Niezgoda rujnuje

Katie (Katie Corwin) i Delaney (Delaney Buffett) znają się jak łyse konie. Nawiązały kontakt, będąc w podstawówce – w trakcie imprezy, która żadnej z nich nie była na rękę – i od tego czasu są właściwie nierozłączne. Wiele razem przeszły, o czym świadczy zgrabnie podsumowująca minione lata oraz utrzymana w stylu retro czołówka, na którą składają się i domowe nagrania z kaset VHS, i zapisy ich wideokonferencji. Kobiety są sobie bardzo bliskie, a łącząca ich więź tak głęboka, że wydawać by się mogło, iż nic nie jest w stanie jej zagrozić. No chyba że ktoś trzeci, a konkretniej: mężczyzna.

Tak się składa, że Katie ma chłopaka, w dodatku takiego do rany przyłóż. Delaney za nim nie przepada, gdyż jego obecność zaburza dynamikę duetu. Innych argumentów nie wysuwa. John (Mason Gooding), bo o nim mowa, oświadcza się ukochanej, a ta zgadza się go poślubić. Niby nic takiego, ale Katie boi się reakcji Delaney na wieść o zaręczynach. Chcąc zminimalizować wszelkie ryzyko, przyszła panna młoda wpada na pomysł, by spędzić z najlepszą kumpelą weekend w nadmorskiej miejscowości – w tej samej, w której niegdyś bawiły na wspólnych wakacjach – i tam, z dala od codzienności, podzielić się z nią planami snutymi wraz z Johnem. Atmosfera jest napięta. Wszystko wskazuje na to, że singielka nie przyjmie tej wiadomości z radością. I tak faktycznie się dzieje.

Komediodramat „Adult Best Friends” (2024) to szalenie osobisty projekt autorstwa będących za pan brat nie tylko na planie zdjęciowym, ale i w życiu prywatnym Delaney Buffett i Katie Corwin. Pierwsza film wyreżyserowała, obie napisały doń scenariusz. To ich pełnospektaklowy debiut, niestety mało satysfakcjonujący, artystycznie niespełniony. Już sam punkt wyjścia jest zwyczajnie dziwny, a wraz z rozwojem fabuły staje się wręcz nie do zniesienia. Nie chodzi bynajmniej o to, że bohaterki – noszące te same imiona, co twórczynie – różnią się od siebie, i to znacząco (Katie zdążyła się ustatkować i woli spędzać wieczory w mieszkaniu, pod kocem i przed telewizorem, a ponadto myśli o założeniu rodziny, zaś Delaney wciąż lubi zaszaleć, skusić się na przygodny seks z dopiero co napotkanym facetem i nie wyobraża sobie ani wyjścia za mąż, ani rodzenia dzieci). Problem stanowi to, że Delaney zostaje tu nakreślona jako skończona egoistka, której Katie nie może powiedzieć prawdy. Co więcej, to właśnie wokół tej przesłanki krąży anegdota.

Trudno patrzy się na tak rozłożone akcenty w tej przyjaźni. Pal licho podążanie w przeciwnych kierunkach – zwłaszcza że w finale Buffett i Corwin przekonują, iż nie ma w tym nic złego – gdy układ pomiędzy dziewczynami jest aż tak niesprawiedliwy. Katie dużo od siebie daje (i obchodzi się z koleżanką jak z jajkiem), a Delaney – tak apatyczna, że z protagonistki wnet przekształca się w antagonistkę – nie oferuje jej niczego w zamian (poza połajankami i wiecznymi pretensjami). Po co w takim razie kontynuować coś, co najwyraźniej nie działa? Może niektóre relacje – a już na pewno te toksyczne – należy sobie darować na jakimś etapie egzystencji? Niemniej jednak świeżo upieczona narzeczona postanawia walczyć o to, by związek z kompanką utrzymać w ryzach.

To wprost niesłychane, że na tak lichym założeniu udało się zbudować film. Sęk w tym, że wraz z każdą kolejną minutą półtoragodzinnego zaledwie metrażu fabuła coraz bardziej się rozrzedza. Nie ma tu za dużo wartościowego materiału – intrygę, która robi za fundament utworu, dałoby się zamknąć w parunastu minutach czasu ekranowego – dlatego Buffett i Corwin urozmaicają obraz o wątki poboczne, chwilami urągające inteligencji widza. O ile jeszcze postaci takie jak Roxy (Cazzie David), równie niedojrzała współlokatorka Delaney, czy Henry (Zachary Quinto; znany, ot, choćby, z „He Went That Way” Jeffreya Darlinga z 2023 roku), czyli brat Katie, pasują do przekazu, o tyle to, co dzieje się w ośrodku wypoczynkowym – począwszy od przerysowanego właściciela wynajmowanego przez bohaterki apartamentu (granego przez Cory’ego Wallsa), a skończywszy na uczestnikach wypadu kawalerskiego, a mianowicie Charliem (Connor Hines), Kyle’u (Benjamin Norris), Theo (Alexander Hodge) i Philu (Carmen Christopher) – woła o pomstę do nieba i jest niczym wyjęte z innego porządku. Ani to zabawne, ani urocze. Całość wygląda tanio i trzyma się na słowo honoru, podobnie skądinąd jak przyjaźń dorosłych już Katie i Delaney.

Recenzja filmu Adult Best Friends; reż. Delaney Buffett; USA 2024; 90 minut