w szpony środków uśmierzających cierpienie (na dzień dobry podano jej wszak morfinę), nie mogąc poradzić sobie z wyrzutami sumienia dręczącymi ją od momentu felernej kolizji – mieszka z niewylewającą za kołnierz i łykającą Xanax matką (Molly Shannon; znana z „Zawrotu głowy” Jeffa Baeny z 2022 roku), i choruje na depresję. Związek z Nathanem zawalił się jak domek z kart. Będąc na permanentnym głodzie narkotykowym, Allison decyduje się wreszcie wziąć udział w spotkaniu grupy wsparcia. Tam spotyka Daniela (Morgan Freeman), swego niedoszłego teścia, byłego policjanta i suchego od dekady alkoholika, który opiekuje się osieroconą wnuczką imieniem Ryan (Celeste O’Connor). Mężczyzna, choć obwinia Allison za śmierć córki, zbliża się do niej i postanawia jej pomóc.

Upraszczając nieco sprawę, filmy przyglądające się trawiącemu Stany Zjednoczone kryzysowi opioidowemu dzielą się na dwa rodzaje: te opowiadające o walce z systemem (na przykład dokument „Całe to piękno i krew” Laury Poitras z 2022 roku), a także te, które przybliżają widzowi to, co rzeczona machina – rozpędzana przez Sacklerów, klan odpowiedzialny za wprowadzenie na rynek silnie uzależniającego OxyContinu – wyrządziła ludziom. „Dobra osoba” należy do tej drugiej grupy, przedstawiając odbiorcy – w skalach mikro i makro – zniszczenia dokonane przez farmaceutyki doraźnie niwelujące ból (ale nie jego źródło!).
Jest tu kilka co najmniej scen, które doskonale oddają istotę problemu. W jednej z nich Allison, łaknąc kolejnej dawki substancji mającej poprawić jej kondycję psychofizyczną, umawia się na śniadanie z dawną koleżanką z pracy. Zanim doszło do wypadku, młoda kobieta była przedstawicielką handlową w produkującym Oxy koncernie Purdue Pharmie. Po co to spotkanie? Odpowiedź jest prosta. Allison, nie mogąc namówić żadnego ze znanych jej doktorów na wypisanie recepty, chce zaopatrzyć się w tabletki pod stołem. Gdy nawet szantaż nie działa, bohaterka rezygnuje. Tego samego nie można bynajmniej powiedzieć o jej determinacji. Tak się składa, że w innym epizodzie Allison natrafia w barze na znajomych ze szkoły. Od słowa do słowa rozmowa skręca na temat używek. Kiedy panowie nazywają ją ćpunką, ona zaprzecza. Ma się za lepszą. „To lek” – tłumaczy. „Nie, to heroina w ślicznym ubranku” – słyszy w ramach riposty. Gdy wreszcie przyznaje przed kolegami, że jest narkomanką (opioidy to zwykle tylko wstęp do jeszcze twardszych dragów), dostaje to, po co przyszła.
Przypadkowe wpadnięcie na Daniela, który nie może się pozbierać od śmierci córki – zwłaszcza że na głowie ma wychowanie nastoletniej buntowniczki Ryan – zmienia wszystko. W życiu obojga, a właściwie trojga. Mimo iż fundament tej relacji jest dość kruchy, to udręczone dusze jednoczą się, by wspólnie przejść przez czyściec. Choć do osiągnięcia zbawienia naprawdę kawał drogi, to warto podjąć wyzwanie.
Braff jest bardzo wyrozumiały dla kreślonych przez siebie postaci, spośród których każda mierzy się z własnymi demonami. Jego film jest zniuansowany, nieźle naszkicowany (co nie oznacza, że nie ma tu sekwencji nijak niepasującej do reszty, to jest nocnej eskapady do Nowego Jorku, w której uczestniczą Allison i Ryan), a ponadto utrzymany w pogodnym tonie, czasami wręcz optymistycznym czy komediowym. Już to czyni z „Dobrej osoby” pozycję wyjątkową na mapie konwencji dedykowanej kryzysowi opioidowemu.