Dać szansę pokojowi
On – urodzony w 1940 roku brytyjski muzyk, kompozytor i autor tekstów, współzałożyciel grupy The Beatles, zespołu, który na pewnym etapie, przynajmniej jego zdaniem, popularniejszy był od Jezusa. Ona – starsza od niego o niemal dekadę japońska awangardzistka, która, przynajmniej zdaniem części fanów, doprowadziła do rozpadu wspomnianej kapeli z Liverpoolu. Poznali się w 1966 roku. Pobrali – trzy lata później.
John Lennon i Yoko Ono, duet wpisujący się w poczet najsłynniejszych, a zarazem najbardziej kontrowersyjnych par w dziejach popkultury. Idol milionów osób na całym globie i „najsłynniejsza nieznana artystka” (to przezeń ukute określenie). Wzbudzali skrajne emocje. Nie rozumiano ich i mitologizowano. Kochano i nienawidzono. Spotkali się po to, by rozpętać rewolucję opartą na miłości. Ich wspólne życie było nierozerwalnie połączone z polityką. Uprawiali sztukę, której celem było wsadzanie kija w mrowisko, niesienie nadziei i dawanie szansy pokojowi.
Ich relację – jej blaski i cienie, a także wpływ, jaki wywarła na świat – starają się uchwycić reżyser Kevin Macdonald (autor recenzowanego tu „Mauretańczyka” z 2021 roku) oraz jego współpracownik i montażysta Sam Rice-Edwards. „One to One: John i Yoko” (2024) tylko na pozór jest audiowizualnym sprawozdaniem z tytułowego występu, który odbył się 30 sierpnia 1972 roku w Madison Square Garden w Nowym Jorku. Jedyny pełnowymiarowy koncert, jaki Lennon zagrał po odejściu z Beatlesów – ten, w trakcie którego ubrany był w osławiony wojskowy mundur polowy i zaśpiewał, czerpiąc z metody pierwotnego krzyku wynalezionej przez Arthura Janova, przepełnioną bólem pieśń „Mother” – to wyłącznie pretekst do opowiedzenia zarówno o skomplikowanym uczuciu łączącym bohaterów utworu, jak i o historii Stanów Zjednoczonych.
Wykonawszy koronkową robotę w przeczesywaniu i zestawianiu ze sobą materiałów archiwalnych, Macdonald i Rice-Edwards portretują USA przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, które funkcjonują jako tło i dla związku, i dla coraz śmielszych poczynań stojących pośrodku anegdoty małżonków. Twórcy, niejako rozszerzając to, co zawarte w głośnym dokumencie „Ameryka kontra John Lennon” Johna Scheinfelda i Davida Leafa z 2006 roku („Artysta. Pacyfista. Wróg publiczny” – głosił wtedy slogan promujący projekt), przyglądają się trwającym wśród Jankesów szeroko pojętym zawirowaniom i roli, jaką odegrali wówczas „chłopak znikąd” oraz dziewczyna z Tokio.

Macdonald i Rice-Edwards świetnie zarysowują kontekst, sięgając po fragmenty z serwisów informacyjnych – co wydaje się naturalne – ale i wplatając w przekaz mnóstwo nadawanych w tamtym okresie reklam, zwykle kontrastujących z tym, co akurat działo się w globalnej wiosce zwanej Ziemią. Ten bardzo prosty zabieg doskonale wyraża sposób, w jaki Lennon i Ono, godzinami przesiadujący przed kineskopowymi ekranami, odbierali teraźniejszość (zważywszy na to, jak dużo uwagi poświęca się tu interwencji zbrojnej w Wietnamie, łatwo dostrzec paralelę pomiędzy omawianym przedsięwzięciem a „Full Metal Jacket” Stanleya Kubricka z 1987 roku, wyświetlanym w formacie Akademii, wedle którego klatka filmowa jest niemal kwadratowa – proporcje boków wynoszą 1,37:1 – podobnie zresztą jak kształt ówczesnych telewizorów, urządzeń umożliwiających przenikanie wojny do świadomości Amerykanów).
Pomysł, by zrezygnować z ponadkadrowej narracji i gadających głów na rzecz mówiących więcej niż tysiąc słów obrazów (wyjątkiem są wywiady, piosenki oraz nieznane wcześniej nagrania rozmów telefonicznych), to strzał w dziesiątkę, zwłaszcza że to, co Macdonald i Rice-Edwards wygrzebali z przeróżnych banków danych, jest na tyle sugestywne, że nic ponadto nie potrzeba, aby zrozumieć charakteryzowane realia. Od wspomnianego już konfliktu indochińskiego przez krwawy bunt w zakładzie karnym Attica, kampanię prezydencką wygraną przez Richarda Nixona i wybuch afery Watergate aż po ujawnienie zaniedbań w mieszczącym się w Willowbrook na Staten Island zakładzie psychiatrycznym dla dzieci (które skądinąd bezpośrednio przyczyniły się do organizacji koncertu charytatywnego opatrzonego na afiszu nazwą „One to One”).
Oto Stany Zjednoczone na początku lat siedemdziesiątych, jakże inne od tych, które z takim entuzjazmem witały Lennona, Paula McCartneya, George’a Harrisona i Ringo Starra dekadę wcześniej, gdy nad całą planetą unosiła się atmosfera beatlemanii. Oto Ameryka kontrolowana przez Wielkiego Brata, czyli J. Edgara Hoovera, paranoika zarządzającego FBI i dostrzegającego w Lennonie i Ono sympatyzujących z politycznymi radykałami – a więc zagrażających bezpieczeństwu kraju – wywrotowców. Oto USA, które jedną z największych gwiazd popkultury przekształciły w „niepożądanego cudzoziemca”, zręcznie porównanego przez twórców do Charliego Chaplina, też Anglika zmuszanego do powrotu do ojczyzny.
Temu wszystkiemu, a także szeregowi niemniej wrażliwych kwestii (na czele z poszukiwaniem córki z pierwszego małżeństwa prowadzonym przez Ono, wyraźnie drugoplanową bohaterkę tej opowieści), przygląda się Nowy Jork, wtedy centrum kosmosu, a osiem lat później miejsce, w którym Lennon został zamordowany przez Marka Davida Chapmana, swego niegdysiejszego fana. Wielkie Jabłko jawi się tu i jako dom protagonistów, i jako źródło pobudzającej ich do działania siły. Macdonald i Rice-Edwards, kreując ten dokumentalny kolaż, pokazują, jak Lennon i Ono – żyjąc tam, gdzie żyli, w epoce, w jakiej przyszło im egzystować – czerpali z energii poobijanego, ale wciąż podnoszącego się miasta, by wlać nadzieję w jego mieszkańców (i nie tylko jego) oraz zmusić ich do wyobrażenia sobie, że „chciwość czy głód” nie istnieją. Nie ulegając powszechnej znieczulicy – jakże wyraźnie ich historia koresponduje z tym, do czego obecnie dochodzi na świecie – Lennon i Ono, w jakiś metafizyczny i znany jedynie im sposób, do tego samego zachęcają osoby oglądające „One to One: John i Yoko”. No i do tego, by – raz jeszcze, bo chyba warto to powtarzać – dać szansę pokojowi.



