Zranione uczucia
Nicole Holofcener, jedna z najciekawszych amerykańskich artystek, reżyserka i scenarzystka tak udanych filmów jak „Rozmawiając, obmawiając…” (1996), „Pięknie i jeszcze piękniej” (2001), „Przyjaciele z kasą” (2006), „Daj, proszę” (2010) czy wreszcie „Ani słowa więcej” (2013), a ostatnio także współautorka skryptu – wespół z Mattem Damonem i Benem Affleckiem – do „Ostatniego pojedynku” (reż. Ridley Scott, 2021), ponownie przygląda się uprzywilejowanej i narcystycznej klasie średniej z Wielkiego Jabłka, tym razem po to, aby we względnie zabawny sposób opowiedzieć o prawdomówności w związkach i – szerzej – we wszelkiej maści kontaktach interpersonalnych. Jeśli w „Brutalnej szczerości” (2023) czuć wpływy Woody’ego Allena – zarówno na poziomie treści, jak i formy – to dlatego że Holofcener, pasierbica Charlesa H. Joffe’ego, nadwornego producenta dzieł nowojorskiego twórcy, terminowała u niego w młodości (była między innymi asystentką kierownika produkcji na planie „Seksu nocy letniej” z 1982 roku).
Oto Beth (Julia Louis-Dreyfus; znana na przykład ze „Zjazdu” Jima Rasha i Nat Faxon z 2020 roku), wykładowczyni akademicka prowadząca zajęcia z kreatywnego pisania, opublikowawszy własne wspomnienia, pragnie zadebiutować jako beletrystka. Podczas gdy kobieta z niecierpliwością wypatruje opinii wydawców na temat pierwszej powieści, jej mąż, psychoterapeuta Don (Tobias Menzies), zauważa u siebie wczesne oznaki starości (doskwierają mu nie tylko problemy z pamięcią – mężczyzna zaczyna mylić swoich pacjentów – ale również zmiany zachodzące na jego twarzy).
Beth i Don są szczęśliwą parą, niemal idealną. Dzielą się jedzeniem, co obrzydzenie wywołuje w ich synu Eliocie (Owen Teague; aktor z recenzowanej na Mocnych Punktach „Montańskiej opowieści” Scotta McGeheego i Davida Siegela z 2021 roku), i darzą się życzliwością. Ona twierdzi, że Don jest świetny w swoim fachu; on z kolei, przeczytawszy na przestrzeni lat wszystkie możliwe wersje jej najświeższej książki, uważa, że to znakomita proza.
Czy aby na pewno?
Gdy Beth i jej siostra, dekoratorka wnętrz Sarah (Michaela Watkins; znana z „Paint” Brita McAdamsa z 2023 roku), wpadają przypadkiem na Dona i Marka (Arian Moayed), mierzącego się z trudnościami aktora i partnera tej drugiej, podsłuchują rozmowę, z której wyraźnie wynika, że rzeczona powieść to czysta grafomania. Beth jest zdruzgotana. Takich słów się nie spodziewała (jakby tego było mało, w trakcie fakultetu okazuje się, że nikt z jej podopiecznych nigdy nie trzymał jej memuaru w rękach). Zamiast powiedzieć Donowi, co jej leży na sercu, dystansuje się od niego.
W „Brutalnej szczerości” Holofcener, zgrabnie kreśląc poszczególnych bohaterów oraz ich usposobienia – do czego potrzebuje kilku zaledwie krótkich scen – czyni szereg przenikliwych uwag dotyczących relacji międzyludzkich. Wprawdzie na czoło wysuwa się tu więź łącząca małżonków – jeszcze do niedawna oparta na zaufaniu, teraz raczej na wątpliwościach (tych nabiera, podsłuchawszy petenta, który ma go za idiotę, sam Don) – ale reżyserka nie zaniedbuje bynajmniej pozostałych postaci. Jest zatem Eliot, kierownik sklepu z marihuaną, w którym rodzice – zwłaszcza wyolbrzymiająca jego talent Beth – pokładają ogromne nadzieje, co jemu, doświadczającemu akurat kłopotów z dziewczyną, nie jest wcale na rękę. Jest też Sarah, zmęczona tym, co robi, użerająca się z wymagającymi klientami i mająca ochotę rzucić tę robotę w cholerę. Jest ponadto Mark, który wylatuje z obsady sztuki, co rozbudza w nim nigdy najpewniej do końca nieuśpione kompleksy. Jest wreszcie Georgia (Jeannie Berlin), matka sióstr, matrona rodem z Philipa Rotha czy wspomnianego już Allena, prostolinijna aż do bólu.
Holofcener, jak to ma w zwyczaju, wtyka kij w mrowisko, by narysować portret współczesnego człowieka (pal licho, że mało reprezentatywnego, bo będącego przedstawicielem centrum wszechświata, jakim jest neurotyczny Nowy Jork, w dodatku wyróżnionego przez zdobyte wykształcenie i piastowane stanowiska). Autorka nie udziela widzowi lekcji. Wręcz przeciwnie. Zadaje pytania, które już u podstaw brzmią niewygodnie i mogą rezonować długo po zakończeniu seansu. Holofcener zastanawia się bowiem nad tym, na jakich fundamentach zbudowane są stosunki pomiędzy bliskimi osobami. Na czym polega wsparcie? Jak postrzegane są białe kłamstwa? Czy szczerość, nawet ta, nomen omen, brutalna, to element konstruktywnej krytyki, czy narzędzie o niszczycielskiej sile? Jak mówić prawdę, nie raniąc czyichś uczuć? Czy miłość faktycznie wszystko wybaczy? I tak dalej, i tak dalej.