Żyć chwilą

Kay Francis i Williama Powella sparowało na ekranie studio Paramount, obsadzając ich w czterech filmach, w tym między innymi w omawianej tu „Ulicy straconych szans” (reż. John Cromwell, 1930). Przed kamerą prezentowali się świetnie. Gorzej wiodło im się poza planem – oboje bowiem dusili się w macierzystej wytwórni. Sfrustrowany Powell przeszedł do Warner Bros. w 1931 roku (w tym samym czasie na transfer zdecydowała się inna gwiazda przedsiębiorstwa, a mianowicie Ruth Chatterton); równie przybita Francis dołączyła do niego niedługo potem. Po kilku solowych występach znów zaangażowano ich do wspólnego projektu.

W błyskotliwym „Jewel Robbery” (reż. William Dieterle, 1932) ona wcieliła się w majętną baronową, którą okrada i uwodzi grany przez niego szarmancki rabuś (Powell zarobił na tym utworze 100 tysięcy dolarów, Francis – prawie czterokrotnie mniej!), co spodobało się widowni nieskorej do wydawania na bilety kinowe z trudem zarobionych pieniędzy. Warnerowie postanowili kuć żelazo, póki gorące, niemal natychmiast rozpoczynając zdjęcia do „Drogi bez powrotu” (1932), najbardziej znanego – obok późniejszego noirowego klasyka pod tytułem „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy” (1946) – obrazu autorstwa Taya Garnetta, urodzonego w 1894 roku twórcy, który na koncie miał wtedy kilka przeciętnych raczej realizacji (vide: „Jej mężczyzna” z 1930 roku). Niewielkie doświadczenie Garnetta nie miało znaczenia, skoro – jak donosiła polska prasa międzywojenna – „spod rąk doskonałego reżysera banalny na pozór temat wyszedł jak cacko, owiane przede wszystkim nimbem przepięknego uczucia, poezją miłości”. Nie myliła się gazeta „Dobry Wieczór! Kurjer Czerwony”, publikując te słowa. „Droga bez powrotu” to zaiste wyborne dzieło, nie bez kozery nagrodzone Oscarem za najlepsze materiały do scenariusza (statuetka powędrowała do Roberta Lorda).

Wylane przypadkowo drinki w hongkońskiej knajpie sprawiają, że Amerykanie Joan Ames (Francis) i Dan Hardesty (Powell) zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. I choć mogłoby to być ich jedyne spotkanie w życiu, wnet okazuje się, że płyną tym samym statkiem do San Francisco. Nad obojgiem wisi widmo rychłej katastrofy, ale nie potrafią zdobyć się na odwagę, by powiedzieć prawdę. Ona jest nieuleczalnie chora, on – aresztowany przez konwojującego go gliniarza Steve’a Burke’a (Warren Hymer) – ma zawisnąć na stryczku za morderstwo. Żadne z nich nie ma zatem chwili do stracenia. Wszystko, co im zostało, to ta podróż. Raptem kilkutygodniowa, ale za to odbyta we dwoje.

Gdy okręt cumuje na Hawajach, obecni na nim drobni oszuści – podająca się za hrabinę Betty (Aline MacMahon) oraz Skippy (Frank McHugh) – wpuszczają Burke’a w maliny, umożliwiając Danowi ucieczkę. Mężczyzna i Joan spędzają wespół cudowny dzień, który kończy się jej zasłabnięciem. Hardesty, chcąc ratować pannę Ames, rejteruje i wraca z nią na pokład. Lekarz wyjawia mu trzymane przez nią w tajemnicy informacje. Doszedłszy do siebie, Joan dowiaduje się o zbliżającej się egzekucji Dana. Kiedy docierają do kalifornijskiego portu, wciąż milcząc, a jednocześnie mając świadomość, co ich czeka, umawiają się na sylwestrową randkę w barze w Meksyku. „Nic nas nie powstrzyma” – mówią ze łzami w oczach. W rezultacie ani ona, ani on nie zjawiają się w lokalu.

Szósty i – nie wiedzieć czemu, zwłaszcza że całość zarobiła krocie i skłoniła Warner Bros. do zrobienia powtórki, czyli „’Til We Meet Again” (reż. Edmund Goulding, 1940) z Merle Oberon i George’em Brentem – pożegnalny film duetu PowellFrancis, opowieść o skazanych na zagładę kochankach, jawi się jako idealna wręcz mieszanka melodramatu i komedii romantycznej (tę drugą w popisowy sposób odgrywają postaci interpretowane przez MacMahon i McHugh). Ani dla Joan i Dana, ani dla ich relacji nie ma nadziei, a oni dobrze o tym wiedzą. Zamiast więc poświęcać się unikaniu śmierci, wolą – w blasku księżyca – dzielić się intymnymi spojrzeniami, uściskami i pocałunkami. Żyją dla tych kilku chwil, w trakcie których mogą być obok siebie, świadomi tego, iż są to w gruncie rzeczy ostatnie szanse na to, by zaznać odrobiny radości. Ich miłość z kolei, ledwo rozbudzona, już wygasa, niczym pozostawione przez nich na plaży niedopałki papierosów.

U Garnetta nie ma szczęśliwego zakończenia. Jest za to dość nieszablonowy epilog, bo rozgrywający się już po tym jak Kostucha zebrała tragiczne żniwo. Oto duchy Joan i Dana schodzą się – zgodnie skądinąd z ustaleniami – by przywitać Nowy Rok w meksykańskiej karczmie. Nie widać ich, ale słychać brzęk tłuczonego szkła. Taki mieli zwyczaj na oceanicznym liniowcu. Wypiwszy rajskie koktajle, rozbijali kieliszki, po czym zostawiali skrzyżowane spodki na barowym blacie. To wspaniałe, że jednak – pomimo okoliczności – są razem.

Droga bez powrotu (1932)

One Way Passage

WARNER BROS. ● Reżyseria: Tay Garnett ● Scenariusz: Wilson Mizner i Joseph Jackson ● Wykonawcy: William Powell, Kay Francis, Aline MacMahon, Frank McHugh, Warren Hymer i Frederick Burton.

📅 22 października 1932 roku ● 68 minut