Wszyscy za jednego
Urodzony w 1880 roku Tod Browning rzucił szkołę jako nastolatek, by dołączyć do kuglarskiej trupy, z którą zawędrował aż do Hollywood. Tam parał się najpierw aktorstwem, a później reżyserią. Zawodowe szlify zdobywał u Davida Warka Griffitha, asystując mu przy realizacji „Nietolerancji” (1916). Punktem zwrotnym był dlań rok 1925, kiedy to – pod auspicjami Irvinga Thalberga, wówczas kierownika produkcji w wytwórni MGM, wcześniej piastującego podobną funkcję w Universalu, gdzie panowie się poznali – rozpoczął owocną współpracę z Lonem Chaneyem, robiąc z nim osiem znakomicie przyjętych filmów. Był wśród nich „Demon cyrku” (1927). Chaney wcielił się w nim w mężczyznę, który, ukrywając się przed policją, zahacza się w wesołym miasteczku, gdzie – symulując brak górnych kończyn – przybiera pseudonim Bezręki Alonzo. Utwór ten stanowił preludium do innego dzieła Browninga, być może najgłośniejszego (o ile tym nie jest „Dracula” z 1931 roku). Mowa o „Dziwolągach” (1932).
Niskorosły Hans (Harry Earles; członek kwartetu zrzeszającego rodzeństwo z hipochondroplazją, występującego jako The Doll Family), narzeczony Friedy (Daisy Earles; prywatnie siostra Harry’ego), kocha się w wykonującej ewolucje na trapezie Kleopatrze (Olga Baclanova; do roli tej przymierzano pierwotnie Myrnę Loy), koleżance z pracy. Kobieta, dowiedziawszy się o rozstaniu treserki fok Wenus (Leila Hyams; zaangażowana w miejsce Jean Harlow) z osiłkiem Herkulesem (Henry Victor), inicjuje romans z mięśniakiem, z którym snuje plan umożliwiający parze zagarnięcie odziedziczonej przez Hansa fortuny. Kleopatra wychodzi za mężczyznę, którym gardzi, czemu daje wyraz podczas przyjęcia weselnego, obrażając nie tylko pana młodego, ale i jego kompanów, nazywanych przez nią „wstrętnymi, obleśnymi i plugawymi mętami”, a następnie – w trakcie nocy poślubnej – próbuje otruć męża. Na gorącym uczynku przyłapują ją ci, których wyzywała od potworów. Mszczą się na niej, kalecząc ją tak bardzo, że jako istota przypominająca kurę staje się nową jarmarczną atrakcją. Z ich rąk ginie także Herkules, uprzednio ledwo pokonany w walce przez klauna imieniem Phroso (Wallace Ford), faceta sympatią darzącego Wenus. Hans odchodzi z wesołego miasteczka, by wkrótce potem zejść się z Friedą.
Browning, wyreżyserowawszy trzy filmy dla Universalu, został na powrót ściągnięty do MGM przez Thalberga. Ten, licząc na to, że niegdysiejszemu pupilowi uda się powtórzyć sukces „Draculi” (postać hrabiego wykreować miał zmarły w 1930 roku Chaney), zgodził się na to, by Browning zaadaptował opowiadanie Toda Robbinsa „Spurs”, i – pomimo zwyczajowej skłonności do ingerowania w pracę podopiecznych – dał twórcy wolną rękę. Reżyser skorzystał z autonomii, zatrudniając cały szereg wykonawców zwerbowanych z cyrkowych aren, a więc między innymi – poza wspomnianymi już osobami niskorosłymi – bliźniaczki nierozdzielone, mikrocefalików, kobietę z brodą oraz mężczyznę z tetra-amelią.
Tak dobrana obsada wzbudziła kontrowersje, zarówno na terenie studia, gdzie aktorów ze zdeformowanymi ciałami odseparowano od pozostałych pracowników (Louis B. Mayer – oburzony tym, że jego prestiżowy zakład przekształcono w pokaz osobliwości – chciał nawet zwinąć plan zdjęciowy), jak i później w kinach. Pierwsze projekcje wywołały burzę. Publiczność wychodziła z seansów, zaś pewna ciężarna kobieta zagroziła wytwórni pozwem, twierdząc, że film spowodował poronienie. Krytyka rozpisywała się o wywoływanych przez „Dziwolągi” rozstrojach żołądka, a jeden z recenzentów zagalopował się aż zanadto, twierdząc, iż „każdy, kto postrzega utwór jako rozrywkę, powinien zostać zamknięty na oddziale psychiatrycznym”. Thalberg z przerażeniem nasłuchiwał wieści napływających z kas. Dzieło Browninga było klapą i na nic się zdały próby przemontowania go i ocenzurowania od środka. Kariera reżysera legła w gruzach (w latach trzydziestych zrobił jeszcze cztery tytuły i wycofał się z branży). Same „Dziwolągi” z kolei wylądowały na półkach, gdzie przeleżały do 1962 roku, kiedy to pokazano je na festiwalu w Cannes, na nowo rozbudzając w widowni zainteresowanie filmem.
Wprawdzie obraz uchodzi współcześnie za głęboko humanistyczny, empatyczny i wyprzedzający swoje czasy, jeśli idzie o prezentację aparycji nienormatywnej, to jednak nastręcza też pewnych trudności, na które zwraca uwagę Adam Cybulski w książce „«Kłopotliwe» ciała”. Owszem, całości nie sposób odmówić sympatyzowania z niezwykłymi anatomicznie bohaterami, cechującymi się dobrem, wrażliwością i solidarnością – w przeciwieństwie do złych i cynicznych, choć na pierwszy rzut oka pełnosprawnych przecież Kleopatry i Herkulesa, prawdziwych dziwolągów w tej opowieści – ale nie zmienia to faktu, iż „fizyczne wybrakowanie” jest tu równocześnie demonizowane (zwłaszcza w finałowej, przypominającej rasowy horror sekwencji zemsty), traktowane jako atrakcja (choćby wtedy, gdy kamera, zwykle kadrująca w planach ogólnych, zuchwale, bo w zbliżeniu, przygląda się zapalaniu papierosa przez mężczyznę bez rąk i nóg) oraz utożsamiane z wewnętrznym zepsuciem (wszak karą za nikczemność wymierzoną Kleopatrze jest oszpecenie jej, uczynienie z niej „jednej z nas”). To zatem w najlepszym wypadku ambiwalentny film, reprodukujący stereotypy, jak słusznie stwierdza Cybulski, dodając, że ostatecznie „różnica ciała znów znajduje się po stronie zła i wskazuje na ułomność moralną”.
Dziwolągi (1932)
Freaks
MGM ● Reżyseria: Tod Browning ● Scenariusz: Willis Goldbeck i Leon Gordon ● Wykonawcy: Wallace Ford, Leila Hyams, Olga Baclanova, Rosco Ates, Henry Victor, Harry Earles i Daisy Earles.
📅 20 lutego 1932 roku ● 64 minuty