Płatność kartą
Film „Na złej drodze” (2022), debiut Johna Pattona Forda, zaczyna się podobnie jak „Blue Bayou” (reż. Justin Chon, 2021), a mianowicie od rozmowy o pracę, może nie aż tak uwłaczającej, ale wciąż na wskroś grząskiej. Oto Emily (Aubrey Plaza; znana z recenzowanego na Mocnych Punktach „Czarnego niedźwiedzia” Lawrence’a Michaela Levine’a z 2020 roku) siedzi przepytywana przez rekrutera, który niemal natychmiast zwraca uwagę na to, że ta w przeszłości była notowana. Kobieta nie zaprzecza. Przyznaje się, że została zatrzymana, prowadząc samochód pod wpływem alkoholu. Ale to nie wszystko. Mężczyzna przeprowadzający wywiad zadał sobie trud sprawdzenia jej kartoteki nieco dokładniej. Okazuje się, że przed kilkoma laty wymierzono jej karę za napaść. Emily – ku zdziwieniu potencjalnego chlebodawcy – nie chce o tym mówić (tę historię opowie komuś innemu, i to znacznie później). Wścieka się, bodaj z dwóch powodów. Nie dość, że wpadła na minę podłożoną jej przez przebiegłego interlokutora, to jeszcze można odnieść wrażenie, że i tak – pomimo posiadanego przez nią doświadczenia – nie znalazłaby zatrudnienia w tym biurze, właśnie z uwagi na błędy popełnione w dawnych czasach.
Emily ma pewnie trzydziestkę na karku i aż 70 tysięcy dolarów kredytu studenckiego do spłacenia. Wprawdzie edukację na kierunku artystycznym zaczęła, ale – o, ironio! – nigdy jej nie ukończyła (znowu: pomimo talentu). Zarabia jako podwykonawczyni w firmie cateringowej, która obsługuje korporacje w Los Angeles. Dostarczając jedzenie personelowi tych zakładów, musi być przygotowana na niewybredne spojrzenia kobiet sukcesu w jej wieku. Nie może natomiast liczyć na godną wypłatę, ubezpieczenie oraz unormowany grafik (szef Emily doskonale zdaje sobie z tego sprawę, wykorzystując nie tylko ją, ale i pozostałych podwładnych, którzy – chcąc mieć za co wykarmić siebie i rodziny – wiedzą, że w istocie nie mają nic do gadania).
Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy Khalil (Jonathan Avigdori), z którym pracuje, informuje ją, że istnieje łatwy sposób zrobienia kasy. Emily podąża za jego instrukcjami i odzywa się do Youcefa (Theo Rossi), człowieka stojącego za przestępczym procederem, do którego uprawiania używane są skradzione uprzednio dane z rachunków bankowych. „Nic wam nie grozi, nikogo nie skrzywdzicie, ale złamiecie prawo” – mówi mężczyzna na spotkaniu inauguracyjnym, w którym uczestniczy Emily. Zadanie wydaje się banalnie proste. Podejmująca się go osoba dostaje fałszywą kartę, idzie do sklepu, by nabyć towar (może to być na przykład telewizor), płaci za niego wirtualnymi pieniędzmi pochodzącymi z konta ogołacanego pechowca, przekazuje produkt organizatorom operacji, którzy następnie sprzedają go na czarnym rynku. Nagrodą za dobrze przeprowadzoną akcję, a więc niewzbudzającą żadnych podejrzeń, jest 200 dolarów w gotówce. Na rękę, za niecałą godzinę wysiłku. Perspektywa jest kusząca, choć wiąże się z ryzykiem wpadki – zwerbowani ludzie nie mają pewności, czy aby powierzone im karty zadziałają.
„Na złej drodze” jest filmem o desperacji. Emily, kobieta pod presją – symbolizowaną skądinąd przez niekończące się sznury samochodów na drogach Los Angeles (przywodzące na myśl „Upadek” Joela Schumachera z 1993 roku) – świadoma jest tego, że forsa piechotą nie chodzi. Skoro zaś okazja czai się tuż za rogiem, głupotą byłoby z niej nie skorzystać. Co znamienne, ilekroć bohaterka decyduje się na wzięcie udziału w przekręcie – zawsze większym, a zatem bardziej opłacalnym, ale i coraz niebezpieczniejszym – to zmuszana jest do tego przez zewnętrzne okoliczności. A to nie wytrzymuje napięcia generowanego przez eksploatującego ją przełożonego, a to nie może się pozbierać po kolejnej rozmowie rekrutacyjnej, tym razem z kobietą, która oferuje jej bezpłatny staż i nazywa rozpieszczoną, gdy Emily domaga się wynagrodzenia. Wraz z pogłębiającą się w niej frustracją protagonistka rozszerza swą aktywność, prosząc Youcefa o wdrożenie ją w bandytyzm od kulis (dostaje własne narzędzie do podrabiania kart i wybija się, przynajmniej w teorii, na niezależność).
„Na złej drodze” to również opowieść o marzeniach. Nie bez powodu – znowu – jego akcja rozgrywa się pod kalifornijskim słońcem, w promieniach którego od dziesięcioleci spełniały się mityczne Amerykańskie Sny, niekoniecznie zgodnie z zasadami ustanowionymi przez krajową legislaturę. O pomyślności i lepszym jutrze fantazjuje tu zarówno pochodzący z Libanu Youcef, który cele stawia sobie konkretne, jak i Emily, wciąż jeszcze niepewna, do czego tak naprawdę dąży, ale mająca ogromne aspiracje (wspaniałe jest kilkusekundowe zaledwie ujęcie pokazujące bohaterkę siadającą na najważniejszym miejscu przy korporacyjnym stole i zachowującą się tak, jakby to ona dzierżyła władzę, co awizuje jej dalsze losy). Kobieta nie zatrzymuje się (to zresztą jej dewiza). Nigdy nie przestaje szukać uczciwego źródła zarobku, lecz kantowana jest na każdym kroku. Bohaterowie – i ona, i Youcef – nie czując wsparcia szeroko rozumianego państwa, biorą sprawy w swoje ręce, niczym gangsterzy rodem z kina lat trzydziestych. Sęk w tym, że – jak przekonywał choćby „Wróg publiczny” (reż. William A. Wellman, 1931) – zbrodnia nie popłaca, a za zatargi z prawem trzeba płacić.
W brudnej dekadzie marzenia rekieterów o sukcesie kończyły się zwykle tragicznie, co miało charakter moralizatorski. Dziś może być inaczej. Reżyser doskonale kreśli tę na poły kryminalną, a na poły społecznie zaangażowaną intrygę (to wszak swoista wiwisekcja konkretnego pokolenia Amerykanów), czyniąc z niej wysokich lotów thriller o klasycznej wręcz strukturze rodem z powiastek Horatio Algera, w których z pucybuta można stać się milionerem. Pokusa bywa jednak zgubna, a pieniądze uzależniają, zwłaszcza w krainie możliwości, jaką jest Los Angeles. Co ciekawe, historia ta rysowana jest tak, że widz kibicuje Emily, pomimo jej wkroczenia na tytułową złą drogę. Podobnie zachowywała się publiczność w epoce Wielkiego Kryzysu, dopingująca gangsterów o twarzach Jamesa Cagneya czy Edwarda G. Robinsona. Czyżby współcześnie podobną moc miała fizys wnerwionej Aubrey Plazy?