Ballada o Mamie

Nie tak dawno temu w Missisipi,
Młody chłopak z Chicago przeszedł przez Południa drzwi.
Okropna tragedia spotkała go, wciąż pamiętam ją,
Kolor jego skóry był czarny, a nazywał się Emmett Till.

Bob Dylan, „The Death of Emmett Till”
Tłumaczenie: Adam Lizakowski

W 1962 roku Bob Dylan, podebrawszy melodię Lenowi Chandlerowi, napisał „The Death of Emmett Till”, jeden ze swych najwcześniejszych protest songów, nigdy skądinąd nieopublikowany na żadnym studyjnym albumie jankeskiego barda. Przez jakiś czas Dylan uważał, że to najlepsza rzecz, jaką stworzył (wnet zmienił zdanie, twierdząc, iż był to jednak stek bzdur). Od opisywanych przezeń wydarzeń minęło wtedy siedem lat, ale sprawa wycisnęła na tyle trwałe piętno na społeczeństwie Stanów Zjednoczonych, że wciąż była żywa. Otóż pod koniec sierpnia 1955 roku w miejscowości Money w stanie Missisipi zamordowano Emmetta Tilla, czternastoletniego zaledwie Afroamerykanina z Chicago, który spędzał wakacje u rodziny z Południa.

Chłopiec został najpierw brutalnie pobity, a następnie postrzelony w głowę. Jego ciało wrzucono do rzeki Tallahatchie. Linczu dokonali Roy Bryant i jego przyrodni brat J. W. Milam, oskarżający młodzieńca o flirt z Carolyn, żoną tego pierwszego. Wprawdzie obaj stanęli przed wymiarem sprawiedliwości, ale uniewinniła ich składająca się wyłącznie z białych mężczyzn ława przysięgłych. Po latach przyznali się do stawianych im zarzutów na łamach magazynu „Life”, lecz – zgodnie z obowiązującą w USA wykładnią, gwarantowaną przez V Poprawkę do Konstytucji – nie mogli być ponownie sądzeni i skazani za to samo przestępstwo.

Zabójstwo nastolatka stało się punktem zwrotnym w walce prowadzonej przez ruch praw obywatelskich. Jego matka, Mamie Till-Mobley, zaangażowała się w działania aktywistyczne podejmowane przez Krajowe Stowarzyszenie na rzecz Popierania Ludności Kolorowej (NAACP). W 2022 roku, a zatem sześć dekad po nagraniu Dylana, Kongres przegłosował ustawę antylinczową, której nadano imię Emmetta Tilla (podpisany przez prezydenta Joego Bidena dokument klasyfikuje lincz jako zbrodnię motywowaną nienawiścią).

Śmierci młodziana i jej pokłosiu przygląda się za pomocą kamery reżyserka Chinonye Chukwu. W filmie „Till” (2022), którego prosty tytuł odnosi się do dwojga bohaterów równocześnie, autorka rekonstruuje to, do czego doszło w połowie lat pięćdziesiątych XX wieku. Nie zawsze robi to z wyczuciem, ale pewne jest, że kinową prezentacją losów rodziny Tillów oddaje sprawiedliwość zarówno synowi, jak i jego matuli, będących symbolami ofiar rasizmu.

Chukwu przedstawia Emmetta (Jalyn Hall) nie jako postać większą niż życie, lecz jako typowego przedstawiciela swego pokolenia, zasłuchanego w bebopie spod znaku Dizzy’ego Gillespiego młokosa, któremu w duszy gra zabawa. Chłopak, namawiany przez babcię (Whoopi Goldberg), nie może się doczekać wyjazdu do krewnych z Missisipi, co z kolei w Mamie (Danielle Deadwyler) budzi niepokój. Już ona dobrze wie, jak wygląda sytuacja czarnych na Południu, oddzielonym grubą kreską od Północy (tak zwana linia Masona-Dixona) i utrzymującym segregację rasową w myśl praw Jima Crowa (doskonale obrazuje to scena w pociągu, w której w pewnym momencie wszyscy pasażerowie o ciemnym kolorze skóry muszą udać się do innego wagonu). To bynajmniej nie tak, że Chicago wolne jest od uprzedzeń (vide: wymiana zdań pomiędzy Mamie a ochroniarzem w domu towarowym, sugerującym kobiecie, że w piwnicach budynku także znajduje się asortyment), ale dorastanie w tym mieście w niczym nie przypomina dojrzewania na terenach Dixielandu. „Nie rzucaj się w oczy” – tłumaczy matka synowi, chcąc go uchronić przed niebezpieczeństwami, jakie czyhają nań w Money.

