Kamienie miłości
Tam, gdzie kończy się „Patrol bohaterów” (1930) Howarda Hawksa, tam „Ostatni lot” (1931) Williama Dieterle się zaczyna.
Nie powinno to bynajmniej dziwić. Za oboma obrazami stał John Monk Saunders, instruktor awiacji, który – pomimo ogromnych chęci – nigdy nie uczestniczył w powietrznych walkach toczonych w trakcie Wielkiej Wojny, ale za to, już po jej zakończeniu, nasłuchał się – od brytyjskich, kanadyjskich, francuskich i amerykańskich pilotów – dziesiątków historii o tym, jak te samolotowe pojedynki wyglądały. W 1923 roku stworzył opowiadanie, które cztery lata później wytwórnia Paramount, zapłaciwszy mu rekordowe wówczas 39 tysięcy dolarów za prawa do adaptacji, zekranizowała jako „Skrzydła” (reż. William A. Wellman, 1927), najwcześniejszy w dziejach film nagrodzony Oscarem w głównej kategorii.
Kolejnym dziełem jego autorstwa był „The Flight Commander”, które teoretycznie posłużyło Hawksowi jako punkt wyjścia do wspomnianego „Patrolu bohaterów”. Teoretycznie, ponieważ reżyser upierał się – i wtedy, i przez kolejne dekady – jakoby to on wpadł na tę anegdotę, zaś Saundersowi zlecił podpisanie się pod jej treścią z obawy przed tym, że projekt zostanie odrzucony z uwagi na to, że sam nie posiadał ani literackiego, ani teatralnego zaplecza. Co znamienne, Saunders otrzymał Oscara za materiały do scenariusza, na gali kwitując sytuację następującymi słowami: „Cóż to za pomylony biznes, skoro w jednej ręce trzymam pozew o plagiat, a w drugiej – statuetkę za oryginalność!”. (Sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, jeśli włączyć w nią Howarda Hughesa, twierdzącego, że to jego „Aniołowie piekła” z 1930 roku dzierżą palmę pierwszeństwa w tym sporze, a on odbył niegdyś spotkanie z Saundersem, podczas którego przybliżył mu fabułę swego gigantycznego fresku aeronautycznego).
Zanim zaczęła się ta hucpa, Saunders pracował nad powieścią „Single Lady”, zainspirowaną przelotnym romansem, jaki nawiązał w 1929 roku z bogatą dziedziczką poznaną w paryskim Ritzu. Po jej opublikowaniu przekształcił tekst w sztukę, którą na Broadwayu wystawiano jako musical „Nikki” (główną rolę zagrała w nim Fay Wray, jego ówczesna żona), a niedługo potem w scenariusz do filmu „Ostatni lot”, czyli opowieści o straumatyzowanych przez konflikt zbrojny pilotach, próbujących na powrót zaaklimatyzować się w życiu i znaleźć jego sens, włócząc się od baru do baru w pełnej rozpusty i przepychu stolicy Francji. Towarzysząca ich perypetiom atmosfera zbliża całość do książki „Słońce też wschodzi” Ernesta Hemingwaya (jest tu nawet scena zmagań torreadorów), zaś sam utwór można śmiało potraktować jako kinową reprezentację tego, co Gertrude Stein określiła mianem straconego pokolenia.
Amerykanie Cary (Richard Barthelmess), Shep (David Manners), Bill (Johnny Mack Brown) i Francis (Elliott Nugent), cierpiący na zespół stresu pourazowego i świeżo upieczeni weterani wojenni, czując, że nic dobrego nie czeka na nich po powrocie do ojczyzny, postanawiają osiąść w Paryżu, gdzie pewnej nocy, robiąc obchód po ulubionych knajpach, poznają ekscentryczną Nikki (Helen Chandler), kobietę majętną i również niewidzącej celu w doczesności. W konkury o względy dziewczyny rusza jankeski reporter Frink (Walter Byron), lecz jego starania zostają odrzucone. Nikki woli bowiem Cary’ego, za którym podąża na cmentarz, gdzie ten zapoznaje ją z losami pochowanych tam kochanków: Abelarda i Heloizy. Zapłakana Nikki mówi, ni stąd, ni zowąd, że takie właśnie imiona nada swym żółwiom, co mężczyznę wyprowadza z równowagi. Cary decyduje się na wyjazd do Lizbony. Do Portugalii spieszy za nim cała ferajna, łącznie z Frinkiem, który w pociągu aż nadto dostawia się do Nikki, za co obrywa mu się od chłopaków. Podczas corridy Bill wpada na arenę, gdzie śmiertelnie taranuje go byk. Reszta zespołu wdaje się w kłótnię. Frink grozi Cary’emu bronią. Pierwszy za spust pociąga Francis, który – zabiwszy dziennikarza – ucieka przerażony. Shep dostaje rykoszetem i umiera. Cary i Nikki wyjeżdżają wspólnie z miasta.
To pierwszy anglojęzyczny tytuł urodzonego w Drugiej Rzeszy Dieterle, który do USA wyemigrował w 1930 roku w reakcji na pogarszające się warunki polityczno-ekonomiczne nad Renem. Zatrudnienie znalazł w należącej do Warnerów wytwórni First National Pictures, gdzie zajmował się przygotowaniem niemieckich wersji językowych hollywoodzkich filmów przeznaczonych na eksport. W „Ostatnim locie” udało mu się wykreować aurę pesymizmu i nihilizmu, które rozlewają się na bohaterów niczym pity przez nich na okrągło alkohol. Wprawdzie wygrali wojnę, ale było to gorzkie zwycięstwo, na którym wyrosła finalnie cała generacja podobnych im ludzi: pokiereszowanych na ciele i na duchu, spirytualia traktujących jako środek rozluźniający i uśmierzający wszelki ból (od wewnątrz zniszczona jest też Nikki, może i nieuczestnicząca w działaniach na froncie, ale również upadająca pod ciężarem nowej rzeczywistości).
To przeszywające dzieło, igrające z oczekiwaniami widza, ocierające się o abstrakcję i surrealizm, a jednocześnie wyjątkowo poetyckie. Jego protagoniści umarli wraz z datą 11 listopada 1918 roku, po której, niczym żywe trupy, snują się po powierzchni ziemi, choć – jak na asów przestworzy przystało – woleliby latać.
Ostatni lot (1931)
The Last Flight
FIRST NATIONAL PICTURES ● Reżyseria: William Dieterle ● Scenariusz: John Monk Saunders i Byron Morgan ● Wykonawcy: Richard Barthelmess, David Manners, Johnny Mack Brown, Helen Chandler, Elliott Nugent i Walter Byron.
📅 29 sierpnia 1931 roku ● 76 minut