Dobić jeźdźca
Jackson Silva (Clifton Collins Jr.; aktor po raz pierwszy obsadzony w głównej roli) jest dżokejem z dziada pradziada. Jak sam zauważa, coraz częściej niedomaga. Nic dziwnego – ma już pięćdziesiątkę na karku, a to nie jest, z czego doskonale zdaje sobie sprawę, branża dla starych ludzi. Z trudem utrzymuje lejce i szpicrutę. Nie stać go na wizytę u lekarza, dlatego rady zasięga u znajomego weterynarza – wszak on też zna się na kościach. „Ile razy miałeś złamany kręgosłup?” – słyszy pytanie. „Ze trzy?” – odpowiada, choć nie jest do końca pewien. A zatem niewykluczone, że więcej.
Mężczyzna wciąż wierzy, że zostało mu jeszcze trochę czasu, by efektywnie ścigać się na torze, zwłaszcza że Ruth (Molly Parker), jego wieloletnia przyjaciółka i trenerka, kupiła właśnie nowego konia, ponadprzeciętnego, idealnego wręcz, „takiego, o którym nawet nie marzył, by go dosiąść”. Tylko oni dwoje dostrzegają potencjał w klaczy. To ich zdaniem urodzona czempionka. Przygotowując się do debiutanckiej gonitwy świeżo nabytej kobyły, Jackson wystawia swe rozpadające się ciało na ostateczną próbę. Wszystko po to, by schudnąć i nie dociążać niepotrzebnie zwierzęcia. Poza dość standardowymi ćwiczeniami głodzi się, wymusza wymioty, przesiaduje w saunie aż do nieprzytomności. Jego poczynania uważnie śledzi młody i obiecujący jeździec o imieniu Gabriel (Moises Arias), który ni stąd, ni zowąd zjawia się na terenie stajni zatrudniającej Jacksona, by wyznać mu, iż jest jego synem. „Nie mam ci nic do zaoferowania” – stwierdza Silva. To nie do końca prawda – może mu wszak przekazać wiedzę, którą zdobył na przestrzeni dekad. Jego doświadczenie jest tak bogate, że ma się czym podzielić.
„Dżokej” (2021) to skromny i szczery film zrealizowany przez wychowanego w hipicznej rodzinie Clinta Bentleya (jego ojciec uczestniczył w wyścigach konnych). To zatem historia opowiadana niemal z pierwszej ręki (w obsadzie znajduje się ponadto wielu profesjonalnych zawodników). Reżyser penetruje ten świat, ale nie skupia się na prestiżowych i mogących liczyć na ogólnokrajowe transmisje w telewizji torach w stylu kalifornijskiego Santa Anita Park czy ulokowanego w stanie Nowy Jork Saratoga Race Course, lecz na niewielkich obiektach, którym daleko od dużych pieniędzy i splendoru. To podrzędne ośrodki w Arizonie – dżokej, nawet jeśli wygra, nie zarabia tu kroci. Kumple Jacksona to zwykle starzy wyjadacze prowadzący rozmowy o tym, iż nic już nie jest takie samo. Z wyjątkiem kontuzji. Te zawsze były, są i będą podobne. Każdy z nich jeździ z jakimiś urazami, o których dyskutują na spotkaniach grupy wsparcia. A to bóle reumatyczne, a to pęknięte czaszki, złamane obojczyki i stłuczone kostki. Do tego dochodzi rosnące zagrożenie stwarzane przez młodzież, może jeszcze nieopierzoną, ale lepiej przygotowaną fizycznie (i nie chodzi wyłącznie o szybszy metabolizm).
„Raczej nie będzie lepiej” – mówi Jacksonowi lekarka, wzmagając jego strach przed przyszłością. Czy zdąży przekazać lejce kolejnemu pokoleniu? A może wcale nie chce takiego losu dla syna? Autor tworzy intymny portret środowiska tęskniącego za dawnym blaskiem (intymny do tego stopnia, że nawet – wydawać by się mogło – kluczowe dla anegdoty wyścigi konne kadrowane są na zbliżeniach). Zgromadzeni we wspólnych przestrzeniach dżokeje – w stajniach, szatniach i stołówkach – czekają w zasadzie na zbliżający się koniec, nie wiedząc nawet, czy to, co osiągnęli, to dużo, czy mało. Choć dali z siebie tak wiele, wcale nie są najlepsi. Każdy z nich jest już stracony. Czy ich również można dobić, skoro nie nadają się do uprawiania tego sportu? Nie ma tu zwrotów akcji. Sama fabuła również jest bardzo oszczędna. W filmie Bentleya liczy się przede wszystkim atmosfera, którą podbijają skąpane w promieniach zachodzącego słońca zdjęcia Adolpho Veloso, na myśl przywodzące dzieła Chloé Zhao: od – nomen omen – „Jeźdźca” (2017) po „Nomadland” (2020). Twórcy umieszczają w kadrze czarne sylwetki bohaterów, filmując je często od dołu i rozedrganą kamerą oraz wydobywając kontrast pomiędzy człowiekiem a otaczającą go naturą. Oto kino odchodzącej generacji przechodzącej kryzys wiary w siebie i we własne możliwości.