Danielle Deadwyler i Whoopi Goldberg w filmie "Till" (reż. Chinonye Chukwu, 2022)

Obawy pani Till, jak wnet się okazuje, są słuszne. Oto bowiem Emmett, skończywszy wraz z kuzynostwem pracę przy zbiorze bawełny, wybiera się do sklepu prowadzonego przez Carolyn Bryant (Haley Bennett). Ekspedientkę porównuje, zaiste niewinnie, do hollywoodzkiej gwiazdy. Nie rozumiejąc różnicy pomiędzy Północą i Południem oraz zapominając o przestrogach dawanych przez rodzicielkę, by nawet nie patrzeć na białych w nieodpowiedni sposób, popełnia błąd, za który przyjdzie mu zapłacić najdotkliwszą cenę: gwiżdże na sprzedawczynię. Podryw ten, szczeniacki i trywialny, przynajmniej z punktu widzenia Emmetta, przelewa czarę goryczy. W środku nocy zostaje wybudzony ze snu i wyciągnięty z domu wujostwa przez mężczyzn, którzy nawet nie trudzą się nad tym, by ukryć swą tożsamość.

Chłopiec, poddany uprzednio torturom, umiera. Reżyserka, na całe szczęście, oszczędza odbiorcy wizualnego opisu tych męczarni. Scena kaźni rozgrywa się poza zasięgiem obiektywu, w kadrowanej w planie totalnym stodole. Towarzyszą jej wyłącznie przeszywające krzyki Emmetta. Chukwu decyduje się na konieczną w tym przypadku subtelność, z której rezygnuje w dalszej części filmu, gdy ciało Tilla matka każe wystawić na widok publiczny, tak, by cała Ameryka – jak powiada – mogła świadkować tej niewybaczalnej tragedii. Kiedy jej stratę działacze z NAACP starają się upolitycznić, ona zatraca się w cierpieniu. Wijąc się z bólu, zmusza obywateli oraz widza do tego, by ci dokładnie przyjrzeli się poturbowanemu synowi. Chukwu, podążając za jej wytycznymi, robi dokładnie to samo. Pokazuje. Skoro matka Emmetta zaprosiła fotoreportera do kostnicy, by ten zrobił zdjęcie jej nieżyjącemu potomkowi, to i reżyserka pozwala sobie na ten krok, zbliżając kamerę i do zmiażdżonej twarzy bohatera, i do oblicza Mamie, na którym jednocześnie rysują się smutek i gniew.

To chwila przełomowa w życiu pani Till. Tu rozpoczyna się jej misja. Upokarzana, szykanowana i będąca na celowniku Ku Klux Klanu kobieta jedzie na proces do Missisipi, by potwierdzić, iż wyłowione z rzeki zwłoki to faktycznie Emmett (tak się składa, że prawnicy oskarżonych poddają ten fakt w wątpliwość!). Mamie doskonale wie, jaki wynik przyniesie postępowanie. Wystarczy zerknąć i posłuchać białych suprematystów, którzy zasiadają w sądzie, tak wśród ławników, jak i na miejscu dla świadków. Mając świadomość finału, chce spojrzeć złu prostu w oczy, ponieważ – jak wyznaje – „nie ma takiej rzeczy, której matka nie zrobiłaby dla swego dziecka”. Poruszywszy niebo i ziemię w celu zadośćuczynienia Emmettowi, Mamie staje się na ekranie symbolem ruchu praw obywatelskich, nie mniejszym od Martina Luthera Kinga czy Rosy Parks.

Dylan zaś konkluduje:

Jeśli nic nie możesz powiedzieć przeciwko tej zbrodni, ludzkiej niesprawiedliwości,
Twoje oczy są wypełnione ludzkim prochem, twój umysł kurzem podłości.
Twoje ręce i nogi muszą być w kajdanach i łańcuchach, a krew musi odmówić krążenia,
Pozwoliłeś, aby ludzka rasa upadła nisko, bez boskiego wybaczenia!

Ta piosenka jest tylko przypomnieniem, ona upomina bliźniego,
O wciąż żyjących stworzeniach w przebraniu Ku Klux Klan,
Ale dla tych wszystkich, co podobnie czują, ona ich wzruszy.
Uczynimy nasz kraj wspanialszym miejscem do życia i dla duszy.

Bob Dylan, „The Death of Emmett Till”
Tłumaczenie: Adam Lizakowski
Recenzja filmu Till; reż. Chinonye Chukwu; USA 2022; 130 minut