Człowiek o tysiącu głosach
Lon Chaney był jednym z największych gwiazdorów epoki niemej. Wcielał się najczęściej w postaci udręczone i groteskowe, w kurioza niemalże nie z tego świata, przez społeczeństwo wykluczane z uwagi na swą psychofizyczną inność. W specjalizującej się w kinie grozy wytwórni Universal Pictures zagrał w „Dzwonniku z Notre Dame” (reż. Wallace Worsley, 1923) oraz w „Upiorze w operze” (reż. Rupert Julian, 1925), zyskując – dzięki zdolności do nieustannej transformacji opartej na opracowanej przez niego i opanowanej do perfekcji metodzie charakteryzacji – przydomek człowieka o tysiącu twarzach. Osobiście wykonywał makijaże i maski do swych najsłynniejszych ról. W końcowej fazie kariery, a więc w latach 1925-1930, będąc na kontrakcie w Metro-Goldwyn-Mayer, zrealizował między innymi „Niesamowitą trójkę” (reż. Tod Browning, 1925), niemy melodramat noszący znamiona kryminału, który okazał się ogromnym sukcesem, tak kasowym, jak i artystycznym. Odzew widowni i krytyki był na tyle pozytywny, że odpowiedzialny za produkcję w studiu MGM Irving Thalberg po pół dekady zdecydował się na nową wersję filmu dostosowaną obowiązujących wówczas realiów, a więc kina dźwiękowego. Iteracja z 1930 roku, do której scenariusz napisał ojcowsko-synowski duet Nugentów, a więc John Charles oraz Elliott, w znacznej mierze powtarza rozwiązania fabularne znane z oryginału, ale techniczna innowacja wynosi całość na zupełnie inny poziom.
Bodaj w całej historii ruchomych obrazów trudno o dziwniejsze trio antagonistów od tych z „Trójcy nieświętej” (1930)1 autorstwa Jacka Conwaya, jednego z tych reżyserów, którzy tworzyli pod dyktando włodarzy wielkich hollywoodzkich studiów, bez wyraźnego stylu, ale zawsze kończących pracę w terminie i nie przekraczając budżetu. Oto brzuchomówca znany jako Profesor Echo (Chaney), siłacz o pseudonimie Herkules (Ivan Linow) oraz niskorosły Tweedledee (Harry Earles) muszą wiać przed policją po tym, jak ten ostatni kopnął dziecko w twarz podczas popisów objazdowego cyrku osobliwości. Panowie znajdują schronienie w sklepie zoologicznym prowadzonym przez niejaką panią O’Grady, seniorkę, która wygląda szalenie znajomo, a to dlatego, że to w istocie Echo, mistrz kamuflażu i dragu, w przebraniu. Herkules podaje się za jej zięcia, natomiast Tweedledee – przywdziawszy śpioszki, choć z papierosem w ustach zamiast smoczka – za niemowlę. W całej tej maskaradzie udział bierze jeszcze Rosie (Lila Lee), kobieta parająca się kradzieżami kieszonkowymi. Kocha się w niej Echo, zaś ona kocha się w Hectorze (Elliott Nugent), zatrudnionym bodaj tylko dla niepoznaki sprzedawcy. Plan oszustów jest wprost genialny. Oto mężczyźni sprzedają bogatej klienteli gadające rzekomo papugi, które – już poza sklepem – mówić nie chcą, w związku z czym na miejsce przybywa pani O’Grady, by jakoś zaradzić sprawie. Ponieważ Echo jest brzuchomówcą, ptak zaczyna rzucać pojedyncze słowa, a w tym czasie karzeł-niemowlę robi szybki rekonesans mający ustalić, gdzie w posiadłości schowane są kosztowności, później, pod osłoną nocy, wykradane przez tercet. W tle tej opowieści przewija się również zabrany z cyrku goryl, tajna broń złodziei.
„Trójcę nieświętą” ogląda się niczym czarną komedię, być może niezamierzoną, ale jednak na tyle cudaczną, że nie sposób się nie śmiać. Żarty, jak na kino przedkodeksowe przystało, są szalenie nieobyczajne i – podobnie jak główni bohaterowie przekraczający granice związane z postrzeganiem płci – transgresyjne. Nie oznacza to bynajmniej, że całość nie dotyka poważniejszych strun. I nie chodzi wyłącznie o elementy rodem z thrillera (w scenie, w której policjant przesłuchuje fałszywą rodzinkę, reżyser wprost fenomenalnie operuje suspensem), ale również o pewien brak wrażliwości. Conway prezentuje postaci jako psychopatycznych sadystów z uśmiechem na twarzach popełniających najcięższe zbrodnie, zupełnie tak, jakby chciał udowodnić, że już fizyczne odstawanie od normy czyni z nich ludzi zepsutych także moralnie. Innymi słowy: prawdziwe potwory.
„Trójca nieświęta” była dźwiękowym debiutem Chaneya; debiutem – trzeba przyznać – niesłychanie udanym. Aktor wykorzystał w nim swe sceniczne doświadczenie z przeszłości, kiedy to zaczynał na deskach teatru w Los Angeles. Jak się okazuje, z głosem mógł zrobić równie dużo, co z fizys. I choć film ten zapowiadał obiecującą karierę w kinie mówionym, Chaney zmarł – o, ironio! – na raka gardła kilka tygodni po premierze, na zawsze pozostając człowiekiem o tysiącu twarzach.
Trójca nieświęta (1930)1
The Unholy Three
MGM ● Reżyseria: Jack Conway ● Scenariusz: Elliott Nugent i John Charles Nugent ● Wykonawcy: Lon Chaney, Lila Lee, Elliott Nugent, Harry Earles i Ivan Linow.
📅 12 lipca 1930 roku ● 72 minuty
1 Polski tytuł nadany przeze mnie na potrzeby niniejszego cyklu.