Niebezpieczna broń kobieca
Podczas Wielkiej Wojny król Albert odznacza Valdara (Erich von Stroheim), Niemca walczącego w belgijskiej armii, Krzyżem Wojskowym za odwagę (w rzeczywistości medal ten otrzymują żołnierze za długoletnią, wierną i nienaganną służbę). Gdzieś na innej linii frontu brytyjska pielęgniarka (Constance Bennett) okazuje się szpiegiem Drugiej Rzeszy o kryptonimie Z-1. Kobieta dostaje zadanie, by zinfiltrować sir Winstona Chamberlaina (William Holden; nie mylić z późniejszym zdobywcą Oscara), Pierwszego Lorda Admiralicji, wykraść mu ściśle tajne dokumenty zawierające informacje o pomocy płynącej – dosłownie – ze Stanów Zjednoczonych, a następnie przekazać je człowiekowi o pseudonimie Blecher. Już jako Frances Hawtree Z-1 odkrywa, że Valdar, pracujący teraz jako kamerdyner u Chamberlainów, jest jej kontaktem, szpiclem o nazwisku Schiller. Frances oraz Valdarowi zaczynają przyglądać się doradcy polityka. Niemiec zakochuje się w niej, podobnie zresztą jak syn wielmożów. Sprawy się komplikują, robi się niebezpiecznie, zaś Frances okazuje się podwójną agentką, która demaskuje Valdara – to właśnie Blecher! Gdy ten ma zamiar wysłać Cesarstwu cynk na temat amerykańskiej floty sprzyjającej entencie, panna Hawtree zabija go.
Wyprodukowany przez Darryla F. Zanucka, w owym czasie zatrudnionego przez wytwórnię Warner Bros., film „Trzy twarze Wschodu” (1930) w reżyserii Roya Del Rutha, wtedy świeżo po sukcesie komedii muzycznej „Wesołe kobietki” (1929), powstał w oparciu o popularną sztukę z 1918 roku Anthony’ego Paula Kelly’ego, na Broadwayu wystawianą dzięki George’owi M. Cohanowi, którą już w epoce niemej na ekran przeniósł Rupert Julian (w roku 1926), natomiast jej najbardziej znaną iteracją jest ta z roku 1940, czyli „Asy wywiadu” (reż. Terry O. Morse) z Borisem Karloffem i Margaret Lindsay.
Utwór Del Rutha ogląda się dobrze. Całość jest sprawnie zrealizowana – na uwagę zasługują przede wszystkim inteligentnie zastosowane w najbardziej newralgicznych momentach zbliżenia twarzy oraz na tyle zręczne operowanie suspensem, by widz mógł poczuć stawkę, o jaką toczy się ta nieustająca zabawa w kotka i myszkę. W obrębie zaledwie nieco ponad godzinnego metrażu dochodzi do co najmniej kilku zwrotów akcji, zaś bohaterowie ujawniają sekret za sekretem. Z dzisiejszej perspektywy nie sposób nie przyczepić się do kilku kuriozalnych rozwiązań fabularnych, jak choćby do tego, że nikt nie pilnuje sejfu, w którym znajdują się plany mogące przechylić szale na korzyść trójporozumienia, czy do tego, że w gruncie rzeczy Valdar mógł sam wykraść te dokumenty, bez asysty agentki z zewnątrz. Inny element, który powoduje, że cała intryga drży u samych podstaw: brytyjska admiralicja niemal bez żadnych wątpliwości zaprasza pod swój dach obcą kobietę – wystarczy, że ta powie, iż była wielką miłością poległego na wojnie starszego syna Chamberlainów (może i tę wersję wydarzeń podważa ich drugie dziecko, grany przez Anthony’ego Bushella Arthur, ale chłopak tak zakochuje się we Frances vel Z-1, że zupełnie traci dla niej głowę).
Urodzony w Wiedniu Erich von Stroheim, przeprowadziwszy się do USA i zakręciwszy się koło przemysłu filmowego – zaczynał jako aktor, był konsultantem Davida Warka Griffitha w zakresie militariów – dostał w końcu możliwość reżyserowania. Zrobił między innymi „Ślepych mężów” (1919), „Szalone żony” (1922) oraz „Chciwość” (1924), inicjując w Hollywood kino spod znaku komediodramatów o zabarwieniu erotycznym, pełnym dowcipu i kontynentalnej frywolności. Przekraczał nie tylko granice dobrego smaku, ale i budżety, jak w przypadku „Królowej Kelly” (1929), która zakończyła jego karierę po decyzyjnej stronie kamery. Wrócił do grania u innych (w 1937 roku pojawił się w „Towarzyszach broni” Jeana Renoira, zaś w 1950 roku – w „Bulwarze Zachodzącego Słońca” Billy’ego Wildera). Towarzysząca mu na ekranie Constance Bennett – przez Rogera Dooleya określona mianem „podwójnej, potrójnej, a może i poczwórnej agentki; warstw ma bowiem więcej niż cebula” – po scenie pocałunku z von Stroheimem musiała przepłukać usta. Na początku dekady była jedną z najlepiej zarabiających aktorek w branży. I choć wykorzystuje tu swe kobiece wdzięki, a na ekranie lśni (Valdar mówi, że jest zbyt piękna, a więc niebezpieczna; ona woli patrzeć na swój wygląd raczej jako na zaletę), brakuje jej umiejętności pracy z akcentem, na wzór Grety Garbo czy Marlene Dietrich, przez co jej postać nie do końca jest wiarygodna.
Trzy twarze Wschodu (1930)
Three Faces East
WARNER BROS. ● Reżyseria: Roy Del Ruth ● Scenariusz: Arthur Caesar i Oliver H. P. Garrett ● Wykonawcy: Constance Bennett, Erich von Stroheim, Anthony Bushell i William Holden.
📅 26 sierpnia 1930 roku ● 71 minut