Na macie z całym światem
Wprawdzie Anthony Robles (Jharrel Jerome) urodził się tylko z jedną nogą, ale niepełnosprawność nie powstrzymuje go przed spełnianiem marzeń i osiąganiem sukcesów. Nic zatem dziwnego, że zdobywszy mistrzostwo kraju na poziomie licealnym, ten pochodzący z Mesy w stanie Arizona zapaśnik liczy na to, że zostanie zrekrutowany przez Uniwersytet Stanu Iowa, na który trafiają najlepsi zawodnicy w USA. Upragniony list nie przychodzi. Nadciąga natomiast oferta z filadelfijskiego Drexela. Cztery lata czesnego, pokój, wyżywienie i stypendium. Pełen wypas. Cóż z tego, skoro uczelnia z siedzibą w Pensylwanii nie ma wśród swoich wychowanków żadnych czempionów, którymi – w przeciwieństwie do szkoły wyższej ze Środkowego Zachodu – mogłaby się pochwalić.
Mimo że bliscy sugerują Anthony’emu, by darowanemu koniowi w zęby nie zaglądał, on postanawia poczekać. Na próżno. Więcej propozycji nie dostaje. Mało tego. Gdy rodzina Roblesów popada w finansowe tarapaty, młodzian podejmuje decyzję, by nie wyjeżdżać i pomóc matce imieniem Judy (odarta z glamouru, a przez to trochę nieautentyczna, choć kreująca interesującą postać Jennifer Lopez). Chcąc trenować na lokalnym uniwerku, zobowiązany jest do wzięcia udziału w naborze. Prowadzący drużynę trener Shawn Charles (Don Cheadle) nie stosuje wobec niego żadnej taryfy ulgowej. Nie szkodzi. Anthony’emu nie zależy na tym, żeby traktować go pobłażliwie. Robles daje z siebie wszystko, a dzięki swej harówie i wytrwałości dochrapuje się miejsca w zespole. Czas na złoty medal na szczeblu akademickim. Aby go otrzymać, Anthony musi pokonać nie tylko rywala z Iowy, ale również prywatne demony uosabiane przez jego ojczyma Richa (Bobby Cannavale; znany między innymi z „Mojego syna Ezry” Tony’ego Goldwyna z 2023 roku).
„Niepowstrzymany” (2024) debiutującego za kamerą Williama Goldenberga, stałego współpracownika Bena Afflecka (za zmontowanie jego „Operacji Argo” z 2012 roku otrzymał Oscara), to kino sportowe całą gębą. Nie dość, że jego główny bohater ma na ścianie plakat „Rocky’ego” (reż. John G. Avildsen, 1976), to jeszcze – będąc na turnieju organizowanym w Mieście Braterskiej Miłości – wbiega, niczym bokser grany przez Sylvestra Stallone’a, po schodach prowadzących do Filadelfijskiego Muzeum Sztuki. Ten gest wiele mówi o Anthonym, który – podobnie jak Balboa – pretenduje do bycia najlepszym, mając przy okazji świadomość, że nikt na niego nie stawia. No, może z wyjątkiem przygotowującego go do juniorskich walk Bobby’ego Williamsa (Michael Peña) oraz wspominanej już matuli, która pragnie uchylić nieba swemu pierworodnemu. To ona jest wszak jego najwcześniejszą kibicką, gotową odpyskować i utrzeć nosa każdemu, kto odważy się posłać w kierunku jej chłopca bodaj jedno złe słowo. Taka fanka to skarb, zwłaszcza gdy od małego trzeba mierzyć się z brakiem kończyny, który wielu maluchów skutecznie zniechęciłby do podejmowania wysiłku fizycznego (nie sposób nie ubolewać nad tym, że Goldenberg nie przybliża widzowi genezy pasji Roblesa).

Choć, jako się rzekło, „Niepowstrzymany” jest na wskroś filmem sportowym, to oczywiście nie da się ukryć, że niczego nowego do konwencji nie wnosi, ale za to szereg schematów powiela (inna sprawa, że sekwencje zmagań pomiędzy zapaśnikami, na które składają się doskonale cięte ujęcia chwytów i rzutów, wyglądają wyborowo i zawierają w sobie – co być może zakrawa na paradoks w kontekście opartej na prawdziwych wydarzeniach i łatwej do przewidzenia historii – mnóstwo suspensu). W większym stopniu bowiem jest to utwór o ludziach i relacjach, jakie między nimi zachodzą (pewnym zaskoczeniem jest tu więc rezygnacja z wątku romantycznego, wybór stosunkowo rzadki w obrębie hollywoodzkiej Fabryki Snów).
Roblesowie są familią, jakich w Stanach Zjednoczonych sporo. Z klasy robotniczej, wielodzietną, bez przerwy borykającą się z problemami z pieniędzmi, korzystającą z serwowanych przez sklepy kuponów, siedzącą na beczce prochu. To rodzina zapomniana przez rządzących i poniewierana przez bankierów (akcja obrazu toczy się w znacznej mierze w 2008 roku, czyli w chwili wybuchu kryzysu ekonomicznego spowodowanego zapaścią na rynku pożyczek hipotecznych wysokiego ryzyka). Odrzuconą przez Anthony’ego ofertę traktują jak szalupę ratunkową, która tonie na ich oczach.
Roblesowie nieustannie walczą. Na macie, z innymi, ze sobą. Zatrudniony w więzieniu Rich zachowuje się w domu tak, jakby nigdy nie opuszczał zakładu karnego. To wilk w owczej skórze. Agresor. Żąda szacunku, nie dając nic w zamian. Dla Anthony’ego jest surowszy niż jego trenerzy, ostrzejszy niż jego przeciwnicy. Daje się we znaki bardziej niż niepełnosprawność. Odchodzi, po czym wraca. Wraca, żeby znowu zniknąć. To on – non stop rozprawiający o tym, jak ważne są dokonywane w życiu wybory, perorujący na temat tego, co jest istotą męskości – odpowiedzialny jest za kłopoty natury ekonomicznej. Judy, co znamienne, staje w jego obronie. Wie, że jest szorstki, że potrafi uderzyć, że sprawia ból, ale lepsza przynoszona przezeń wypłata niż manko w portfelu. Jeśli Anthony chce być mistrzem, musi najpierw położyć na łopatki ojczyma.
Goldenberg buduję tę opowieść niczym stary wyjadacz. Świetnie panuje zarówno nad narracją, zachęcając odbiorcę do kibicowania protagoniście, a w niektórych partiach zmuszając go nawet do uronienia łzy, jak i nad warstwą wizualną (owszem, przezroczystą, ale dzięki temu nieprzysłaniającą sedna). „Niepowstrzymanego” ogląda się dobrze, co nie zmienia faktu, że to laurka aż nadto chwilami sentymentalna, co potęguje podniosła muzyka ilustracyjna autorstwa Alexandre’a Desplata. Od samego początku projekcji wiadomo, jakiego seansu się spodziewać. I tak zaiste jest. Od zwycięstw przez porażki aż po finalny triumf. Przyzwoite kino, którego reżyser podchodzi do postaci z sercem na dłoni.