Magiczne buty

Sporo się wydarzyło, zanim w 1990 roku Michael Jordan, nie chcąc wesprzeć czarnoskórego kandydata Demokratów na stanowisko senatora mającego reprezentować Karolinę Północną, wypowiedział tyleż słynne, co kontrowersyjne słowa, jakoby Republikanie też kupowali jego buty.

Wprawdzie na tym etapie kariery mistrzostwa NBA jeszcze nie wywalczył, ale na koncie miał już między innymi tytuł topowego debiutanta, laur dla najbardziej wartościowego gracza sezonu zasadniczego oraz dwa zwycięstwa w konkursach wsadów. Przodował, jeśli chodzi o liczbę zdobytych punktów, a ponadto kilkakrotnie wybierano go do udziału w meczu gwiazd. Nim osiągnął to wszystko, w 1984 roku – będąc wciąż studiującym dwudziestojednolatkiem, który na parkietach najlepszej koszykarskiej ligi świata nie rozegrał ani minuty – zawarł bezprecedensowy kontrakt z Nike, zakładający stworzenie linii produktów sygnowanych jego nazwiskiem, opiewający na kwotę 2,5 miliona dolarów (rozłożoną na pół dekady) i gwarantujący mu 25 procent od każdej sprzedanej pary trampek. Kulisom negocjowania porozumienia, które nie tylko zmieniło oblicze tej konkretnej dyscypliny sportu, ale także wyciągnęło z dołka firmę specjalizującą się dotąd w obsłudze biegaczy z klasy średniej i uczyniło z niej potentata w branży obuwniczo-odzieżowej, przygląda się Ben Affleck w dynamicznie zrealizowanym filmie „Air” (2023).

Całość zaczyna się od kluczowej statystyki. We wczesnych latach osiemdziesiątych przedsiębiorstwo Nike, które dopiero co weszło na giełdę, mogło liczyć na marne 17 procent udziałów w rynku. Większość zawodników – 54 procent – występowało w butach marki Converse. Na kolejnym miejscu podium plasował się niemiecki zakład Adidas, którego produkty przyciągały 29 procent koszykarzy. Phil Knight (w tej roli sam reżyser), współzałożyciel i prezes spółki, ma ambicje, by uszczknąć nieco więcej z tego finansowego tortu. Zadanie odnalezienia raczkujących w NBA talentów, z którymi można by podpisać umowy, zleca swojemu zaufanemu człowiekowi. To Sonny Vaccaro (Matt Damon).

Roland Lazenby, autor książki „Michael Jordan. Życie”, charakteryzuje Vaccaro jako „sympatycznego gościa z Pittsburgha”, który czas dzielił pomiędzy Las Vegas, gdzie niemal nałogowo obstawiał zakłady, a drugim co do wielkości miastem w stanie Pensylwania, gdzie organizował Dapper Dan Roundball Classic, czyli jeden z pierwszych turniejów koszykarskich dla młodzieży licealnej. Sieć zawartych przezeń znajomości była tak rozległa, że w Nike zatrudnił go Rob Strasser (w filmie interpretowany przez Jasona Batemana), i to pomimo faktu, iż do reszty załogi ponoć nie pasował. Vaccaro działał następująco: sporządzał papiery, zgodnie z którymi szkoleniowcy otrzymywali zarówno odpowiednie wynagrodzenie, jak i darmowe ciuchy do rozdysponowania pomiędzy podopiecznych. Lazenby konstatuje: „Pomysł był bardzo prosty – sprawić, żeby trenerzy ubierali swoich graczy w buty Nike, wysyłając silny komunikat do kibiców i konsumentów”. Koncepcja godna trzech punktów.

Matthew Maher, Matt Damon i Jason Bateman w filmie "Air" (reż. Ben Affleck, 2023)

Vaccaro u Afflecka też lubi ryzyko. Nie dość, że – wbrew oczekiwaniom dyrektorów, którzy chcą podzielić budżet na kilku zawodników – postanawia skupić całą energię na pozyskaniu li tylko Jordana, skądinąd szalenie drogiego, i to pomimo dopiero trzeciej pozycji w drafcie, oraz marzącego o tym, by grać w trampkach Adidasa, to jeszcze – zainspirowany słowami Howarda White’a (Chris Tucker) o tym, że w czarnych rodzinach rządzą matrony – ma zamiar zrobić to, kontaktując się bezpośrednio z Deloris (Viola Davis), matką Michaela. W tym celu wyrusza z Beaverton w stanie Oregon do Wilmington w Karolinie Północnej, gdzie konfrontuje się najpierw z Jamesem Jordanem (Julius Tennon), a następnie z jego żoną, twardą kobietą z Południa, która doskonale wie, czego pragnie dla ukochanego syna, i – co najważniejsze – ma pojęcie, jak to osiągnąć.

Sonny ma przeczucie i stawia na Michaela swoją karierę. Snuta przez niego narracja – emocjonująca i wzmacniana przez środki stylistyczne (od optymalnie sentymentalnej ścieżki ilustracyjnej po kadrowanie postaci w ciasnych zbliżeniach) – może przyprawić widza o przyjemne dreszcze, mimo iż doskonale wiadomo, jaki finał ma ta historia. Deloris z maskowaną ekscytacją słucha wizji roztaczanej przez Vaccaro, zakładającej – to nic, że retrospektywnie – iż Jordan prędzej czy później stanie się symbolem koszykówki, ponadprzeciętnych umiejętności i dążenia do doskonałości („But jest tylko butem, dopóki ktoś go nie włoży”). I ona, i Sonny wierzą w wielkość chłopaka, podobnie zresztą jak Peter Moore (Matthew Maher), główny projektant Nike, który – pobudzony przez Vaccaro i wyznający zasadę, że trampek może być w tym przypadku fizyczną manifestacją wyjątkowej jednostki – tworzy prototyp serii znanej dookoła globu jako Air Jordan. „To obuwie odmieniło Nike, wprowadziło nas na nowy poziom, a potem jeszcze wyżej” – zanotował Knight w kasowych wspomnieniach, które w Polsce opublikowano pod tytułem „Sztuka zwycięstwa”.

I Lazenby, i Affleck przekonują, że to Deloris pociągała za sznurki w tych pertraktacjach. Co prawda w filmie podobne zdanie nie pada, ale autor książkowej biografii Jordana idzie o krok dalej zauważając, iż Vaccaro widział w Michaelu „dzieciucha” i „prawdziwego dupka”, który w trakcie biznesowych rozmów „dąsał się” i był „wiecznie naburmuszony”. Affleck tymczasem kreśli odę dla Jego Powietrznej Wysokości, choć – co znamienne – ani razu nie pokazuje twarzy największej gwiazdy widowiska, skrzętnie ukrywając ją przed odbiorcą. Tak czy siak, „Air” to dobre, dynamiczne i zabawne kino, przepełnione młodzieńczą energią, której reżyserowi brakowało przy realizacji gangsterskiego i ze wszech miar nieudanego „Nocnego życia” (2016). Może, wbrew jednej z zasad Nike, nie łamie żadnych reguł, ale sprawdza się jako film rozrywkowy (a przy okazji także reklama konkretnych butów, za którymi kryje się równie konkretna idea), i to nie tylko dla miłośników Latającego Byka.

Recenzja filmu Air; reż. Ben Affleck, USA 2023; 112 minut

Tagi:

, , ,