Schronienie przed burzą
W opowieściach spod znaku starych mrocznych domów nie ma – w przeciwieństwie do horrorów o nawiedzonych dworach – ani duchów, ani zjawisk nadprzyrodzonych. Filmy, które wpisują się w ten szalenie popularny na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych trend, łączy kilka wspólnych mianowników, na czele z burzową pogodą na zewnątrz i niebezpieczeństwem czyhającym wewnątrz. Wśród pozostałych cech wyróżniających konwencję są elementy następujące: grupa nieznajomych zmuszonych do spędzenia nocy w zagadkowej posiadłości – urządzonej tak, jakby to nie art déco, a gotyk wciąż był w modzie – tajemne przejścia, o których wiedzą tylko nieliczni, a także stwarzająca zagrożenie istota (nie musi to być wcale zabijający zgromadzonych morderca; równie dobrze może chodzić o igrającego z ogniem szaleńca lub bestię na wolności). Wszystko to zaś utrzymane w na poły komicznym charakterze.
Za pierwszy utwór zaliczający się do nurtu uchodzi przeważnie „Jedna ekscytująca noc” (reż. David Wark Griffith, 1922) – niektórzy historycy wskazują na „Siedem kluczy do Baldpate” (reż. Hugh Ford, 1917) – ale w gruncie rzeczy prąd wykrystalizował się za sprawą „Kota i kanarka” (reż. Paul Leni, 1927), w polskich kinach wyświetlanego jako „Karuzela udręczeń”. Rozwój dźwięku przyczynił się do tego, że po coraz bardziej lubiane motywy – splatające kryminał, sensację i komedię – sięgano w Hollywood jeszcze częściej. Na początku brudnej dekady stworzono szereg filmów o obcych zamkniętych na terenie zdradliwej posesji, spośród których najchętniej komentowanym pozostaje – głównie z uwagi na prekursorskie zastosowanie formatu szerokoekranowego – „Szept nietoperza” Rolanda Westa z 1930 roku. W zbliżonym okresie powstały też dwa filmy, które uwypukliły parodystyczny potencjał tych historii, a mianowicie średniometrażówka „Dziesięć minut strachu” (reż. James Parrott, 1930) z Flipem i Flapem oraz rasistowskie „Check and Double Check” (reż. Melville W. Brown, 1930) z duetem Amos i Andy. Punktem zwrotnym dla tendencji był natomiast film pod wiele mówiącym tytułem, czyli „Stary mroczny dom” (1932) w reżyserii Jamesa Whale’a, po którym nastąpił istny wysyp podobnych realizacji, produkowanych zwykle przez gorzej usytuowane wytwórnie z tak zwanego Poverty Row.
W trakcie potężnej nawałnicy przetaczającej się przez walijską prowincję pięcioro przejezdnych – Margaret i Philip Wavertonowie (Gloria Stuart i Raymond Massey) oraz ich przyjaciel Roger Penderel (Melvyn Douglas), a także sir William Porterhouse (Charles Laughton) i towarzysząca mu Gladys DuCane (Lilian Bond) – znajdują schronienie w położonym na odludziu majątku. Strzeżona przez pokrytego bliznami i nieobliczanego lokaja Morgana (Boris Karloff; w czołówce wymieniony z imienia i nazwiska, a nie – jak się wcześniej zdarzało – w formie znaku zapytania) nieruchomość jest w posiadaniu rodzeństwa Femmów – znerwicowanego Horace’a (Ernest Thesiger) i bigoteryjnej Rebeki (Eva Moore). Podczas kolacji na jaw wychodzą sekrety familii. Goście dowiadują się o zmarłej w niejasnych okolicznościach siostrze Femmów, o ich ponad stuletnim ojcu mieszkającym na górze (Elspeth Dudgeon; kobieta w roli mężczyzny) oraz o trzymanym pod kluczem bracie-piromanie (Brember Wills). W rezydencji wysiada elektryczność. DuCane i Penderel zakochują się w sobie, Porterhouse rozpamiętuje nieżyjącą żonę, zaś pijany Morgan zaczyna terroryzować Wavertonów, wypuszczając z pokoju podpalacza. Wraz z nadejściem świtu i rozchmurzeniem przybysze odjeżdżają w siną dal, żegnani przez Femmów jak gdyby nigdy nic.
Film Whale’a, reżysera mającego na koncie tak różne rzeczy jak „Frankenstein” czy „Most Waterloo”, obie z 1931 roku, studio Universal – zarządzane przez Carla Laemmle Juniora i specjalizujące się w kinie grozy – oparło na satyrycznej powieści J. B. Priestleya „Benighted”, która była próbą wiwisekcji nastrojów panujących w Wielkiej Brytanii po zakończeniu wojny. Niemniej jednak w „Starym mrocznym domu” społeczny komentarz ustępuje miejsca atmosferze niesamowitości, osiągniętej dzięki zręcznemu prowadzeniu Whale’a, ekonomicznie skonstruowanemu scenariuszowi Benna Levy’ego, oddającym mglistą aurę przedpiekla fotografiom Arthura Edesona, uprzednio nominowanego do Oscara za zdjęcia do „Na Zachodzie bez zmian” (reż. Lewis Milestone, 1930), i różnorodnej obsadzie, spośród której wyróżniają się Boris Karloff w roli kolejnego w karierze Monstrum oraz debiutujący w Hollywood Charles Laughton (wypożyczony na tę okazję z Paramountu, gdzie wciąż jeszcze nie rozpoczęły się zdjęcia do mającego być jego pierwszym filmem w Stanach Zjednoczonych – przynajmniej według kontraktu – „Szatana zazdrości” Mariona Geringa z 1932 roku).
Wprawdzie dziś dzieło Whale’a uchodzi za emblematyczne dla nurtu, z którym dzieli nazwę, ale – na co uwagę zwraca Paul Meehan, autor książki „The Haunted House on Film” – nie ma w nim ani dziesiątkującego przyjezdnych złoczyńcy, ani mogącego go przyciągnąć skarbu, ani nawiązań do komedii salonowych. Więcej tu naleciałości z literatury gotyckiej czy z wytwarzanych przez Universal horrorów. Tak czy inaczej, „Stary mroczny dom” to udane kino, przez długie lata uchodzące za zaginione, lecz na całe szczęście znalezione w 1968 roku i poddane renowacji.
Stary mroczny dom (1932)
The Old Dark House
UNIVERSAL PICTURES ● Reżyseria: James Whale ● Scenariusz: Benn Levy ● Wykonawcy: Boris Karloff, Melvyn Douglas, Gloria Stuart, Charles Laughton, Lilian Bond, Ernest Thesiger, Eva Moore, Raymond Massey, Brember Wills i Elspeth Dudgeon.
📅 20 października 1932 roku ● 72 minuty