Igłą i nicią

Chicago, rok 1956. Leonard Burling (Mark Rylance), pochodzący z Anglii mistrz krawiectwa, prowadzi warsztat specjalizujący się w szyciu odzieży męskiej na zamówienie. Szkolił się przy prestiżowej londyńskiej Savile Row (to na tej ulicy odbył się głośny beatlesowski koncert na dachu; jej nazwa pochodzi od panieńskiego nazwiska hrabiny – uwaga! – Burlington). Ze stolicy Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych wyemigrował tuż po drugiej wojnie światowej, ponoć z powodu nastania mody na niebieskie dżinsy. Wziął ze sobą wyłącznie wysłużone nożyce. W Wietrznym Mieście, już od czasów prohibicji cieszącym się nie najlepszą sławą, odnalazł się jako profesjonalista tworzący garnitury na miarę dla – a jakżeby inaczej – lokalnych gangsterów.

Wśród jego klientów są członkowie rodziny Boyle’ów, rządzonej przez wyrozumiałego – przynajmniej na pierwszy rzut oka – Roya (Simon Russell Beale). Klan używa zakładu Leonarda jako swego rodzaju mafijnej dziupli. Znajdująca się na zapleczu skrzynka na listy służy familii jako narzędzie do komunikacji z resztą bandy. Wystarczy umieścić w niej przesyłkę, a już na pewno zgłoszą się po nią Richie (Dylan O’Brien), porywczy syn szefa, oraz drugi w kolejce do tronu, choć niespokrewniony z Boyle’ami Francis (Johnny Flynn). „Nie wszyscy nasi klienci są dżentelmenami” – mówi Burling swej asystentce imieniem Mable (Zoey Deutch; gwiazda „Prezentu od Tiffany’ego” Daryla Weina z 2022 roku), dziewczynie chcącej za wszelką cenę wyrwać się z Chicago. Do Londynu, do Rzymu, a może do Paryża, byle jak najdalej stąd (na razie może o tym co najwyżej pomarzyć, podróżując w myślach przy pomocy kolekcjonowanych i pochodzących z różnych zakątków świata szklanych kul).

Zoey Deutch i Mark Rylance w filmie "Skrytka" (reż. Graham Moore, 2022)

Nie powinno bynajmniej dziwić, że to właśnie u Leonarda zainstalowali się Boyle’owie. To bowiem mężczyzna całkowicie oddany swemu zawodowi, wykonywanemu przezeń z pasją i, co ważne, z wdziękiem. Odwiedzany przez rekieterów zachowuje się tak, jakby nic go nie interesowało. Jest niemal niewidzialny. Nie mówi za dużo, a gdy już się odzywa, to starannie dobiera słowa. Na nic nie zwraca uwagi. Nie podnosi głowy znad tkaniny. Po prostu pracuje. Odmierza, wykrawa i łączy skrawki materiału. „Każdy może przyszywać guziki i skracać spodnie” – stwierdza oburzony, gdy nazywa się go szwaczem. On jest nie tylko rzemieślnikiem, ale i filozofującym, posługującym się igłą i nicią artystą, tworzącym piękne, składające się dokładnie z trzydziestu ośmiu części dzieła sztuki, które następnie – przyodziane przez mniej lub bardziej szemranych jegomościów – zdefiniują noszące je osoby. O nim z kolei sporo mówi to, jak zachowuje się w swym studiu (znamienna jest scena, w której pedantycznie składa poszetki, podczas gdy Mable tę samą czynność wykonuje niedbale i w pośpiechu). Mógłby w ten sposób prowadzić ten biznes, gdyby nie zmieniająca w zasadzie wszystko sytuacja – oto Francis zostaje postrzelony w gangsterskich porachunkach, a na dodatek na jaw wychodzi informacja, że dowodzona przez pana Boyle’a ma kreta (nie mogło się w tym kontekście obyć bez obciążającej jednego z bohaterów taśmy, iście Hitchcockowskiego MacGuffina).

W „Skrytce” (2022), teatralnym – w dobrym tego słowa znaczeniu – i skromnym filmie wyreżyserowanym przez debiutującego za kamerą Grahama Moore’a, zdobywcę Oscara za scenariusz do „Gry tajemnic” (reż. Morten Tyldum, 2014), od pewnego momentu napięcie sięga zenitu, a śmierć w równym stopniu czyha na poszczególne postaci. Ogląda się to wybornie, gdyż jest to thriller zaiste szyty na miarę. W klaustrofobicznie zaaranżowanej i kadrowanej przestrzeni warsztatu krawieckiego autor precyzyjnie – niczym notabene jego bohater – kreśli fascynującą intrygę kryminalną. Sęk w tym, że ta – wraz z trzecim aktem i coraz to nowszymi zwrotami akcji – wytraca niestety impet.

„Prawdziwa perfekcja jest niemożliwa do osiągnięcia” – mówi w finale Leonard, który od samego początku, poprzez prowadzoną łagodnym głosem ponadkadrową narrację, zdradza widzowi tajniki swej profesji. Nie da się wykonać doskonałego garnituru. Ta przykra konstatacja nie wyklucza jednak tego, by maestrię próbować osiągnąć. Moore czerpie z tych prawideł całymi garściami, zupełnie tak, jakby chciał oprzeć anegdotę na podejściu Burlinga do szycia (oraz życia), lub jakby zdawał sobie sprawę z faktu, iż nawet jeśli kolejne zakończenia psują wcześniej uzyskany efekt, obnażając starannie dodane szwy, to przecież miejsca, w których zszyto nićmi kawałki materiału, są niezbędne na każdym ubraniu.

Recenzja filmu Skrytka (The Outfit); reż. Graham Moore; USA 2022; 105 minut