Orbitowanie

Urodzona w 1981 roku Annie Baker, amerykańska dramaturżka i wykładowczyni akademicka, laureatka Pulitzera za wystawianą na Off-Broadwayu sztukę „The Flick”, debiutuje jako scenarzystka i reżyserka filmem „Planeta Janet” (2023), dziełem zbudowanym na paradoksie, bo tyleż intrygującym, co zwyczajnie nudnym, męczącym i usypiającym, a więc zupełnie takim jak portretowane przez nią lato AD 1991.

Jedenastoletnia Lacy (Zoe Ziegler), mając dosyć wakacyjnego obozu, na który wysłano ją z rówieśnikami, dzwoni po posiłki. „Zabiję się, jeśli po mnie nie przyjedziesz” – informuje osobę po drugiej stronie słuchawki. Następnego ranka przed ośrodkiem czeka na nią matka imieniem Janet (Julianne Nicholson), a wraz z nią jej chłopak Wayne (Will Patton). Lacy jest niepocieszona. Owszem, spodziewała się kobiety, ale nie mężczyzny, którego otwarcie nie lubi. On też zresztą za nią nie przepada. Irytuje go nie tylko jej gadulstwo, które sprawia, że dokuczają mu migreny, ale również to, że dziewczynka wciąż zasypia z matulą.

Fakt, Lacy i Janet, która z dala od cywilizacji prowadzi gabinet akupunktury, są ze sobą blisko. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic złego – wszak nikomu krzywda się nie dzieje – ale na pewno nieco niepokojące jest to, że młódka nie potrafi nawiązać relacji z dziećmi w swoim wieku. Kiedy już udaje jej się stworzyć coś na wzór zalążka przyjaźni z Sequoią, graną przez Edie Moon Kearns córką Wayne’a, ten znika z życia Janet. Z koleżeństwa nici. Szkoda, zwłaszcza że czas spędzony przez bohaterki w świątyni konsumpcjonizmu, jaką jest centrum handlowe, to zdecydowanie najciekawszy i najenergiczniejszy epizod opowieści, ale taki obrót spraw nie powinien bynajmniej Lacy zastanawiać – to przecież ona nalegała, by mamusia rzuciła tego gościa.

Sęk w tym, że jak nie ten, to ktoś inny. Janet nie umie być sama. Przebywanie wyłącznie z Lacy to dla niej zdecydowanie za mało. Nic zatem dziwnego, że wnet na horyzoncie pojawia się Regina (Sophie Okonedo; znana choćby z recenzowanego tu „Raymonda i Raya” Rodrigo Garcíi z 2022 roku), jej dawna przyjaciółka, członkini artystycznego kolektywu funkcjonującego w ramach ruchu New Age, który – jak powtarza – wcale nie jest sektą. Kobieta wprowadza się do ulokowanego w środku lasu drewnianego domu Janet i Lacy, a jej temperament i witalność okazują się tym, co fascynuje nastolatkę. Rzecz w tym, że i ona się ulatnia. Miejsce Reginy zajmuje zaś jej były partner, czyli charyzmatyczny przywódca grupy imieniem Avi (Elias Koteas).

Tak oto kręcą się egzystencje matki i córki, dwóch ciał niebieskich na firmamencie kreślonym przez Baker. Janet – na co skądinąd wskazuje tytuł filmu – jest planetą, wokół której poruszają się różni ludzie. Na jej orbicie znajduje się również Lacy. To z perspektywy dziewczynki autorka przygląda się losom protagonistki, ale nie robi tego w konwencjonalny sposób. Mimo iż struktura jest linearna – całość podzielona została na cztery następujące po sobie rozdziały (ostatni z nich to zapowiedź jesieni) – to samą historię od tradycyjnej narracji dzielą lata świetlne. Poszczególne części to swego rodzaju impresje, na które składają się niezakorzenione w związku przyczynowo-skutkowym rozmowy, raz głębokie (jak na przykład wtedy, kiedy Lacy oznajmia Janet, że w zasadzie każda chwila jej dzieciństwa przypomina piekło, czy wówczas, gdy dziewczynka zastanawia się, jak zareagowałaby jej matka na wieść, że jest lesbijką), raz zupełnie pozbawione sensu, całkowicie o niczym i beznamiętne.

W tym właśnie tkwi problem utworu Baker. Wprawdzie „Planeta Janet” wygląda pięknie – odpowiedzialna za fotografię Maria von Hausswolf chwyta prowincję stanu Massachusetts zupełnie tak, jakby próbowała uwiecznić na filmie coś eterycznego i ulotnego (czyż lato i wakacje nie są czymś takim właśnie?) – ale zamknięta w tej anegdocie głębia jest szalenie płytka. Obraz Baker jest w gruncie rzeczy kolejnym przekazem o dojrzewaniu, po prostu kadrowanym inaczej i na zgoła odmiennych rejestrach opartym. Niewiele w nim jednak oryginalności. Całości brakuje pasji, którą miało w sobie, ot, choćby, „Aftersun” (reż. Charlotte Wells, 2022). Lato przemija. „Planeta Janet” na szczęście też.

Recenzja filmu Planeta Janet (Janet Planet); reż. Annie Baker; USA 2023; 113 minut