Wpatrzeni w gwiazdy
Z królewskiego pałacu przychodzi rozkaz, zgodnie z którym książę Albert (Rod La Rocque), miłośnik dobrej zabawy i łamacz niewieścich serc, ma się czym prędzej ustatkować i rozpocząć starania o rękę nastoletniej księżniczki Alexandry (Lillian Gish), córki owdowiałej arystokratki imieniem Beatrice (Marie Dressler). Pewna siebie dziewczyna daje dziedzicowi do zrozumienia, że żadnego aranżowanego ślubu nie będzie. Widząc, że podjęta przez pannę decyzja może raz na zawsze pogrzebać szanse rodziny na powrót do pierwszej klasy magnaterii, matka przekonuje ją, że nie tędy droga. Zaprasza na bal doktora Hallera (Conrad Nagel), nadwornego astronoma, by – opowiadając panience o gwiazdach – wzbudził zazdrość w Albercie i zmusił go do wytężenia umizgów. Coś tymczasem zaczyna iskrzyć pomiędzy uczonym a Alexandrą. Książę, zdawszy sobie sprawę, że jest już za późno na podobne słowa, na wszelki wypadek wyznaje miłość kobiecie, po czym wyjeżdża, by spełnić wolę ojca i ożenić się z inną. Księżniczkę niespodziewanie dosięga strzała Kupidyna – oho, i ona kocha Alberta! Odprawia Hallera i wraz ze swym lubym – który, jak na ironię, zrzeka się korony – ucieka w siną dal.
„Romantyczna noc” (1930)1 autorstwa Paula L. Steina, urodzonego w Wiedniu reżysera, pracującego najpierw w niemieckim, a potem w amerykańskim przemyśle kinematograficznym, to nie najwcześniejszy film na podstawie trójaktówki węgierskiego dramaturga Ferenca Molnára, najbardziej znanego ze sztuki „Liliom” (w 1930 roku zekranizowanej przez Franka Borzage’a, a potem, w 1934 roku, przez Fritza Langa podczas jego krótkiego pobytu we Francji). Pięć lat wcześniej, a więc w epoce niemej, zaadaptował ją Dimitri Buchowetzki, jednak na kartach historii zapisała się przede wszystkim iteracja z roku 1956 pod tytułem „Łabędź”, stworzona w Technicolorze przez Charlesa Vidora, do trójkąta miłosnego angażująca Grace Kelly, Aleca Guinnessa oraz Louisa Jourdana. We wszystkich wersjach historia jest z grubsza taka sama: Alexandra flirtuje z doktorem Hallerem, by zwrócić na siebie uwagę niezainteresowanego nią księcia Alberta. Tym, co wyróżnia film zrealizowany przez Steina, jest fakt, że to pierwszy występ mówiony w długiej karierze Lillian Gish, jednej z amerykańskich pionierek aktorstwa, w owym czasie rozpoznawalnej dzięki „Narodzinom narodu” (reż. David Wark Griffith, 1915) oraz „Wichrowi” (reż. Victor Sjöström, 1928), jej ostatniemu, jak się okazało, niememu przedsięwzięciu.
Zbliżająca się do czterdziestki Gish (!) gardziła techniczną przemianą zachodzącą na przełomie dekad w Hollywood, upatrując w nadejściu dźwięku gwoździa do trumny X muzy. Wierzyła w doskonałość kina pozbawionego słów. To nie tak, w przeciwieństwie do wielu innych gwiazd, że problem miała z samym odzywaniem się – wszak po ukończeniu „Romantycznej nocy” postanowiła wrócić do teatru, z którego trafiła niegdyś przed kamerę. W tym transgresyjnym momencie widziała raczej upadek czegoś cennego, prawdziwego i – jej zdaniem – jedynie słusznego. Nie dogadywała się ponadto ze Steinem, którego niekompetencję oraz „brak talentu, smaku i śmiałości” wytykała na każdym kroku. Gotowego filmu ponoć nigdy nie obejrzała, a szkoda, bo jej ocena nowej rzeczywistości była aż nadto surowa. W utworze, choć anegdota jest konwencjonalna i głupawa, wypadła znakomicie, dając się poznać jako aktorka obdarzona głosem silnym i delikatnym zarazem, z łatwością portretując bohaterkę subtelną, pełną blasku, niezależną i uroczą.
Reakcje krytyki w dniu premiery były mieszane. O ile niektórym nie podobała się sztuczność oraz sztywność obrazu, wynikające bodaj z tego, że to opowieść nijak niedostosowana do realiów Wielkiego Kryzysu, o tyle inni dostrzegli w dźwiękowym debiucie Gish elementy satysfakcjonujące, na czele z występem tejże. Chwalono ponadto rolę Marie Dressler – jakże inną tutaj niż na przykład w pochodzącej z tego samego roku przygnębiającej „Annie Christie” (reż. Clarence Brown, 1930) – chwilami przesadzoną czy wręcz nużącą, ale wciąż zabawną, łączącą w sposób wyważony komedię i dramat.
„Romantyczna noc” to rzecz całkiem przyzwoita, i to pomimo przeciętnej historii miłosnej. Kamera rusza się tu częściej niż w niejednym filmie z tego okresu. Na szczególne docenienie zasługuje subiektywizujące ujęcie imitujące punkt widzenia bohaterki – czyli tak zwane POV – w jakże smutnej scenie, w której biedny i zrozpaczony doktor Haller zaczyna powoli orientować się, że Alexandra wybierze Alberta. „Żegnaj, mała księżniczko” – rzuca, wiedząc, że ich związek mógł przetrwać jedynie pod osłoną nocy.

Romantyczna noc (1930)1
One Romantic Night
JOSEPH M. SCHENCK PRODUCTIONS ● Reżyseria: Paul L. Stein ● Scenariusz: Melville Baker i Maxwell Anderson ● Wykonawcy: Lillian Gish, Rod La Rocque, Conrad Nagel, Marie Dressler i O. P. Heggie.
📅 3 maja 1930 roku ● 73 minuty
1 Polski tytuł nadany przeze mnie na potrzeby niniejszego cyklu.