Niebezpieczna gra
Merian C. Cooper i Ernest B. Schoedsack poznali się tuż po zakończeniu Wielkiej Wojny. Ich pierwszymi wspólnymi utworami, skądinąd bardzo ważnymi dla nurtu kina dokumentalnego, bo utrwalającymi na taśmie dalekie zakątki globu, były „Trawa: walka narodu o życie” (1925) oraz „Chang” (1927). Na gruncie ekranowej fikcji zadebiutowali współreżyserowanymi przez Lothara Mendesa „Czterema piórami” (1929), ostatnim ich dziełem dystrybuowanym przez Paramount Pictures. U zarania brudnej dekady zaczęli przygotowywać się do realizacji swego opus magnum, to jest „King Konga” (1933). Zanim to jednak nastąpiło, wzięli się za adaptację opowiadania Richarda Connella z 1924 roku, znanego w Polsce pod tytułem „Niebezpieczna gra”. Pod skrzydłami Davida O. Selznicka z RKO, dokooptowawszy do projektu aktora Irvinga Pichela, który stanął za kamerą wespół z samym Schoedsackiem, zrobili film wyświetlany nad Wisłą jako „Hrabia Zarow” (1932).
Statek, wśród którego pasażerów jest między innymi Bob Rainsford (Joel McCrea; wówczas świeżo po występie w „Rajskim ptaku” Kinga Vidora z 1932 roku), rozbija się u wybrzeży niewielkiej wysepki położonej gdzieś na Karaibach. Mężczyzna jest jedynym ocalałym z katastrofy. Dotarłszy do plaży, Bob znajduje schronienie w niepasującym do scenerii zamku hrabiego Zarowa (debiutant Leslie Banks; weteran o pokrytej bliznami i częściowo sparaliżowanej twarzy), który przyjmuje go z otwartymi ramionami. W posiadłości Rainsford poznaje Eve i Martina Trowbridge’ów (Fay Wray oraz Robert Armstrong), rodzeństwo, które dopiero co doświadczyło podobnej tragedii. Będący rosyjskim arystokratą gospodarz przedstawia się jako zapalony myśliwy, który – uciekłszy z ogarniętej rewolucją ojczyzny – z dala od cywilizacji zbudował prywatną arenę łowiecką. Informacja, jakoby Bob zyskał międzynarodową sławę, polując na grubego zwierza i opisując swe przygody w książkach, elektryzuje Zarowa. Wreszcie godny przeciwnik! Na jaw wychodzi, że to hrabia jest odpowiedzialny za posłanie na dno okrętów i Rainsforda, i Trowbridge’ów, i szeregu anonimowych jednostek pływających. Okazuje się, że goście wielmoży są w istocie jego więźniami, zmuszonymi do wzięcia udziału w najniebezpieczniejszej rozgrywce, której stawką jest ich życie. Ogary wypuszczone, łuk naciągnięty, pościg rozpoczęty. Chcąc przetrwać i wydostać się z pułapki, Bob musi zabić Zarowa.
Jeśli ta historia wydaje się znajoma, to dlatego, że po motyw wprowadzony przez Connella, dość wiernie przeniesiony na język X muzy przez Schoedsacka i Pichela (mimo iż w źródle literackim nie ma żadnych kobiet, to u nich jest, bo któż to widział, żeby w egzotycznym kinie lat trzydziestych nie było erotycznego pierwiastka ucieleśnianego przez młodą dziewczynę?), twórcy sięgają do dziś. Tylko w ostatnich latach powstały takie obrazy jak choćby „Nieuchwytny cel” (reż. John Woo, 1993), „Gra o przeżycie” (reż. Ernest Dickerson, 1994), „Zabawa w pochowanego” (reż. Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett, 2019), „Polowanie” (reż. Craig Zobel, 2020) czy wreszcie popularna zwłaszcza wśród młodzieży i oparta na prozie Suzanne Collins seria „Igrzyska śmierci”. Wpływ Connella na popkulturę wydaje się nie do przecenienia, ale nie ulega wątpliwości, iż nie byłby on tak duży, gdyby nie „Hrabia Zarow”, którego nie dość, że kręcono równolegle z „King Kongiem” (stąd też powtarzające się nie tylko elementy scenografii, ale również część nazwisk członków ekipy i obsady), to jeszcze w epoce przedkodeksowej, dość frywolnie podchodzącej do wszelkich dewiacji reprezentowanych przez tytułowego antagonistę.
Zarowowi, jak sam przyznaje, nie wystarczyło już uganianie się za lwami i tygrysami. Pragnął zwiększyć dawkę adrenaliny, a to zaś zapewnić mogły mu wyłącznie dwie rzeczy: mordowanie ludzi i przekształcanie ich ciał w trofea, skrzętnie konserwowane w ogromnych słojach z formaliną, oraz gwałcenie kobiet. „Zabij, potem kochaj” – mówi hrabia Rainsfordowi. W przypadku pojedynku z Bobem i Eve nie udaje mu się ani jedno, ani drugie. To on zostaje zgładzony, a jego zwłoki – zhańbione przez należące doń psy. Jeńcy natomiast – z wyjątkiem Martina, który ginie z rąk Zarowa – uciekają i, jak łatwo można się domyślić, zakochują się w sobie, osiągając jakże ważną dla złoczyńcy ekstazę w sposób cywilizowany, a zatem poprzez oparty na miłości i obopólnej zgodzie seks.
Trwający nieco ponad godzinę „Hrabia Zarow” Schoedsacka i Pichela, którego amerykańska publiczność gorączkowo wyczekiwała, poradził sobie znakomicie zarówno w kasach biletowych, jak i w prasie, gromadząc spory zysk i entuzjastyczne recenzje. Wprawdzie prolog, w którym Bob rozprawia z załogą statku o korzyściach płynących z bycia myśliwym, a nie ofiarą, jest grubymi nićmi szytym wprowadzeniem do intrygi, ale całość wypada nader dobrze. „Bardzo emocjonujący film, który trzyma widza od początku do końca w niesłabnącym napięciu” – donosiła Wanda Kalinowska, recenzentka „Kina, Tygodnika Ilustrowanego”. I faktycznie, to kino klasy B nieodstające od kina klasy A.
Hrabia Zarow (1932)
The Most Dangerous Game
RKO PICTURES ● Reżyseria: Ernest B. Schoedsack i Irving Pichel ● Scenariusz: James Ashmore Creelman ● Wykonawcy: Joel McCrea, Fay Wray, Leslie Banks, Robert Armstrong, Noble Johnson, Steve Clemente, Dutch Hendrian i William B. Davidson.
📅 16 września 1932 roku ● 62 minuty