Pośrednik miłości
Lawrence Weingarten, człowiek, który – działając z ramienia Irvinga Thalberga z MGM – wyprodukował wszystkie ówczesne dźwiękowce z Busterem Keatonem, w tym „Salonik, sypialnię i kąpiel” (1931) Edwarda Sedgwicka, najbardziej dochodowy tytuł w karierze komika, kuł żelazo, póki gorące. Wpadłszy na pomysł ponownego obsadzenia Keatona w buduarowej farsie – co samemu zainteresowanemu nie w smak było – sięgnął po sztukę Jacques’a Devala, już niegdyś przez studio zaadaptowaną. O ile w niemym „Papierowym kochanku” (reż. Robert Z. Leonard, 1928) centralnym punktem była Marion Davies, o tyle w wersji mówionej jej żeńską rolę postanowiono przekształcić w męską. W tak przepisaną postać wcielić miał się Robert Montgomery, który pasowałby jak ulał, ale Weingarten, obserwując zainteresowanie publiczności nieznaną dotąd naturą Keatona, porzucił tę opcję i zaangażował do projektu właśnie Bustera, i to pomimo faktu, iż ostatnie przedsięwzięcie z jego udziałem – „Ulice Nowego Jorku” (reż. Jules White, Zion Myers, 1931), znane też w Polsce jako „Dobroczyńca ludzkości” – przyzwoite wyniki osiągnęło jedynie na prowincji. Wprawdzie konsekwentnie pogrążający się alkoholizmie i doświadczający problemów małżeńskich Keaton był niezadowolony z decyzji szefostwa, ale nie utyskiwał zbyt głośno – liczył bowiem na to, że znajdzie się dlań miejsce w prestiżowych „Ludziach w hotelu” (1932) Edmunda Gouldinga (jak wiadomo – nie znalazło się). Zagrał więc grzecznie w „Namiętnym hydrauliku” (1932) – ewentualnie: „Pośredniku miłości” – za kamerę którego powrócił Sedgwick, dyletant na kontrakcie, i znowu rozbił bank.
Francja. Parający się pracami kanalizacyjnymi Amerykanin Elmer Tuttle (Keaton) dostaje zlecenie naprawy prysznica w posiadłości Patricii Alden (Irene Purcell; aktorka, która – mając wszelkie zadatki na gwiazdę – porzuciła kino, wystąpiwszy w sześciu filmach). Walcząc z przeciekającą rurą, zostaje nakryty przez Tony’ego (Gilbert Roland), kochanka kobiety, który bierze go za gacha Patricii. Panienka nie wyprowadza mężczyzny z błędu, lecz wynajmuje Elmera do wzbudzania zazdrości w Tonym, który upiera się, że nie może dostać rozwodu od żony Niny (Mona Maris). W rzeczywistości Tony jest zabawiającym się na dwóch frontach oszustem, który Ninie wmawia, że to Patricia nie chce wypuścić go z rąk. Elmer zaś, posiłkując się przyjacielem Juliusem McCrackenem (Jimmy Durante), wykorzystuje sytuację do wypromowania wśród paryskich elit swego najświeższego wynalazku. Nawet nie zauważa, że zadurza się po uszy – i to z wzajemnością – w Aldenównie.
Elmera upokarza się tu na każdym kroku, o czym świadczy choćby to, że wszyscy nieustannie przekręcają jego nazwisko, dając biedakowi do zrozumienia, że hydraulik nie ma najmniejszych szans w starciu ze śmietanką towarzyską, dumnie reprezentowaną nie tylko przez Patricię i Tony’ego, ale i tych, których Tuttle – niczym aspirujący muszkieter D’Artagnan – wyzywa na kolejne pojedynki (robi to, ilekroć nie potrafi się z kimś dogadać, czyli… zawsze; tak głęboka jest przepaść pomiędzy dwoma światami). Arystokracja dokłada wszelkich starań, by nie dopuścić Elmera do stołu, na co on poniekąd się godzi. To o tyle interesujące, że wszak bohaterowie kreowani przez Keatona w przeszłości radzili sobie z przeciwnikami znacznie potężniejszymi (na wzór Dawida stającego w szranki z Goliatem). W tym przypadku Tuttle, którego wykonywany zawód w okropny wręcz sposób symbolizuje skrajne zdegradowanie protagonisty do poziomu rynsztoka, nie jest w stanie pokonać gogusia w smokingu.
Nie bez znaczenia w tym kontekście pozostaje to, że studyjni mogułowie sparowali Bustera z Jimmym Durante, komikiem ery mówionej, który nie dość, że nie miał żadnej chemii z partnerem, to jeszcze w wielu scenach go przyćmił (jego vis comica opierała się na wyraźnym nadmiarze). To z kolei sprawiło, że część kiniarzy reklamowało widowisko świeżym nazwiskiem, czemu, owszem, w oficjalnych komunikatach sprzeciwiało się MGM, w istocie zadowolone z takiego obrotu spraw. W latach trzydziestych duet dwukrotnie pojawił się na ekranie – w tym w filmie „Co?! Nie ma piwa?” (1933) Sedgwicka, wyświetlanym też jako „Buster nawarzył piwa” – a dla publiki jasne było rozłożenie akcentów.
Cóż to za ponury paradoks, że „talkiesy” Keatona, które część badaczy wprost traktuje jako przypisy do niemego dorobku komika, cieszyły się wśród widowni większym powodzeniem niż krótkometrażowe i pełnospektaklowe komedie zrealizowane przezeń uprzednio. Nie inaczej było w przypadku „Namiętnego hydraulika”. Może i obraz nie zarobił tyle, co „Salonik, sypialnia i kąpiel”, ale i tak był hitem, na tyle zresztą dużym, że prędko rozpoczęto przygotowania do kręcenia następnego filmu z Keatonem, czyli „Mów prościej” (1932) Sedgwicka – nad Wisłą funkcjonującego też jako „Melina” lub „Profesor w kabarecie” – którego scenariusz powstał już bez partycypacji Bustera. Geniusz nie potrafił dopasować się do panującej w Hollywood atmosfery. Swoje zrobiły długi oraz kłopoty matrymonialne. Nic dziwnego, że ostatecznie – zwolniony przez Louisa B. Mayera – w 1934 roku wyjechał do Europy, by po czterech latach spędzonych na obczyźnie wrócić do kraju i znowu zahaczyć się w MGM. Pozostawał w cieniu aż do siódmej dekady XX wieku, kiedy to na festiwalu w Wenecji w 1963 roku odbyła się retrospektywa jego twórczości, która wyniosła go na piedestał. Zmarł w 1966 roku.
Namiętny hydraulik (1932)
The Passionate Plumber
MGM ● Reżyseria: Edward Sedgwick ● Scenariusz: Laurence E. Johnson i Ralph Spence ● Wykonawcy: Buster Keaton, Jimmy Durante, Irene Purcell, Polly Moran, Gilbert Roland i Mona Maris.
📅 6 lutego 1932 roku ● 73 minuty