Amerykański obowiązek
W 1930 roku William A. Wellman, na przestrzeni pięciu lat zrealizowawszy jedenaście filmów dla Paramountu, w tym między innymi „Skrzydła” (1927), pierwszy tytuł nagrodzony Oscarem w głównej kategorii, opuścił teren studia i ruszył w kierunku Burbank, gdzie mieściła się siedziba Warner Bros. Choć ciągnęła się za nim łatka faceta, nad którym trudno zapanować, to i tak był łakomym kąskiem dla konkurencji. Robotę zawsze wykonywał w terminie, nigdy nie przekraczał budżetu, a ponadto – niezależnie od tego, z jak dobrym czy złym materiałem się mierzył – na projekcie odciskał indywidualne piętno, co zapewniało mu sympatię krytyki i widowni. Prawdziwy skarb. Nic więc dziwnego, że z łatwością podpisał dwuletni kontrakt z Warnerami opiewający na kwotę 2500 dolarów tygodniowo, i to u progu kryzysu (ta gaża sukcesywnie rosła, aż w końcu – po dwudziestu czterech miesiącach – umowę przedłużono na podobny okres, oferując wynagrodzenie dwukrotnie wyższe).
U nowego pracodawcy zaczął fatalnie, bo lichą komedią muzyczną „Maybe It’s Love” (1930) z Joan Bennett i Joem E. Brownem. Potem było już tylko lepiej – w samym 1931 roku wyreżyserował „Kobiety innych mężczyzn”, „Wroga publicznego” i „Nocną pielęgniarkę”, wszystkie równie udane. Po nich przyszedł czas na będącego mieszanką kina gangsterskiego i familijnego „Wzorcowego świadka” (1931)1, znakomity obraz i jeden z hitów sezonu, który scenarzyście Lucienowi Hubbardowi przyniósł drugą z rzędu nominację Akademii do nagrody za najlepszą historię.
Kochająca się rodzina Leedsów mieszka skromnie w „dzielnicy prostych ludzi we współczesnym amerykańskim mieście”. Niczego im nie brakuje. Wszak tatko (Grant Mitchell) zarabia całkiem przyzwoicie jako księgowy, z czego zresztą bardzo jest rad. Jego żonę (Frances Starr) również rozpiera duma. Szkoda w takim razie, że dwoje najstarszych dzieci – Jackie (Edward Nugent) i Sue (Sally Blane; siostra Loretty Young) – nie biorą przykładu z ojca. Młodsze potomstwo – Donny i Ned (odpowiednio George Ernest i Dickie Moore, członkowie klanu urwisów Hala Roacha) – ledwo odrosło od ziemi, więc w głowach smarków są tylko psoty i baseball. Oliwy do ognia – i gorzały do gardła – dolewa dziadek, szeregowy Summerill (Charles „Chic” Sale; specjalizujący się w graniu seniorów, pomimo czterdziestki na karku), który myślami wciąż wraca do wojny secesyjnej.
Pewnej nocy familia świadkuje strzelaninie, do jakiej dochodzi przed jej kamienicą. Dwóch gliniarzy ginie, a odpowiedzialny za to gangster Maxey Campo (Ralph Ince), uciekając przed policją, włamuje się do domu Leedsów, grożąc im, że jeśli puszczą farbę, to marny ich los. W pogoń za nim rusza prokurator Whitlock (Walter Huston), z którym rodzina chętnie kooperuje, wierząc, że w ten sposób wypełnia amerykański obowiązek. Campo trafia wprawdzie za kratki, ale papa zostaje porwany przez jego ludzi. Nie chcąc przyjąć łapówki, solidnie obrywa. Ledwo uchodzi z życiem, Leedsowie otrzymują ochronę, a Whitlock robi z nich przynętę („Poślę go na krzesło, choćbym miał sczeznąć!” – mówi, co Jackie kwituje dosadnie: „Być może to nie panu przyjdzie umierać”). Zbliża się rozprawa. Bandyci wysyłają kolejny sygnał ostrzegawczy – uprowadzają Donny’ego. W tej sytuacji rodzina postanawia milczeć. Tylko dziadek uważa, że trzeba iść do sądu, niezależnie od doli chłopca, bo tego wymaga patriotyzm. Zanim jednak złoży zeznania, udaje się na owocne poszukiwania wnuka. Donny jest uratowany. Przed wymiarem sprawiedliwości Leedsowie, na czele ze staruszkiem, pogrążają Campo.
„Wzorcowy świadek” łączy elementy na pozór do siebie niepasujące, tworząc kino, jakiego wcześniej nie było, odmalowane niemalże z dziecięcej perspektywy, ale przeznaczone dla dorosłych. Anegdotę o zwyczajnej rodzinie wplątanej w nadzwyczajną sytuację, jaką jest zatarg z gangiem, ogląda się fantastycznie. Równie dobrze się jej słucha, gdyż prowadzone przez bohaterów dialogi są wprost znakomite, naturalne, skupione na jak najprawdziwszych problemach, a przez to oddające realia towarzyszące wczesnym latom trzydziestym, które charakteryzowały się strachem nie tylko przed postępującym załamaniem gospodarczym, ale również przed wynikającym zeń rozkwitem wielkomiejskiej mafii.
Oparty na suspensie utwór Wellmana jest brutalny, zabawny oraz melodramatyczny i patetyczny. Sceny, w których czyjeś poobijane ciało ląduje na ścianie, mieszają się z tymi przynoszącymi komiczne rozluźnienie, zaś matczyną troskę – wyrażaną poprzez gorliwą i pełną miłości modlitwę – zestawia się tu z nacjonalistycznym dyskursem prowadzonym przez dziadka (zdaje się, że patriarcha, jankeski weteran karcący Jackiego za jego nieamerykańską postawę, przeciwstawia się przestępcom nie tyle z troski o Donny’ego, co w ramach walki z „cholernie sprośnymi cudzoziemcami”; inna sprawa, że to właśnie on zostaje w finale okrzyknięty bohaterem).
Film premierę miał kilka tygodni po masakrze, jakiej dopuścił się Vincent „Mad Dog” Coll. W wyniku porachunków, których był on prowodyrem, ucierpieli przypadkowi przechodnie, w tym pięcioro dzieci. Jedno z nich zmarło na skutek rany postrzałowej. Warto też dodać, że na początku 1932 roku porwano i zamordowano syna słynnego lotnika Charlesa Lindbergha, zaś parę miesięcy później uprowadzeniem córki grożono Marlene Dietrich – te sytuacje przyczyniły się do tego, że gdy Kodeks Produkcyjny zaczął działać na wysokich obrotach, hollywoodzkim studiom zabroniono eksploatowania tematu kidnapingu.
Wzorcowy świadek (1931)1
The Star Witness
WARNER BROS. ● Reżyseria: William A. Wellman ● Scenariusz: Lucien Hubbard ● Wykonawcy: Walter Huston, Frances Starr, Grant Mitchell, Sally Blane, Ralph Ince, Edward Nugent, Dickie Moore, George Ernest i Charles „Chic” Sale.
📅 22 sierpnia 1931 roku ● 68 minut
1 Polski tytuł nadany przeze mnie na potrzeby niniejszego cyklu.