Niebywale nieudana – głównie na poziomie nijakiego scenariusza – próba opowiedzenia historii miłosnej w czasach pandemii koronawirusa.
Absolutnie doskonały list miłosny do X muzy, pisany na światłoczułej taśmie w sposób zarówno pragmatyczny, jak i emocjonalny.
Perfekcyjny formalnie horror egzystencjalny, w którym zderzają się dwie drzemiące w każdym człowieku istoty: dobra i zła.
Przedkodeksowa komedia co się zowie, pieprzna i zabawna, zakładająca ponadto, że oto nie ma artysty bez płomiennego romansu.
Opowieść o człowieku stojącym przed wyborem pomiędzy szczęściem osobistym a zawodowym, nawalającym ostatecznie na obu tych polach.
Szyty na miarę i pełen napięcia gangsterski thriller, dopiero w ostatnim akcie odsłaniający szwy, paradoksalnie niezbędne przecież na każdym ubraniu.
Pełne niedociągnięć kino świąteczne, które dzięki pocztówkowemu Nowemu Jorkowi i unoszącej się nad nim gwiazdkowej atmosfery ogląda się względnie przyjemnie.
Dzika przedkodeksowa komedia, w której oglądanie sadystycznej relacji głównych bohaterów sprawia nieukrywaną przyjemność.
Ostatni film w karierze Davida Warka Griffitha; wyprzedzające swe czasy, szokujące i przejmujące zarazem studium alkoholizmu.
Poruszająca opowieść o edypalnym zabarwieniu, w centrum której znajduje się naznaczony nieprzejednanym fatum specyficzny trójkąt miłosny.
Komedia romantyczna zahaczająca – co nie tak znowuż częste – o problemy natury psychicznej, ginące pod warstwą czerstwych żartów i wątpliwych rozwiązań fabularnych.
Subtelne i powściągliwe kino o relacji ojca z córką, w którym na powierzchni dzieje się niewiele, podczas gdy pod nią aż buzuje od emocji.