Wszyscy jej mężczyźni

Peggy (Nancy Carroll), niegdyś tancerka estradowa, spełnia swe największe marzenie i poślubia milionera. Nie najmłodszy już Mortimer Gibson (Frank Morgan), bo o nim mowa, jest wprawdzie pracoholikiem nierozstającym się ze swym asystentem oraz bez przerwy myślącym o notowaniach na giełdzie, ale też dobrym człowiekiem. Dobrym i niestety nudnym. Do tego stopnia, że Peggy zaczyna szukać rozrywki gdzie indziej, między innymi w ramionach rzeźbiarza Ralpha Le Sainta (Glenn Anders). Nie oznacza to bynajmniej, że dziewczyna chce zostawić dlań męża. Zrozpaczony artysta planuje więc samobójstwo. W pociągnięciu za spust rewolweru przeszkadza mu Peggy, która następnie angażuje go w relację z Marjorie (Diane Ellis), swoją pasierbicą, a przy okazji także równolatką. Z Paryża do Nowego Jorku wraca tymczasem Paul Lockridge (Fredric March), od dawien dawna zakochany w Peggy pianista, jej były chłopak, w oczach Mortimera mężczyzna gorszego sortu. Paul namawia kobietę, by rozstała się z partnerem i wyjechała z nim do Francji. Ralph nie potrafi być z Marjorie, ponieważ wciąż darzy uczuciem obecną panią Gibson. W końcu się zabija, a Peggy, widząc, do czego mogą doprowadzić niejasności i niedopowiedzenia, przyznaje się przed mężem, że jest rozdarta, a potem wyrusza wraz z Paulem w podróż przez ocean.

„Śmiech” (reż. Harry d’Abbadie d’Arrast, 1930)1 to wyrafinowana komedia, w której nie brakuje dużo bardziej posępnych tonów. Wszak jej głównym tematem jest konflikt pomiędzy pogonią za pieniędzmi a pragnieniem szczęścia (no i ten ponury finał). Krytyczka Pauline Kael upatruje w filmie – i to pomimo sporej dozy smutku – prekursora screwballa i pewnie coś w tym jest, zwłaszcza jeśli spojrzeć na to, kto stoi za tym utworem. Pieczę nad całością sprawował Monta Bell, nie tylko reżyser „Młodych z Manhattanu” (1930), ale też producent obrazu „Za wielką wodą” (reż. Hobart Henley, 1930). W projekcie palce maczał ponoć Herman J. Mankiewicz, który – jak podaje James Harvey w książce „Romantic Comedy in Hollywood: From Lubitsch to Sturges” – uważał „Śmiech” za jedno ze swych największych osiągnięć, tym doskonalsze, że nieoparte na żadnej sztuce, przecierające szlak wielu późniejszym dziełom wpisującym się w konwencję. Według czołówki skrypt napisał Donald Ogden Stewart – późniejszy laureat Oscara za „Filadelfijską opowieść” (reż George Cukor, 1940), a w latach trzydziestych bardzo płodny autor – posiłkując się historią, którą wymyślili Douglas Z. Doty oraz Harry d’Abbadie d’Arrast (cała trójka została nominowana do nagrody Akademii w nieistniejącej już kategorii najlepsze materiały do scenariusza). D’Arrast, reżyser „Śmiechu”, urodził się w Argentynie w arystokratycznej rodzinie o francuskich korzeniach. Do USA trafił w 1922 roku. Osiadł w Hollywood, gdzie pomagał Charliemu Chaplinowi przy jego „Paryżance” (1923) i „Gorączce złota” (1925). Do dziś, obok choćby Prestona Sturgesa, uchodzi za jednego ze spadkobierców myśli Ernsta Lubitscha. W „Śmiechu” nie próżnuje, również na poziomie stylistycznym, zręcznie – i od samego początku – operując montażem symultanicznym oraz wprawiając kamerę, wbrew temu, do czego przyzwyczaił rok 1930, w ruch.

Film wszedł na ekrany jedenaście miesięcy po Czarnym Czwartku; ekonomicznego kryzysu tu jednak nie widać. Bohaterowie pławią się w luksusie, żyją z głowami w chmurach, zamieszkując wieżowce w stylu art déco, przemycają alkohol w dobie prohibicji, noszą biżuterię od Cartiera, podczas gdy znaczna część kraju bieduje. Błyskotki to jednak za mało, by znaleźć szczęście. Na krótką chwilę radość przynosi niczym nieskrępowany taniec wyrażający nostalgię za epoką jazzu. Rzecz w tym, że Marjorie wciąż może tak szaleć, Peggy zaś nie powinna – jest wszak mężatką, która wyszumieć mogła się w poprzednim życiu, „w mniej pomyślnych czasach”.

„Usychasz od środka. Udajesz, że dobrze się bawisz, a wcale tak nie jest. Całe twoje życie jest oszustwem. Nie tak miało być. Umierasz z tęsknoty za śmiechem. Urodziłaś się przecież po to, by się śmiać. Może i jesteś obrzydliwie bogata, ale dopiero śmiech może dać ci wolność” – mówi Paul do Peggy, gdy oboje włamują się do czyjegoś mieszkania i bawią się w dom. Rozumieją się znakomicie, właściwie bez słów. Kobieta wie, że kochanek z przeszłości ma rację. Jej egzystencja jest żałosna. Co jej po pieniądzach, jeśli nie ma niczego więcej. Peggy wreszcie otwiera oczy. „Nie możesz odjeść, potrzebujesz kasy” – słyszy od męża. „Nie, Mortimerze, potrzebuję miłości, by być znowu sobą” – odpowiada, robiąc wreszcie krok do przodu, za wielką wodę.

Plakat filmu "Śmiech" (reż. Harry d’Abbadie d’Arrast 1930)

Śmiech (1930)1

Laughter

PARAMOUNT PICTURES ● Reżyseria: Harry d’Abbadie d’Arrast ● Scenariusz: Donald Ogden Stewart, Herman J. Mankiewicz, Douglas Z. Doty i Harry d’Abbadie d’Arrast ● Wykonawcy: Nancy Carroll, Fredric March, Frank Morgan, Glenn Anders i Diane Ellis.

📅 25 września 1930 roku ● 85 minut

1 Polski tytuł nadany przeze mnie na potrzeby niniejszego cyklu.