Jedność i zaufanie

Wiele stuleci temu Kumandra, fikcyjna kraina położona gdzieś w Azji Południowo-Wschodniej – o czym świadczą starannie odtworzone elementy krajobrazu, architektury, kostiumów, a nawet jedzenia – wyglądała zupełnie inaczej niż teraz. Była istnym rajem na ziemi. Ludzie trwali w pokoju i harmonii wespół ze smokami. Idylla utrzymywała się do czasu, aż okolice nawiedziła niszczycielska siła rozprzestrzeniająca się niczym pożar, plaga pochłaniająca wszelkie żywe istoty i zamieniająca je w kamień. By powstrzymać apokalipsę, magiczne stworzenia postanowiły scalić swe moce, dzięki którym smoczyca Sisu unicestwiła wroga. Udało się. Przemienieni powrócili do swych dawnych postaci, lecz nie obyło się bez innej ofiary. Smoki zniknęły. Po Sisu z kolei pozostał jedynie klejnot. Kumandra, zamiast się zjednoczyć, podzieliła się na pięć zwaśnionych klanów, z których każdy chciał za wszelką cenę zdobyć Smoczy Kamień. Kilka wieków później, w wyniku bratobójczej walki ostatnie źródło magii uległo zniszczeniu, zostało wykradzione, a jego odłamki rozproszyły się po odległych krańcach kraju. Destrukcyjna moc ponownie dała o sobie znać, przekształcając śmiertelników w głazy. Teraz Raya, wojownicza dziewczyna wywodząca się z rodu mającego pilnować minerału i obwiniająca się za to, do czego doszło, robi wszystko, by odnaleźć wciąż żyjącą – przynajmniej według legend – Sisu, odzyskać Smoczy Kamień i na powrót scalić lud.

Don Hall, wcześniej odpowiedzialny za realizację „Wielkiej Szóstki” (2014), oraz Carlos López Estrada, którego debiutanccy „Zaślepieni” (2018) wniosły powiew świeżości do gatunku kumpelskiej komedii, uzupełniając ją o znaczący komentarz społeczny, łączą siły, by wraz z animatorami ze studia Walta Disneya wykreować niezwykły świat złożony z azjatyckich wiosek oraz zapierających dech w piersiach rzek, lasów i pustkowi. „Raya i ostatni smok” (2021) to pierwszorzędna historia, kino familijne, na które składają się – jak często w przypadku tej konkretnej wytwórni bywa – niczym nieskrępowana rozrywka oraz przesłanie skłaniające do zatrzymania się i refleksji. Całość jest zarówno staromodna i wpisuje się w konwencję spod znaku tajemnic Indiany Jonesa, jak i nowoczesna, dotykając tematów ważkich i naglących w XXI wieku. Animacja tętni życiem (wystarczy rzut oka na włosy tytułowej protagonistki, by zachwycić się możliwościami współczesnej techniki), wszystko mieni się w kolorach nieodstających paletą od choćby pixarowskiego „Coco” (reż. Lee Unkrich, 2017), zaś zew przygody nie ustępuje temu, który towarzyszył wspaniałej „Vaianie” (reż. Ron Clements, John Musker, 2016).

Kadr z filmu "Raya i ostatni smok" (reż. Don Hall, Carlos López Estrada, 2021)

Główna bohaterka nie zakochuje się w księciu z bajki (brak romantycznego wątku to zresztą nie nowość w portfolio Disneya), ale działa. Nie czeka na wybudzenie ze snu przez pocałunek. Od samego początku jest aktywna, bierze sprawy w swoje ręce. Ma plan i nie waha się, by wprawić go w ruch. Walczy, nie tylko w przenośni, ale i dosłownie, mając z tyłu głowy słowa ojca o potrzebie zjednoczenia. Po drodze napotyka przeróżne przeszkody, ale i przyjaciół oraz sojuszników. Nigdy nie idzie sama. Wie, że stawką tych wydarzeń jest nie tylko przywrócenie do życia przemienionych w kamienie istot, ale również nadanie ich losom nowego kierunku. „Raya i ostatni smok” jest wyrazem tego, co Disney, będący dziś synonimem drapieżnego kapitalizmu, potrafi najlepiej: to opowieść z puentą, która bawiąc, uczy. Przesłanie nawołujące do integracji i solidarności w świecie skrajnej i wyniszczającej polaryzacji jest jak najbardziej trafne.

Czas bowiem zapomnieć o bolesnej przeszłości. Pora poszukać tego, co spaja, grzebiąc także w tym, co minione: we wspólnych legendach, mitach, podaniach, przodkach i systemach wartości. To dobry moment – przekonuje bohaterka, orientując się, że wcale nie o smoczą magię w tym wszystkim chodzi, a o zaufanie – by zawierzyć innym i zbudować wraz z nimi lepszą przyszłość. Może i brzmi to nieco utopijnie, ale trudno o lepsze medium niż film animowany, skierowany w znacznej mierze do najmłodszych widzów, aby mówić o konieczności zmian, także w kwestiach klimatycznych. Nie bez powodu to wody, źródła wszelkiego życia, boi się nawiedzająca krainę zaraza. Bardzo dobre kino o nacechowaniu feministycznym, z którego płynie lekcja jedności i ufności.

Recenzja filmu Raya i ostatni smok (Raya and the Last Dragon); reż. Don Hall, Carlos López Estrada; USA 2021; 107 minut