Znokautowane serce

Występującej w nocnym klubie Fannie Field (Fanny Brice) wpada w oko Jerry Moore (Robert Armstrong), bokser opuszczony nie tylko przez szczęście, ale i przez promotora. Ponieważ nie ma szans na walkę, upija się co wieczór, aż któregoś razu, kompletnie już wstawiony, wdaje się w bójkę z aktualnym czempionem, McCloskeyem (G. Pat Collins), co kończy dlań nokautem. Zatroskana kobieta znajduje mu nowego menadżera – swego brata i prawnika o imieniu Henry (Harry Green). Jerry zaczyna intensywny trening, który owocuje pokonaniem adwersarza i odebraniem mu mistrzowskiego pasa. Wraz z sukcesem na horyzoncie pojawia się nowa kochanka, femme fatale o imieniu Lillian (Gertrude Astor), zmieniająca partnerów jak oni rękawice. Fannie, chcąc się zemścić, ustawia rewanż z McCloskeyem, dając osiłkowi cynk, by uderzał w świeżo zoperowany nos Jerry’ego. Pan Moore zostaje posłany na deski. Mężczyzna zarzuca pannie Field zdradę, ale – poznawszy jej motywy – wybacza wszystko. W tej potyczce zwycięża miłość!

Fanny Brice, aktorka, śpiewaczka i komiczka unieśmiertelniona przez Barbrę Streisand w musicalach „Zabawna dziewczyna” (reż. William Wyler, 1968) oraz „Zabawna dama” (reż. Herbert Ross, 1975), odkryta przez Florenza Ziegfelda, całymi latami występująca w jego słynnych broadwayowskich rewiach, była jedną z największych gwiazd estrady pierwszej połowy XX wieku. „Bądź sobą!” (1930)1 Thorntona Freelanda miał być jednym z dwóch filmów, jakie zakładał kontrakt podpisany z United Artists, ale okazał się taką klapą, że do realizacji następnego projektu nigdy nie doszło. Brice, choć w branży rozrywkowej uchodziła za wyjadaczkę, przyznała już po zakończeniu kariery, że nigdy nie lubiła obecności kamery; stąd też obrazy kinowe z jej udziałem należą do rzadkości i traktować je można jako ciekawostki urozmaicające bogaty życiorys.

Tytuł rzeczywiście był niewypałem, i to pomimo kilku bardzo dobrych utworów skomponowanych przez Ralpha Raingera do słów autorstwa Billy’ego Rose’a, prywatnie trzeciego męża Brice. Choć całość trwa zaledwie nieco ponad godzinę, znajduje się tu aż pięć numerów muzycznych, z czego jeden – „When a Woman Loves a Man”, znajdujący się na liście najbardziej znanych piosenek w repertuarze gwiazdy – wykonany zostaje dwukrotnie, w różnych aranżacjach, z których każda oddaje stan ducha bohaterki.

Protagonistka jawi się tu jako szalenie bystra kobieta, rzucająca ripostę za ripostą. Jak sama siebie określa, jest prężnie działającą bizneswoman. Co więc sprawia, że zakochuje się w głupkowatym i niewylewającym za kołnierz bokserze? Miłość najwyraźniej rzeczywiście jest ślepa, fabuła filmu zaś – absurdalna, stanowiąca pretekst do zaprezentowania najnowszych kawałków królujących później w radiu i na dansingach (na pierwszą listę przebojów, tę zaprezentowaną przez magazyn „Billboard” trzeba było poczekać jeszcze sześć lat). Gdyby nie będący klasycznym przykładem szczęśliwego zakończenia rodem z Hollywood finał, trudno w ogóle wychwycić fakt, iż bohaterka pała jakimkolwiek głębszym uczuciem do Jerry’ego. Skoro jednak niespodziewanie cierpi z powodu złamanego serca, nie ma powodu, by jej nie wierzyć. Na współczucie brakuje już czasu.

Moment, w jakim powstał film, to rozkwit nie tylko fal eteru, ale i boksu (jednej ze zwycięskich walk Jacka Dempseya, ówczesnego bożyszcza tłumów, słuchało w 1927 roku aż 40 milionów Amerykanów!). Pięściarze nie schodzili z czołówek gazet, ich pojawienie się w miejscu publicznym przyciągało wzrok i żywe reakcje zafascynowanych nimi kobiet. Aż trudno więc uwierzyć, że sceny na ringu zrealizowane są tu tak siermiężnie, tym bardziej, że zaledwie rok później na ekranach pojawią się „Światła wielkiego miasta” (1931) Charliego Chaplina (pomyśleć, że odpowiedzialny za zdjęcia Karl Struss nie był bynajmniej amatorem, a laureatem Oscara za „Wschód słońca” z 1927 roku w reżyserii Friedricha Wilhelma Murnaua).

„Bądź sobą!” przed całkowitym blamażem ratuje – poza kilkoma wpadającymi w ucho piosenkami Brice („Cooking Breakfast for the One I Love”) – Harry Green jako stereotypowo neurotyczny prawnik żydowskiego pochodzenia – być może prototyp wielu podobnych postaci – żartujący niepewnie z tego i owego, podający dialogi w ekspresowym tempie, co wcale nie było znowuż takie oczywiste na wczesnym etapie kina dźwiękowego. Chociaż tyle.

Bądź sobą! (1930)1

Be Yourself!

JOSEPH M. SCHENCK PRODUCTIONS ● Reżyseria: Thornton Freeland ● Scenariusz: Max Marcin i Thornton Freeland ● Wykonawcy: Fanny Brice, Robert Armstrong, Harry Green, G. Pat Collins i Gertrude Astor.

📅 8 lutego 1930 roku ● 65 minut

1 Polski tytuł nadany przeze mnie na potrzeby niniejszego cyklu.